Odkrywać bogactwo bliskiej osoby



Niektórych ludzi spotykamy tylko co pewien czas. Ale są także ci, z którymi mamy nieustanny kontakt w naszej codzienności. Każdego dnia ujrzana twarz, usłyszane słowa, podana ręka. Wiele wspólnie przeżytych chwil, zarówno dobrych jak i złych. Coraz więcej sytuacji, które są powtarzane wedle dobrze już znanego  scenariusza. Bezwiednie zaczyna się tworzyć przekonanie „ja już Cię znam”.

            W podtekście takie stwierdzenie zakłada, że wszelka niewiadoma zniknęła. Bliski człowiek w niczym nie jest już w stanie mnie zaskoczyć. Wielką rolę zaczyna odgrywać tu wytworzony we własnym umyśle obraz drugiego. Ten obraz zaczyna stawać się ważniejszy od człowieka, którego dotyczy. Wszystkie kolejne zachowania, słowa, gesty są interpretowane w świetle tego stworzonego obrazu. Wygodna etykietka w formie przekonania, że już drugiego poznałem. Co więcej, ewentualna przemiana współmałżonka, znajomego nie jest już brana pod uwagę na poważnie. On już się nie zmieni. Drugi zostaje wsadzony na stałe w ramy naszego obrazu. Nawet jeśli pojawiają się zupełnie nowe postawy  i tak zostaną  zinterpretowane w kluczu przeszłości.  

           W Ewangelii Jezus przyszedł pewnego razu do rodzinnego miasta Nazaret. Głosił Słowo Boże oraz pragnął dokonać cudów. Mieszkańcy stanęli wobec ewidentnego faktu mądrości Bożej i cudów. Moc przyzwyczajenia okazała się jednak silniejsza. Pamiętali Jezusa jako zwykłego człowieka mieszkającego pośród nich. Nic szczególnego. Zamiast z wiarą otworzyć się na tę nowość, „powątpiewali o Nim”. Zamknęli swoje serca i umysły. Nadal widzieli tylko człowieka, a nie dostrzegli Boga. W konsekwencji nie doświadczyli Bożej mocy słów i czynów Jezusa.
           Wielki błąd mieszkańców Nazaretu, który wciąż jest powtarzany, polega na owym zamknięciu. Już kogoś poznałem. Wiem, że nic nowego już nie wniesie. To tragiczna pomyłka, bo tak naprawdę człowiek jest wielką tajemnicą i umysł nigdy jej nie zgłębi. Pod codziennie widzianą twarzą, kryje się niezgłębione serce. Pewien mężczyzna po odwiedzinach swej żony, patrząc przez okno, jak wychodziła ze szpitala, stwierdził do stojącego obok znajomego: „Wiesz? Trzydzieści już lat jestem z tą kobietą i coraz bardziej nie wiem, kim ona jest…”. Rewelacja! To właśnie jest sensowna droga. Jaka? Coraz bardziej pokornie uznawać, że nie znam tej bliskiej osoby: męża, żony, dzieci. Jeśli uważam, że już znam, to popadam w pyszną iluzję. Kostnieję! Tak, ja nie on! Problem nie jest w drugim, ale we mnie. To ja go uśmierciłem. To ja stałem się ślepcem. Co więcej, ten drugi może naprawdę się zmieniać. Znakiem świeżości ducha jest dostrzeganie tej nowości. Tragedią jest „powątpiewanie” i niewiara w przemianę. Znakiem żywotności mieszkańców Nazaretu byłaby gotowość do ujrzenia nowej mądrości i zdolności Jezusa. Warto pamiętać! Jeśli patrzę dzisiaj na bliską mi osobę, to widzę ją w pewien sposób z wczorajszego dnia. Dzisiaj jest już innym człowiekiem. Dzisiejsza prawda może już znacznie odbiegać od wczorajszej. Karygodnym błędem jest traktowanie przeszłego obrazu jako teraźniejszego.  

          Jeszcze coś bardzo ważnego. Bóg pragnie przemawiać przez człowieka. Gdy ktoś do nas mówi, przez niego słyszymy także głos Boga. Bóg szczególnie pragnie przekazywać ważne sprawy poprzez codziennie spotykane osoby. Zwłaszcza w rodzinie. Nie jest tu istotna postawa moralna. Po prostu, jeśli ktoś jest mężem, to Bóg poprzez niego przekazuje istotne prawdy dla żony. Jeśli ktoś jest żoną, to Bóg poprzez nią komunikuje istotne treści dla męża. Prorok to ten, poprzez którego Bóg przemawia. W tym świetle, mąż jest dla żony niepowtarzalnym prorokiem. Żona jest dla męża niepowtarzalną prorokinią. Widzenie tylko człowieka bez „nadprzyrodzonego naddatku” byłoby wielkim wykasowaniem Bożego głosu. Takie powątpiewanie, to realne kneblowanie Jezusa Chrystusa.

         Przed nami kolejne słowa, gesty męża, żony, dzieci, brata, siostry, współpracownika… Co będzie silniejsze następnym razem? Nasza iluzoryczna zmurszała ramka przeszłości? A może jednak autentyczne ludzkie życie przeniknięte Bożym głosem przyszłości?

6 lutego 2013 (Mk 6, 1-6)