Tylko jedna osoba wystarczy, aby... wyrządzić
nam poważną krzywdę. Nie trzeba wielkich złowrogich tłumów. Co więcej, nawet
pośród ogólnej ludzkiej życzliwości, szatan jest w stanie przeprowadzić swój
zabójczy atak posługując się "zwerbowaną" osobą…
W życiu spotykamy wielu ludzi. Podobnie jak my,
każdy ma swe „blaski i cienie”. Od jednych doświadczamy więcej dobra, z innymi
idzie jak po grudzie. Z reguły jednak istnieje przynajmniej minimalna
płaszczyzna porozumienia. Podświadomie zakładamy, że druga osoba respektuje
podstawowe zasady moralne. Stąd płynie nasza wiara w sens rozmów i działań,
które inspirowane są prawdą, uczciwością i dobrocią. Im coś lepiej i
rzetelniej uczynimy, ufamy, że tym większe dobro z tego wyniknie.
Niestety, nie zawsze tak jest. W życiu zdarzają
się jednostki ludzkie, dla których prawda nie ma żadnej wartości. Liczy się
tylko własna korzyść i wszelkie manipulacje są dozwolone. Do tego dochodzi
szatan, który taką osobę utwierdza w przekonaniu, że „białe” jest „czarne”, lub
odwrotnie, w zależności od potrzeb. Działa wtedy swoista „zasada przemnażania
przez minus jeden”. To znaczy im bardziej ukażemy prawdę, tym bardziej zostanie
to zmanipulowane i przedstawione jako „kłamstwo w ustach kłamcy”. Im więcej
dobra okażemy, tym bardziej spotkamy się z zarzutem i oskarżeniem o bycie
„złoczyńcą, który czyni zło”. Czyli zgodnie z matematyczną regułą: im większa
liczba dodatnia jest przemnażana przez minus jeden, tym rezultat końcowy jest
większą liczbą ujemną.
Niebezpieczny człowiek działa pod wpływem złego ducha.
Nie znaczy to, że biega z kociołkami pełnymi gorącej smoły. Zewnętrznie
aparycja może być normalna, ale podejmowane działania mają w sobie uśmiercającą
truciznę. W takich przypadkach trzeba być bardzo uważnym. Przede wszystkim nie
można być naiwnym, gdy dla kogoś życie i prawda nie mają żadnej wartości, choć
pozorne deklaracje mogą być całkiem odmienne.
Jeśli mamy silną pozycję w świecie, możemy
próbować zwyciężyć zaistniałe zło. Jeśli jednak jesteśmy ubogimi, to
istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że zostaniemy zignorowani lub
bezpardonowo zdeptani. W rezultacie rzeczywisty złoczyńca będzie chodził w
glorii sprawiedliwego, zaś człowiek uczciwy zostanie skazany jako przestępca.
W sytuacjach konfliktowych o dobra materialne z
reguły lepiej nie podejmować bezpośredniej ostrej konfrontacji. Stracimy
zdrowie i resztki pieniędzy, a nawet możemy być fizycznie okaleczeni. Dlatego
Jezus proponuje: „Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko” (por. Mt 5, 20-26).
Nawet jeśli coś niesprawiedliwie stracimy, to przynajmniej zachowamy zdrowie,
pokój serca i uchronimy się przed poważniejszymi stratami. Zdarzają się
przypadki, że ktoś procesuje się latami o pieniądze, ciągle przegrywając, w
końcu "wykończony" popełnia samobójstwo. Czy warto?
Oczywiście co innego, gdy ktoś decyduje się
heroicznie umrzeć dla prawdy. Jest to akt świętości, ale wtedy nie ma żadnych
zaskoczeń. Męczennik nie jest ofiarą naiwności i nieświadomości. Wie, że
zostanie oczerniony, oskarżony i zabity. I po prostu spokojnie robi to, co ma
robić, w imię Woli Bożej …
W tych zmaganiach, Jezus przestrzega, aby nie
ulec pokusie gniewu i osądzania swego przeciwnika. Kto tak czyni, „podlega
karze piekła ognistego”. To nie Bóg karze, ale człowiek sam siebie. Odpowiedzią
na doznaną krzywdę nie może być przekleństwo, złorzeczenie i samosąd. Jest to
bowiem odrzucenie Boga i otwarcie serca na szatana, który po ataku "od
zewnątrz", teraz chce zadać jeszcze potężniejszy cios i "dobić"
"od wewnątrz". Najlepszą reakcją obronną jest ufność pokładana w Bożą
Opatrzność, Miłosierdzie i Sprawiedliwość. Dzięki temu zachowujemy pokój serca.
Zarazem otrzymujemy Ducha Świętego, który „krok po kroku” prowadzi i udziela
nam daru mądrości. Mądrość ta polega na tym, że trwając w postawie miłości,
zyskujemy wewnętrzne poznanie, jak działa atakujące zło. Dzięki temu nie
stajemy się naiwną ofiarą przewrotności. Niejako przechodzimy po "Bożej
kładce" ponad rwącym strumieniem zła. Maryjo, czuwaj nad nami…
27 lutego 2015 (Mt 5, 20-26)