Interpretacja samotności


Samotność niechciana niektórych osób… Wnętrze wypełnia pragnienie małżeństwa i założenia rodziny. Lata upływają nieubłaganie, ale marzenie wciąż pozostaje niespełnione. Najczęściej podstawą do rozeznania drogi życiowej jest myśl w rodzaju: „Skoro chcę mieć męża/ żonę i dzieci, to znaczy mam powołanie do małżeństwa i do założenia rodziny”. Stąd bierze się uporczywa niezgoda na istniejącą samotność i nadzieja, że w końcu nastąpi dzień ślubu…  

Niestety, rozumując w tym stylu, można nieraz trwać w „stanie bolesnego zawieszenia” aż do śmierci. Sednem bólu jest wewnętrzny dramat: serce wybiera życie z kimś, a życie zmusza do niechcianej, samotnej egzystencji. To generuje poczucie niespełnienia i bycia gorszym:  skoro nikt mnie nie chce, to znaczy jestem gorsza/gorszy. Pojawia się swoisty żal, a nawet cicha zazdrość, zarówno wobec osób w małżeństwach, jak i osób konsekrowanych. Pierwsi są postrzegani jako szczęśliwi, gdyż odnaleźli swą „drugą połówkę”, zaś drudzy mają powód do radości, gdyż dobrowolnie wybrali samotność i poświęcili się Bogu. Ale jak pogodzić się z przeżywaną sprzecznością: chciane małżeństwo i niechciana samotność, niejednokrotnie z dodatkiem pretensji do Pana Boga?

Aby uniknąć trwania w martwym punkcie, warto wskazać na pewien poważny błąd w interpretacji doznawanych przeżyć. Otóż z pragnienia mężczyzny lub kobiety, jako męża lub żony, nie wynika automatycznie powołanie do małżeństwa ! Takie odczuwanie jest przede wszystkim odzwierciedleniem treści zapisanych w naturze ludzkiej. Zdrowy mężczyzna pragnie kobiety, zaś zdrowa kobieta pragnie mężczyzny. To pierwotne doświadczenie może oznaczać zarówno powołanie do małżeństwa, jak i do życia samotnego. Te dwie opcje należy brać pod uwagę!

Jeśli ktoś podejmuje życie w celibacie, może mieć początkowo nawet mocne pragnienie małżeńskiej relacji. Nieraz zdarza się, że wybór celibatu  jest inspirowany brakiem wiary, że można być przez „kogoś chcianym i kochanym”. Ale potem z czasem następuje dojrzewanie i ostatecznie samotność staje się umiłowanym stanem życia, wobec którego nawet realna możliwość najwspanialszego małżeństwa już nie jest „żadną konkurencją”. Tę dynamikę należy dobrze interpretować. Od samego początku samotność jest tutaj darem udzielanym przez Boga. Ale człowiek w pierwszym etapie tego nie dostrzega. Konkretna decyzja „tak, zgadzam się” umożliwia potem działanie Bożej łasce, która dogłębnie przeobraża egzystencję człowieka. Pierwotne pragnienie małżeństwa i niechciana samotność zostają przekształcone w dogłębną rezygnację z małżeństwa i nawet fascynację samotnością.

Tak więc, jeśli ktoś pragnie małżeństwa, nie oznacza to w sposób konieczny powołania do małżeństwa. Niezbędna jest weryfikacja przez życie. Jeśli nastąpi spotkanie żony lub męża, jest to konkretne potwierdzenie. Jeśli tej obecności brak, mimo upływu lat, to istnieje poważne prawdopodobieństwo, że poprzez zewnętrzne uwarunkowania Bóg wskazuje na powołanie do samotności.  Proces duchowy polega wtedy na wewnętrznej zgodzie: „Tak, chcę żyć w samotności”. Jest to dobrowolny wybór samotnej drogi. Taka decyzja umożliwi działanie Bogu, który poprzez łaskę wcześniejsze „nieszczęście” przeobrazi w późniejsze szczęście.

Warto jeszcze dodać, że nieraz na skutek błędnej wizji miłości, jakaś jedyna, niepowtarzalna szansa jest przeoczona lub zmarnowana. Nawet w takim przypadku, człowiek nie jest skazany na nieszczęście. Bóg w zaistniałych realiach udzieli łaski, aby pokochać samotność. Ważne! Miłosierdzie Boże nie daje po raz kolejny kopii zaprzepaszczonej szansy. Czasu się nie cofnie. Pomoc Boża polega na tym, że pomimo popełnionego błędu, w zaistniałych realiach dopłyną specyficzne łaski uszczęśliwiające.

Pamiętajmy jednak! W perspektywie Nieba, nie jest najważniejsze bycie lub niebycie w małżeństwie. Jezus tłumaczy, że gdy ludzie „powstaną z martwych, nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, ale będą jak aniołowie w niebie” (por. Mk 12, 18-27). Tak więc w Niebie wszyscy będziemy jako aniołowie. Głębia uszczęśliwiających więzi nie będzie zależała od rodzaju drogi na ziemi, ale od stopnia wewnętrznej zgody na Wolę Bożą…  

3 czerwca 2015 (Mk 12, 18-27)