Otwarte Serce


Wielu ludzi dotyka świętych obrazów lub figur w miejscach pielgrzymkowych. Dla części turystów to jedynie magiczny rytuał. Ale dla prawdziwych pielgrzymów, ten gest pobożnego ucałowania lub dotknięcia jest wyrazem głębokiej wiary i otwartego serca. Racjonaliści, czyli wyznawcy rozumu (ratio), nie dokonują rozróżnień i podchodzą do tego wszystkiego z lekceważeniem.   

Doprecyzujmy od razu, że  określenia „racjonalista” nie należy utożsamiać z niewierzącym. Bywają autentyczni niewierzący, którzy do takich gestów pobożności podchodzą z wielkim szacunkiem. Problemem są raczej „wierzący racjonaliści”. Deklarują wprawdzie wiarę w Jezusa, ale tak naprawdę wierzą jedynie w zimne światło swego rozumu. W ich racjonalistycznej definicji, człowiek jest tylko rozumem, bez ciała i serca. Taka zimna maska „poważnie duchowego” izoluje od świata głębokich uczuć i rozumień oraz odcina od uzdrawiającej mocy Jezusa Chrystusa.

W Ewangelii znajdujemy wyrazisty opis, który pokazuje głęboki sens prostego dotyku, połączonego ze szczerym pragnieniem otwartego serca. Gdy Jezus przybył do Genezaret, ludzie „prosili Go, żeby choć frędzli u Jego płaszcza mogli się dotknąć. A wszyscy, którzy się Go dotknęli odzyskiwali zdrowie” (Mk 6, 56). Czy istnieje istotna różnica pomiędzy dotknięciem frędzli płaszcza i obrazu? Nie! Oczywiście, frędzle płaszcza lub obraz same w sobie nie mają zbawczej mocy. Co więcej, nawet fizyczne dotknięcie samego Jezusa nie przynosiło automatycznie rezultatu. Fizyczny dotyk sam w sobie stanowi jedynie połączenie dwóch cielesnych lub cielesno-materialnych przestrzeni. Gdy pewnego razu tłum napierał, tylko jedna kobieta doświadczyła uzdrowienia. Tym razem wszyscy odzyskiwali zdrowie. Dlaczego? Biorąc pod uwagę kontekst całego wydarzenia, odpowiedź jest prosta. Mieszkańcy Genezaret „biegali po całej owej okolicy” i znosili chorych, mając w sercu głębokie pragnienie uzdrowienia. Uzdrowienia dokonywały się dzięki ich wierze w moc Jezusa. 

Ujawnia się niezwykle ważny związek pomiędzy sercem i dotykiem. Sam piękny stan serca nie wystarczy, podobnie jak sam czysto zewnętrzny gest. Dopiero, gdy następuje zespolenie tych dwóch wymiarów, wtedy gest staje się nośnikiem duchowej treści, co owocuje w postaci Jezusowego uzdrowienia. Oto bezcenna jedność: cielesny dotyk, duchowy stan serca, uzdrawiająca moc Jezusa.

Jezus ma Serce doskonale otwarte, które nieustannie promieniuje Miłością. Jest jak Źródło, z którego wciąż wypływa życiodajny strumień. Chodzi teraz tylko o to, aby tej uzdrawiającej wody jak najwięcej zaczerpnąć. Od czego zależy wielkość tego zaczerpnięcia? Otóż zależy od głębi pragnienia i wiary w sercu odbiorcy, czego dotyk jest zewnętrznym wyrazem i nośnikiem. Jeśli serce pozostaje zamknięte, „zamrożone”, wtedy poprzez dotyk nie następuje wchłaniane uzdrawiającej Miłości Jezusa. Miłość ta ścieka po człowieku jak woda po kamieniu. Problemem nie jest tu brak dotyku Jezusa. On nieustannie emanuje Miłością poprzez Obecność. Zaporą jest brak przyjęcia, absorpcji tej Miłości. Można być tuż przy najświętszym człowieku na ziemi i zupełnie nie przyjąć Miłości, którą Jezus przez niego promieniuje. Więcej, jakże wiele zupełnie bezowocnych komunii świętych, które przyjmowane są przez serca zamknięte na Miłość Jezusa! 

Ewangeliczni chorzy po dotknięciu odzyskiwali zdrowie, gdyż przychodzili i dotykali się Jezusa z wiarą i miłością w sercu. Przypominali gąbki, które dzięki „otwartości”, obficie nasyciły się wodą. Im serce jest pełniej otwarte, tym więcej uszczęśliwiającej miłości może wniknąć poprzez dotknięcie.  

Kto z wiarą w sercu dotyka się do-Jezusa,  jest  równocześnie dotykany przez-Jezusa. Im bardziej otwarty dotyk, tym obfitsze jest wypełnienie Jego uzdrawiającą i uszczęśliwiającą Obecnością. W tym świetle, dzięki otwartości, spotkanie z Bożym człowiekiem pozwala poprzez niego doświadczyć samego Boga. Im większa wiara w sercu, tym piękniejszy duchowy owoc fizycznego dotyku Jezusa w Komunii Świętej. Boże, otwieraj nasze serca na uzdrawiający dotyk Twej bezinteresownej Miłości…

10 lutego 2014 (Mk 6, 53-56)