Pytania i czujność


W rozmowach otrzymujemy różne pytania. W odniesieniu do odpowiedzi, warto przyjąć praktyczną zasadę. Jaką? Można to wyrazić następująco: „O wszystko można mnie pytać, nie na wszystko odpowiem”. Postępując wedle takiej „filozofii”, zachowujemy pokój serca, zarazem unikamy niebezpiecznych konsekwencji nierozsądnego gadulstwa.  

Pytanie nie jest czymś neutralnym, gdyż zakłada pewne wstępne tezy, przekonania i przedrozumienia. Nieraz pytający przekazuje jakąś niedopuszczalną sugestię, manipuluje podtekstem, niedwuznacznie coś insynuuje lub usiłuje wydobyć informacje, do których absolutnie nie ma żadnego prawa. Trzeba uważać na pytania „dwupoziomowe”, gdzie na pierwszym poziomie już została „wmówiona” określona odpowiedź. Na przykład klient spogląda na podobne produkty, a sprzedawca sugestywnie pyta: „Podać produkt A czy B?”. Takie zapytanie zakłada, że już została podjęta decyzja o kupnie i tylko  rozważany jest konkretny wybór.  A przecież coś takiego wcale nie musiało mieć miejsca. Jest to wmawianie decyzji o kupnie, choć ktoś może tylko ogląda i nic nie zamierza kupować. Uczciwe pytanie powinno brzmieć, np.: „Czy coś podać?”, „W czym mogę pomóc?.

Osoby dające się manipulować często udzielają tylko pozornie własnych odpowiedzi, gdyż tak naprawdę wypowiadają jedynie to, co zostało  im wcześniej odpowiednio zasugerowane lub wręcz „wdrukowane”. Istnieją pytania, które w ogóle nie powinny być stawiane; ewentualnie nie powinny pojawić się w ustach danej osoby lub w danym kontekście.  Gdy człowiek inteligentnie wychwyci manipulacyjne lub wścibskie nieprawidłowości, ma moralne prawo ostro zareagować. Lepiej jednak dopuszczać możliwość każdego pytania i nie denerwować się. Przy okazji jest to pomocą w ćwiczeniu pokory i miłosiernej wyrozumiałości.

Ale super ważne! Taka „pokojowa postawa” nie oznacza, że powinna być udzielona odpowiedź. Generalnie należy odpowiadać tylko wtedy, gdy mamy pewność, że służy to dobru i prawdzie. Zawsze bardzo się cieszę i jestem wzruszony, gdy otrzymuję szczere pytania w kwestii rozwiązywania różnych problemów, zwłaszcza duchowych. Na ile potrafię „rozumem i z serca” odpowiadam, mając cichą nadzieję, że choć troszeńkę ma odpowiedź  będzie przydatna w prowadzonych przez  kogoś poszukiwaniach woli Bożej. Gdy nie ma pewności, że celem jest „prawda w miłości” i „miłość w prawdzie”, wtedy najlepiej całkowicie milczeć lub dyplomatycznie odpowiadać w ten sposób, aby nic istotnego nie powiedzieć. Nieraz jest to bardzo mądre rozwiązanie, gdyż nie powstaje „napięcie konfrontacji”, zarazem nie dajemy się wykorzystać i nikogo nie krzywdzimy nierozsądnym gadulstwem.

Tak! Trzeba być czujnym. Pewna kobieta miała bardzo przykre doświadczenie. Przez pewien  czas odpowiadała na „troskliwe pytania” swej znajomej. Po czasie okazało się, że nie była to forma „koleżeńskiego zatroskania”, ale podstępne wyciąganie informacji, które potem były wykorzystywane w walce politycznej i biznesowej. Owa "koleżanka" nie miała zahamowań nawet przed szantażem emocjonalnym, polegającym na oskarżaniu o nieufność w przypadku braku „wystarczająco pełnych” odpowiedzi. Gdy zorientujemy się, że ktoś usiłuje jedynie zdobyć materiał do swych nieczystych działań, wtedy trzeba bezwzględnie brać przykład z samego Jezusa, który w takich przypadkach nie odpowiadał. Wyraziście ilustruje to epizod, gdy „przystąpili do Niego arcykapłani i starsi ludu z pytaniem: „Jakim prawem to czynisz? I kto Ci dał tę władzę?” (por. Mt 21, 23-27). Chodziło o nauczanie Jezusa w świątyni. Po wykazaniu braku czystych intencji u swych rozmówców, Jezus podsumował: „ Ja wam nie powiem, jakim prawem to czynię”.  

Nigdy nie powinniśmy czuć się zobowiązani do odpowiedzi, gdy pytający „nie jest przejrzysty”, treść pytania budzi podejrzenia lub czyjeś „przepytywanie” jest po prostu przejawem  próżnej i wścibskiej ciekawości. Ważne, aby o tym szczególnie pamiętały osoby mało asertywne, które często padają ofiarą różnych manipulacji lub w przypadku zachowania milczenia mają potem niepotrzebne poczucie winy.

14 grudnia 2015 (Mt 21, 23-27)