Ból ciała i cierpienie duszy spontanicznie
wywołują negatywne reakcje. Bardzo łatwo pojawia się narzekanie, a nawet złość
i bunt wobec doświadczanych uciemiężeń. Z wnętrza wydobywa się rozpaczliwe
pytanie: dlaczego trzeba dźwigać te wszystkie ciężary? Szatan kusi, aby
wypowiedzieć przekleństwa w odpowiedzi na życiowe udręczenie. Nie ma sensu
korzystać z takich rozwiązań, które dają co najwyżej chwilową, pozorną ulgę.
Potem stan ducha ulega jeszcze bardziej pogorszeniu. Człowiek oddala się od
kojącego strumienia Bożej łaski, wchłaniając truciznę wtłaczaną przez złe
duchy.
Najlepiej iść za Jezusem, który proponuje:
„Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż
swój i niech Mnie naśladuje” (por. Mt 16, 24-28). Oto styl życia, który pozwala
uzyskać rewelacyjne efekty. Zaparcie się samego siebie nie oznacza
masochistycznego aktu autodestrukcji. Jest to zgoda na ból i cierpienie,
co umożliwia konstruowanie duchowego wnętrza i pozytywnie wpływa także na
ciało. Nie można jednak zatrzymać się na chłodnych słowach: „Niech już tak
będzie”. Optymalne owoce są wtedy, gdy gorącym sercem wołamy: „Panie, bądź
uwielbiony w każdym miejscu mego cierpiącego i wycieńczonego ciała, w każdym
obszarze mej umęczonej duszy”.
Z uwielbieniem ściśle łączy się
dziękczynienie. Warto dziękować za to, czego jeszcze nie ma, a czego pragniemy.
Nawet w największej chorobie głęboki sens ma dziękowanie za dar zdrowia. Gdy
człowiek koncentruje się na bólu, wtedy jeszcze bardziej ten ból wzmacnia. Gdy
w centrum zainteresowania jest Chrystus, wtedy poprzez modlitwę Boża łaska
przenika duszę i ciało. Dusza doznaje pocieszenia. Łaska działa jak potężny
środek przeciwbólowy, który ogranicza, a nawet blokuje destrukcyjne bodźce
chorobowe. Jednocześnie dusza i ciało otrzymują komunikat, że mają być
maksymalnie zdrowe. To powoduje, że na miarę możliwości niejako dopasowują się
do otrzymanego polecenia.
W ten sposób zaparcie się siebie powoduje, że
Chrystus może doprowadzić nasze ciało do stanu możliwie najlepszego w danej
sytuacji. Ale najważniejsze jest to, że poprzez postawę wyrzeczenia się siebie
pierwsze miejsce w duszy zajmuje Bóg. Dzięki temu dusza doznaje
umocnienia, pocieszenia i staje się wolna wobec światowych pokus. Gdy brak jest
wyrzeczenia, wtedy świat brutalnie wchodzi z butami w pustą przestrzeń duszy.
Choć pozornie jest to „pomocna obecność”, tak naprawdę jest to niszczycielska
inwazja, która powoduje wiele szkód, a nawet totalnych zniszczeń. Jezus mówi
wyraźnie: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a
na swej duszy szkodę poniósł?”.
Sprawy wyglądają zupełnie inaczej, gdy poprzez
rezygnację ze swego życia człowiek ufnie przyjmuje Chrystusa i Jego Życie. Jest
to życiodajne umieranie. Utrata siebie z powodu Jezusa to najlepszy sposób,
aby na nowo odzyskać siebie. Sercem nowego życia jest zjednoczenie z
Bogiem. Obecność Boga sprawia, że człowiek jest w stanie coraz pełniej
odchodzić od świata. Coraz głębsza samotność i milczenie, to umieranie, które
nie jest formą samounicestwienia. Rezygnacja z relacji międzyludzkich oraz
maksymalne ograniczanie wypowiadanych słów jest utratą, która pozwala pełniej
przyjmować Boże obdarowanie. Duch Święty niejako przejmuje stery i prowadzi
człowieka każdego dnia poprzez doczesność do Wieczności.
Dziękuję Bogu, że daje mi nowe, mocne
pragnienie, aby jeszcze bardziej wejść w przestrzeń samotnego umierania w
ciszy, pośród murów Eremu. Bóg wszystko widzi. Gdy znikają ludzkie kontakty, sam
udziela bezpośrednio tego, co jest konieczne do dalszego istnienia. Zarazem w
Bogu każda autentyczna ludzka miłość i dobroć nadal trwa, doznając zarazem
oczyszczenia i uwznioślenia. Samotne umieranie w ciszy to Boża metoda, aby jak
najlepiej przygotować się do wiecznego życia: w pełni zdrowia i w najczystszej
miłości… Doskonałe zjednoczenie z Bogiem i z każdym człowiekiem, który kocha i
pragnie być kochany…
7 sierpnia 2015 (Mt 16, 24-28)