Wypowiadamy nieraz słowa, których potem
żałujemy. Ale bywa także milczenie, które po czasie rodzi w sercu wyrzut
sumienia. Jednocześnie istnieją wypowiedzi i przestrzenie ciszy, które dają
trwałą radość i poczucie dobrego odnalezienia się w zaistniałej sytuacji. Skąd
ta odmienność reakcji zdrowego sumienia wobec podobnych zewnętrznych
zachowań?
Przyczyną takiego stanu jest fakt, że nasze
słowa i działania mogą być różnorodnie inspirowane: przez Ducha Świętego lub
przez złego ducha. To powoduje, że w wypowiedzianym lub przemilczanym słowie
ujawnia się „świat dobra” lub „świat zła”.
W pędzie życia niestety bardzo często daje o
sobie znać działanie Złego. Złe myśli, napięcie emocjonalne i gwałtowność
powodują, że padają „podminowane” słowa, pozbawione głębszego
przemyślenia. Zły duch jeszcze bardziej „podkręca ciśnienie” i w
rezultacie emocjonalny potok staje się jeszcze bardziej obfity. W
tym strumieniu najczęściej nie ma zbyt dużo sensownej treści, zarazem
uczuciowo drugi człowiek zostaje zraniony otrzymanym pociskiem złości i
zdenerwowania. Jeśli w głębi serca jest miłość, wtedy po
ochłonięciu, wielu ludzi nie może się sobie nadziwić: jak mogłem coś takiego
powiedzieć? Chyba coś mnie podkusiło? I jest to słuszna diagnoza. Mamy bowiem do
czynienia ze skutkami złych myśli, pochodzących od Złego. Normalnie, „trefne”
słowa nigdy by nie ujrzały świata dziennego. W takiej sytuacji
pokorne uznanie swej winy jest optymalnym rozwiązaniem.
Podobnie rzecz wygląda, gdy paraliżujący strach
spowodował złowrogie milczenie. Łatwo jest mówić, gdy nie grozi jakieś
bezpośrednie niebezpieczeństwo. Ale gdy stajemy twarzą w twarz wobec
napastliwego ataku, wtedy głos może „ugrzęznąć w gardle”. Niezbędne
słowo staje się niczym przeogromny ciężar, którego nie można podnieść. Nagłe
emocje mogą doszczętnie sparaliżować. Ale jeszcze gorzej, gdy milczenie jest
spowodowane złymi myślami w sercu. Wystarczyłyby proste przeprosiny lub
pozdrowienia, aby np. po kłótni przejść szybko do normalnego funkcjonowania. A
jednak Zły duch podkręca pyszną dumę i zapada cisza, która nie ma w sobie nic z
Bożej Ciszy. Bogu dzięki, gdy w miarę szybko dochodzi do opamiętania. Wtedy
pojawia się szczere zadziwienie: jak mogłem nic nie powiedzieć? Jak mogłam tak
milczeć? Wspaniale, gdy zdrowe sumienie dostrzega prawdę, której
miłosiernym owocem stają się życiodajne słowa.
Najgorzej, jeśli serce wchodzi w stan
zatwardziałości. Zatwardziałość charakteryzuje się niezdolnością do wejścia na
drogę nawrócenia. Wtedy nawet największe dobro u drugiego człowieka nie
powoduje uznania go za dobrego, ale powoduje jeszcze mocniejsze i bardziej
agresywne nazwanie go złym. W jednym z ewangelicznych epizodów, takie
zachowanie prezentują niektórzy ludzie (Por. Łk 11, 14-23). Po dokonanym przez
Jezusa wypędzeniu złego ducha, wypowiadają karkołomnie oczerniającą tezę:
„Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy”. Zarzucili Jezusowi
Zło, którego ofiarą tak naprawdę sami byli. Zły duch pozatykał ich uszy
zatyczkami pychy i zazdrosnej nienawiści.
Co wtedy się dzieje? Otóż taki człowiek staje
się duchowo „głuchoniemy”. Cieleśnie, gdy człowiek nie słyszy,
najczęściej także nie mówi. Podobnie duchowo. Gdy człowiek nie słucha Słowa
Bożego, wtedy także nie potrafi mówić Słowem Bożym; przerażająca pustka
wypowiadanych lub przemilczanych słów; w służbie Złego.
Każdy, kto pragnie mieć w sercu trwały stan
miłości, otrzymuje od Jezusa bezcenny drogowskaz. A jaki? „Kto nie jest ze Mną,
jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, rozprasza”. Tak! Bóg
jest Dobrym Inspiratorem dobrego słowa lub dobrego milczenia. Szatan
jest złym inspiratorem złego słowa lub złego milczenia. Niech nasze serca
jednoczą się z Jezusem. Wtedy pokornie będziemy potrafili uznawać swe błędy i
upadki. W blasku Miłosierdzia, zarówno nasze milczenie, jak i słowa, będą
promieniowaniem Bożej Miłości i Mądrości…
27 marca 2014 (Łk 11, 14-23)