Nasze działania zawsze mają jakąś motywację.
Często jednak pojawia się interesowność wobec ludzi. Mówiąc prościej: „Robię
coś za coś”. Czy jednak takie podejście do drugiego człowieka jest sensowne?
Pozornie „tak”. Gdy jednak spojrzymy głębiej, to okazuje się, że zdecydowanie
„nie”. Dlaczego? Otóż działając interesownie skazujemy się w przyszłości
(bliższej lub dalszej) na niebezpieczeństwo dwóch przykrych doświadczeń:
rozczarowanie lub oszukiwanie siebie.
Rozczarowanie pojawia się, gdy ktoś nie odda. Na
przykład człowiek może być rozgoryczony, że nie spotkał się z należytą
wdzięcznością przyjaciela. A przecież tyle włożył wysiłku, aby pomóc… Z kolei,
gdy ktoś odda, łatwo możemy wpaść w iluzję posiadania wyższych uczuć. Na
przykład przyjaciel spełnił nasze oczekiwania i chwalimy go, że jest wspaniały.
Sądzimy, że go naprawdę kochamy. Prawda zaś może być bardziej prozaiczna. Po
prostu zostały spełnione nasze egoistyczne oczekiwania. Nie ma więc tu miłości,
lecz egoistyczne zaspokojenie.
Może
ktoś pomyśli, że taka analiza jest wprowadzaniem życiowego malkontenctwa. Otóż
zdecydowanie „nie”! Piszę o rozczarowaniu i iluzji nie po to, aby ukazać
jedynie ciemne strony naszej duszy. Wręcz przeciwnie. Traktuję to tylko jako
środek do przyjęcia światła do naszego wnętrza. W takim razie co
robić?
No cóż… Warto coraz bardziej kierować
się motywacją bezinteresowności wobec ludzi. Nie chodzi tu o absolutną
bezinteresowność. Coś takiego nie istnieje. Mówiąc precyzyjnie, warto robić
dobre rzeczy ludziom ze względu na Boga. Nie oczekuję, że otrzymam odpłatę od
człowieka. Nie znaczy to oczywiście, że na nią się zamykam. Jeżeli za dane
dobro otrzymam dobro to świetnie. Cieszę się. Robiłem dla Boga, a jeszcze
dodatkowo mam ludzką wdzięczność. Jeżeli spotka mnie obojętność lub nawet
niewdzięczność, to też się cieszę. Powodem radości jest Bóg, ze względu na
którego czyniłem dobro. Człowiek zawiódł. Trudno. W niczym to jednak mnie
wewnętrznie nie rozbiło. Wspaniale tę postawę ilustruje zdanie św.
Pawła: „W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w
Jezusie Chrystusie względem was”.
Mamy więc wyrazisty obraz drogi interesowności i
bezinteresowności wobec ludzi. W pierwszym przypadku skończymy na rozgoryczeniu
i smutku. Przy drugim podejściu do życia możemy być spokojni. Zawsze będziemy
mieli powód do radości i zadowolenia w tym, co nas spotkało. Źródłem tych
dobrych uczuć będzie sam Bóg. Bóg przychodzi w ten sposób i rozświetla nasze
wnętrze. Jak by i nie było, w sercu będzie dobrze…
22 lipca 2013 (J 20, 1.11-18)