Pogarda rani głęboko. Poniżające słowa lub
spojrzenia są jak „miotacz unicestwiającego ognia”. Takie zachowanie jest
zewnętrznym znakiem wewnętrznego braku Boga. Bóg jako absolutna pełnia
obdarowuje. Pustka żarłocznie pochłania i wszelki byt zamienia w niebyt.
Dlatego pogarda ma diabelską moc niszczenia człowieka.
W duchowości chrześcijańskiej lepiej być
skrzywdzonym, aniżeli skrzywdzić. W tej logice warto skoncentrować
się na tym, aby nigdy nie prezentować pogardliwej postawy wobec drugiego
człowieka. Taka pokusa przychodzi automatycznie do kogoś, kto zamyka swe serce
na Boga (niezależnie od ustnych deklaracji). Gdy Boga nie ma, wtedy wnętrze
człowieka jest puste. Przyroda nie toleruje pustki. W ten sposób zostaje
uruchomiony proces pychy, która karmi się lekceważeniem, poniżaniem i
pogardzaniem. Najpotężniejszą przyjemnością nie są wcale doznania seksualne lub
kulinarne, ale duchowe nasycanie się poprzez upadlanie drugiego człowieka.
Dusza bez Boga doświadcza w głębi poczucia własnej nicości. Słusznie, nie godzi
się z tym stanem. Niestety, zamiast zwrócić się ku Bożemu wypełnieniu, obiera
zupełnie inną drogę. Specyfiką tej błędnej drogi jest konstruowanie poczucia
swej „boskiej wartości” poprzez unicestwianie drugiego. Pogardliwe słowo staje
się wtedy synonimem ostentacyjnego manifestu: „spójrz, to ja jestem boską
wspaniałością, a ty jesteś badziewiem, żałosną pomyłką ewolucji”.
Ten mechanizm jest jeszcze bardziej niebezpieczny
w przypadku osób, które uznają się za głęboko wierzące w Boga. Co tutaj jest
rdzeniem pokusy? Otóż posiadana w swych oczach wiara może stać się powodem
zlekceważenia czy wręcz pogardzenia człowiekiem, który postrzegany jest jako
„bezbożny”. Diabeł wtedy „podpuszcza”, aby w poczuciu swej pobożności rzucać
„święte gromy” na „odrażających bezbożników”. W codzienności, najczęściej jest
to subtelny komunikat: „ja jestem lepszy, a ty jesteś gorszy”. Ewangelia
zostaje wykorzystana do tego, aby drugiego uznać za gorszego.
Powiedzmy jasno i wyraźnie! Jeśli w człowieku
występuje przyzwolenie na uczucia wywyższania się, lekceważenia i pogardy,
wówczas jest to ewidentny znak, że w sercu Boga żywego nie ma; nawet jeśli usta
głoszą Boga. Gdzie jest pogarda, tam nie ma miłości, czyli nie ma Boga. Jeśli
np. osoba konsekrowana lub żyjąca w sakramentalnym małżeństwie potraktuje
pogardliwie kogoś, kto ma kolejnego „towarzysza bez ślubu”, to wówczas gardzi
samym Bogiem. Jeśli wierzący odniesie się z pogardą do alkoholika, który
przepija wszystkie pieniądze, wówczas pogardza samym Bogiem.
To prawdy płynące z nauki Jezusa. Np. odnośnie
miasta Kafarnaum, które szczyciło się swą wspaniałą synagogą i, pogardzając
innymi, oczekiwało Boskiego wyniesienia do nieba, Jezus wypowiada twarde słowa:
„Aż do Otchłani zejdziesz!” (por. Łk 10, 13-16). Słowa te spełniły się. Niegdyś
wspaniałe miasto, teraz stanowi jedynie starożytną ruinę. Piękna synagoga
zamieniła się w zgliszcza. Warto zapamiętać tę historię. Jest to ostrzegająca wizualizacja
tego, co dzieje się z pyszną duszą, która pogardza innymi. Wspaniałość, która
poniża innych, z czasem zawsze zamienia się w przerażające zgliszcza. Niektórzy
początkowo upajali się „wzorcowością” swego małżeństwa, pogardliwie ironizując
z pokręconych losów innych rodzin; potem okazało się, że sami weszli w relacje,
które doprowadziły do zejścia na jeszcze niżej położone „moralne dno”.
Kto nie pogardza drugim, zyskuje szacunek. Gdyby
jednak doświadczył pogardy, spokojnie da sobie w życiu radę. Ma bowiem w sobie
Ducha Świętego, który udziela potrzebnego światła i duchowej mocy. Tym bardziej
jest to słuszne, gdy będziemy pokornymi świadkami Jezusowej miłości. W
przypadku ewentualnego ataku warto przypominać sobie zapewnienie Jezusa: „Kto
was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi,
gardzi Tym, który mnie posłał”. Nawet najbardziej pogardliwe spojrzenie lub
słowo, przeżywane razem z Jezusem, zostanie przezwyciężone i
stopione w ogniu Bożej Miłości. Dzięki temu, nawet otrzymując cios pogardy,
serce zachowa pełen równowagi pokój oraz bezinteresowny szacunek i
życzliwość wobec każdego człowieka.
3 października 2014 (Łk 10, 13-16)