Szelest stąpania po jesiennych liściach… Jakże niezwykłe echo odgłosów, które dobiegają z wielkiego kosmicznego placu boju. O każdą ludzką duszę, Twoją i moją, toczy się walka pomiędzy Chórami Anielskimi i diabelskimi zastępami…
Tak! „Prawdziwe istnienie” jest
synonimem „ciężkiego trudu istnienia”. Jedynie człowiek, który pozornie
istnieje, może mówić o „lekkiej radości istnienia”. Nie ma większego
znaczenia, czy słowo „Bóg” jest wtedy na ustach, czy go nie ma. Istotny jest
rzeczywisty stan serca. Wówczas ciało, fizycznie istniejące, porusza się
wprawdzie w przestrzeni i czasie, ale dusza umiera. Pod
warstwami cielesnych iluzji, coraz głębiej rozpościera się duchowa
pustka. Egzystencja nie jest nawadniana czystą wodą z Bożego Źródła, ale
podlega zanieczyszczeniu przez światowe brudy. Człowiek nieustannie znajduje
się na rozdrożu. Wciąż od nowa trzeba wybierać pomiędzy „Bożą świątynią” i
„światowym targowiskiem”. „Szatańska ośmiornica” nieustannie podejmuje próby,
aby ogarnąć swymi mackami, zadusić wolę istnienia i zamienić ludzkie życie w
absurdalną wegetację. W tych morderczych zmaganiach wielką pomocą
może być prawda o „trzech świątyniach”. A cóż to takiego?
Chodzi o trzy fundamentalne rozumienia
świątyni. W pierwszym sensie takim mianem możemy określić cały fizyczny
świat, zewsząd nas otaczający. Nie jest to zespół przypadków, ale precyzyjnie
skomponowany przez Boga „sensowny organizm”. Kto ma otwarte serce i jasny
umysł, ten nawet w zwyczajnych kamieniach potrafi dostrzec „coś”, co pomaga
istnieć. Świat jako świątynię odkrywamy poprzez kontemplację. Uważne
wpatrywanie się w piękno natury sprawia, że doświadczana niemoc
przeobraża się w pragnienie ujrzenia, co pojawi się za kolejnym zakrętem
dalszej drogi istnienia. Samotne siedzenie na dużym polnym kamieniu, nieopodal
niezwyczajnie zwyczajnego lasu, staje się doświadczeniem Obecności.
Uśmiercająca beznadzieja jest stapiana w blasku słonecznych promieni, stając
się tworzywem życiodajnej nowej Nadziei. Wietrzne uwertury, przedziwnie przeniknięte
Odwieczną Ciszą, sprawiają, że światowy chaos ustępuje miejsca Boskiej
Harmonii. Na dnie serca z mocą wytryskuje myśl: Bóg istnieje. Świadomość
istnienia Stwórcy pomaga dotrzeć do nieodkrytych dotąd pokładów żył „złota
istnienia”.
Jeszcze głębszy jest drugi sens. Tym razem
świątynia oznacza budowlę uczynioną ludzkimi rękami, aby móc jak najpełniej
rzucić się w Boskie Ramiona. Zwykły pustelniczy mur może być niezwykłą pomocą w
owocnym przeżywaniu czasu od porannego przebudzenia do nocnego pójścia spać.
Codzienne spoglądanie na kamienie, tworzące mur, przypomina proces
ładowania akumulatora, który jest podłączony do źródła prądu. Tym Świętym
Źródłem jest sam Bóg, który obdarza swym Odwiecznym Istnieniem. W duszy zostaje
wydobyta pamięć o pustynnych obszarach, które poprzez swe ubóstwo nie
przysłaniają Boga, ale z wielką pokorą Go odsłaniają. Tam, gdzie żył św. Paweł
Pierwszy Pustelnik, pustynia nie jest piaszczysta, lecz kamienista. W ten
sposób kamienny pustelniczy mur staje się „uniżonym podnóżkiem” dla Jezusa
Chrystusa, który najpełniej zamieszkuje w Najświętszym Sakramencie. Dla
chrześcijanina najwyższą formą wybudowanej świątyni jest kościół lub kaplica,
gdzie Bóg nieustannie przebywa w darze Eucharystii. Człowiek wchodząc w orbitę
eucharystycznego promieniowania jest przez samego Chrystusa dyskretnie
przeprowadzany ze śmierci do życia.
Ta prawda najpełniej ujawnia się w perspektywie
trzeciego sensu świątyni, który wskazuje na ciało ludzkie. Pewnego
razu Jezus oznajmił, że jest w stanie wznieść „w trzech dniach” zburzoną
świątynię. Pomyślano, że mówi o świątyni Jerozolimskiej. Jan Ewangelista jednak
wyjaśnia: „On zaś mówił o świątyni swego ciała” (por. J 2, 13-22). Tak! W
Chrystusie otrzymujemy moc, aby w przestrzeni naszego ciała dokonywało się
przechodzenie ze śmiertelnej pustki do życiodajnej pełni autentycznego
istnienia. Piękne krajobrazy i święte budowle są jedynie środkiem do tego, aby
ludzkie ciało było oczyszczane z wszelkiego światowego targowiska i stawało się
coraz pełniej mieszkaniem Ducha Świętego. Oto najświętsza droga, która wiedzie
do absolutnej radości prawdziwego i głębokiego
istnienia…
9 listopada 2015 (J 2, 13-22)