Rekolekcyjne Nawrócenie


Pełne tajemnic Bieszczady. Najbardziej odludna ich część, pozbawiona oznak współczesnej cywilizacji. Wszechogarniająca pierwotność dziewiczej natury. Przeciągłe wycie pobliskich wilków.  Nocne błyskawice i wzmacniane przez góry grzmoty, intensyfikujące klimat duchowej walki. Niepowtarzalne miejsce rekolekcji. Cztery tygodnie pustelniczego zmagania w całkowitym milczeniu i samotności. Ani jednego słowa rozmowy. Bez ludzi. Lokum w postaci przyciągniętego barakowozu. Wewnątrz Ikona Maryi Bramy Niebios, czuwająca nad wszystkim. Dokoła jedynie drzewa bieszczadzkiej puszczy. W pobliżu majestatycznie wijący się pośród skalnych nabrzeży San,  „Święta” rzeka; niepowtarzalne narzędzie w rękach Ducha Świętego. Wszędzie rozpościerająca się dzika zieleń. Gdzieniegdzie resztki dawnych drzew owocowych, ślad po wiosce, której mieszkańców po wojnie wymordowano. Do głębi rozdzierający serce głos, wydobywający się z ziemi nasączonej krwią. Serce słyszy krzyki zabijanych; widzi ludzi żywcem palonych i rozrywanych końmi. Teraz cisza, przenikana jedynie szumem wiatru i mistycznym dźwiękiem, wydawanym przez nieustannie napływające i odpływające wody Sanu. 

Niewyobrażalne rekolekcje; jak dotąd pozwalające najgłębiej doświadczyć sensu Nawrócenia św. Pawła; wydarzenie, dziś liturgicznie wspominane. To były rekolekcje w totalnej prostocie ogołocenia, bez ludzkich nauk. Zwyczajne codzienne siadanie na skale, tuż nad rzecznym strumieniem. Każdego dnia wielogodzinne trwanie, które całkowicie poddaje się temu, co ma się wydarzyć. 

Pierwszy tydzień, nieświadomy odruch głowy zwracającej się  w stronę, skąd napływają wody. Symboliczne spoglądanie w przeszłość, najwyraźniej domagającą się uzdrowienia. Dogłębne wyciszanie wnętrza. Rzeka zaczyna działać niczym wodny strumień, skrupulatnie filtrujący dotychczasową egzystencję.

Drugi tydzień. W świadomości coraz bardziej intensywny obraz poranka sprzed wielu już lat; znikające we mgle czerwone światła odjeżdżającego pociągu. Potem całe lata „aktywności dla Jezusa”, skutecznie zakrywające tkwiący w sercu ból. Jakaż bezcenna wartość totalnie ogałacających rekolekcji, które pozwalają wniknąć w najgłębsze pokłady życia. 

Trzeci tydzień. Nigdy nie myślałem, że „wehikuł czasu” może być całkiem realistycznym określeniem. Przeszłość  stała się bardziej żywa i dotykalna niż teraźniejszość. Profilaktycznie rzucam kamieniami w skały w rzece. Słyszę powrót odgłosu; w porządku, kontakt z teraźniejszością też w pełni zachowany. Niezwykłe odkrycie. Nastąpiło „stłumienie stłumienia”. To znaczy najpierw dokonało się stłumienie bolesnego fragmentu przeszłości. Synonim serca krwawiącego. Zewnętrzna ucieczka w Boga, bez wewnętrznej zgody z Bogiem. Następnie miało miejsce stłumienie tego stłumienia. Doraźny efekt, super praktyczny. Tak funkcjonuje wielu ludzi. Większość? Zwłaszcza ci, którzy próbują sobie i innym wmówić, że są szczęśliwi. To bardzo subtelna technika i szalenie trudna do rozpracowania. Nawet pobyt w klasztorze Kartuzów nie był w stanie tego zdekonspirować. A tam już praktycznie ciężko przed czymkolwiek uciec. Niezwykła moc radykalnej samotności. Dopiero trzeci tydzień wsłuchiwania się w Ducha Świętego, przemawiającego poprzez rekolekcjonistę o jakże wdzięcznym imieniu „San”, pozwolił dotrzeć do zamkniętego w głębinach egzystencji bólu. Nawrócenie. Przemiana nie tylko umysłu, ale przede wszystkim serca. Po raz kolejny obraz mgły w wyobraźni, wspartej mgłami unoszącymi się nad „świętymi wodami” Sanu. Czerwone światła odjeżdżającego pociągu. Piekielny ból przeobrażony w ból Niebiański. „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony”. (Mk 16, 16)

Czwarty tydzień. Zamyślenie. Nagły błysk myśli. O, bezwiednie zacząłem patrzeć w stronę, gdzie odpływają wody Sanu. Przedziwne wrażenie, że pozłacane blaskiem słońca fale, wsparte nadzieją intensywnie zielonej nadbrzeżnej roślinności, wpływają na horyzoncie wprost do niebieskiego nieba, z białymi obłokami.  Filozofowie symbolu orzekliby: naprawdę patrzy w przyszłość, której doczesny sens postrzega w transcendencji spersonifikowanej. A mówiąc ludzkim językiem, chodzi o nadzieję Nieba wedle Woli Jezusa. Fiat, wypowiedziane Jezusowi sercem, ciałem i duszą…   

25 stycznia 2014 (Mk 16, 15-18)