Otworzyła się… Posłuchała sloganu: „Otwórz się
na drugiego człowieka”. W odpowiedzi otrzymała życiowy cios. Potem potrzebowała
wiele czasu, aby w ogóle „stanąć na nogi”… Stała się radykalną zwolenniczką
postawy: „Zamknij się!”. Tak to niestety bywa z niektórymi pięknymi sloganami,
które czynią więcej krzywdy aniżeli dobrego… Bardzo trzeba uważać na słowa:
„Otwórz się”. Zły duch często przeinacza to Jezusowe słowo i potem pustoszy
ludzkie dusze. Jak to robi?
Otóż najpierw występuje nawoływanie do postawy
otwartości. W głowie odbiorcy abstrakcyjny człowiek zostaje utożsamiony z
dobrem. I tu jest punkt newralgiczny. Człowiek jako Boże stworzenie jest
oczywiście dobry, wręcz „na obraz Boży”. Ale konkretny człowiek może ten obraz
podjąć lub roztrzaskać. W praktyce życia ludzie zachowują się „jak ludzie” lub
„jak nie-ludzie”. Wszyscy mają taką samą godność dziecka Bożego, ale jedni
dzban tego daru niosą, zaś inni go wyrzucili i potłukli. Kto tego rozróżnienia
nie weźmie pod uwagę, słono za to w życiu zapłaci. Albo zmarnuje szansę na
wielkie dobro, albo padnie ofiarą wielkiego zła.
Przy kontakcie z dobrym człowiekiem, im bardziej
się otworzymy, tym więcej Bożego dobra otrzymamy. Gdy człowiek źle czyni, im
bardziej się na niego otworzymy, tym bardziej nas zdemoluje. Pod płaszczykiem
„otwórz się na człowieka”, zły duch dokonuje tu aktu destrukcji.
Można to przyrównać do otwarcia drzwi domu. Gdy
o otwarcie prosi dobry człowiek, to owocem jego wejścia będzie Boże
Błogosławieństwo. Wielka radość i szczęście głębokiego spotkania. Nieotwarcie
drzwi byłoby niepowetowaną stratą. Ale gdy chce wejść zły człowiek, lepiej nie
otwierać. Ów złodziej, gdy otrzyma zgodę na wejście, zdemoluje nam wnętrze i
może okraść z tego, co najcenniejsze. Potem powstaje mechanizm lękowy, w którym
otwarcie drzwi od razu kojarzy się ze śmiertelnym niebezpieczeństwem.
Paraliżująca obawa, aby znów nie być skrzywdzonym.
Tym razem zły duch generuje myśl: „Zamknij
się!”. Do jednego worka zostają wrzuceni wszyscy ludzie: zarówno czyniący
dobro, jak i zło. Następuje totalne zamknięcie serca. Tabliczka z napisem
„zamknięte” zostaje postawiona także przed Jezusem. Zły duch dopina swego celu.
Bóg zostaje oskarżony jako potencjalny złoczyńca i otrzymuje absolutny zakaz
wstępu do serca. Serce bez Stwórcy umiera w bólu zamknięcia się w sobie…
Jak w takim razie rozumieć „otwórz się”?
Szukając odpowiedzi, zwróćmy uwagę na precyzję ewangelicznego zapisu odnośnie
zachowania Jezusa w trakcie uzdrawiania głuchoniemego: „a spojrzawszy w niebo,
westchnął i rzekł do niego: „Effatha”, to znaczy „Otwórz się” (por. Mk 7,
31-37). Jest to przede wszystkim zaproszenie, aby otworzyć się na Boga,
jako tego, który pragnie nas wypełnić darem swej uzdrawiającej obecności. Jezus
nie chce być uznany za cudownego magika. Dlatego wskazuje na niebo, które
symbolicznie oznacza Boga. Poprzez westchnienie niejako przyjmuje Bożego
Ducha. Tak więc słowa „Otwórz się” są przede wszystkim wezwaniem, aby otworzyć
się na Boga. Jezusowi zawsze warto otwierać drzwi swego wnętrza, gdyż wypełnia
nas miłującą Obecnością.
Owocem Bożej miłości jest mądrość, która pozwala
rozróżnić, jakim duchem jest wiedziony człowiek, którego spotykamy. Jeśli
czujemy złego ducha, nie można się otwierać. Gdy konieczna jest rozmowa,
podstawą jest czujna uwaga na każde słowo; zawsze trzeba rozmawiać z miłością,
ale niezbędna jest świadomość, że nieraz mamy przed sobą wroga! To nas uchroni
przed niebezpieczeństwem.
Gdy człowiek jest z Bożego Ducha, warto ufnie
otworzyć się. Tak uczynił głuchoniemy przed Jezusem, dzięki czemu został
uzdrowiony. Spotkanie z Bożym człowiekiem pomaga nam lepiej słyszeć i mówić
zgodnie z wolą Bożą. Doświadczamy wtedy pokoju serca oraz mamy kojące poczucie
większego wewnętrznego ładu i rozumienia siebie. Jest to owoc działania Ducha
Świętego, który wypełnia nas i uzdrawia swą obecnością.
13 lutego 2015 (Mk 7, 31-37)