Pragnę tu i teraz


Błagalne wołanie, wydobywające się z głębi serca. Przeraźliwy ból ciała, bezwzględnie dający o sobie znać. Bezgraniczna tęsknota duszy, rozrywająca wnętrzności na drobne strzępy. Nie tylko morze, ale wręcz bezgraniczna przestrzeń pragnienia. Wszechobecne tortury konania dla ciała i ducha. Nawet najmniejsze włókna nie zostają oszczędzone. Czy istnieje jakaś odpowiedź, wobec tego przeszywającego do głębi pragnienia? 

Wielki Piątek niesie w sobie potężne światło, które płynie z Chrystusowego wołania na Krzyżu. Będąc u kresu wytrzymałości, Jezus wypowiada jedno słowo, które ma w sobie świętą moc ukierunkowania całego życia. To wypowiedziane ludzkimi i Boskimi ustami: „Pragnę” (J 19, 28).  Jezusowe zawołanie radykalnie różni się od logiki tego świata. To  całkowite zaprzeczenie egoistycznego pragnienia. Na czym polega istotna różnica?  
Egoizm za wszelką cenę dąży do zaspokojenia siebie. Ludzkie ego staje w centrum i postrzega wszystko wokół jako pokarm i napój do konsumpcji. Na pierwotnym poziomie chodzi o zwykłe dobra materialne. Ale połykani mogą być także ludzie. Dominuje tu pełne pożądania wołanie: „coraz więcej dla mnie”. 

Jezusowe „Pragnę” ma całkowicie odmienny sens. Tym razem „ja” zostaje podporządkowane całkowicie „Ty”. Jezus pragnie wypełnić Wolę Ojca. Z tego świętego pragnienia wyłania się szczególna relacja do człowieka. W miejsce logiki „roszczeniowego brania” pojawia się „wielkoduszne dawanie”. Jezus pragnie obdarzać miłością. Celem Jego Serca jest wypełniać i nasycać  Duchem Świętym. Ciało drugiego człowieka przestaje być produktem do konsumpcji. Upragnione ciało staje się świątynią, która wypełniana jest uświęcającym strumieniem Ducha Świętego. Dotyk takiego miłosnego pragnienia nie upokarza, ale wynosi na wyższy poziom istnienia i przeżywania. Dusza drugiego nie jest traktowana jak niewolnik do realizacji własnych interesów. Jezus poprzez miłosne pragnienie wprowadza duszę w stan zbawienia. Niezwykłość tego pragnienia polega na tym, że Jezus nie szuka swojego zaspokojenia, ale pragnie zaspokoić i nasycić każdą miłowaną duszę. Pragnie ofiarować nam to, czego pragniemy, aby w ten sposób ugasić doświadczane przez nas cierpienie doznawanego braku.   

Jezus na Krzyżu pokazuje nam jak najlepiej przeżywać pragnienie wobec Boga i człowieka. Otrzymujemy najdoskonalszą odpowiedź wobec bezmiaru przeżywanych cierpień. Przede wszystkim nie warto uciekać od bólu rozdzierającego głębiny duszy w różne formy powierzchownych namiastek. Nie ma sensu także zapętlanie się w zniewalające pożądanie, które duszę i ciało drugiego traktuje jedynie jako środek samozaspokojenia. Jezusowe ogołocenie celebrowane w Wielki Piątek ukazuje fascynującą perspektywę miłosnego pragnienia. W tym pragnieniu najważniejszym celem staje się uszczęśliwienie drugiego, wedle odkrywanej Woli Bożej. Najbardziej cierpię „nie ze względu na siebie”, ale z powodu cierpienia drugiego. Dlatego pragnę ofiarować to, co pomoże drugiemu doświadczyć ulgi w doznawanym cierpieniu. Pragnę, aby on już nie pragnął. Pragnę, aby ona już nie umierała z pragnienia. Dlatego daję się na pokarm, który może być spożyty. Czynię z siebie napój, który może być wypity. Najbardziej cieszę się nie z tego, że moje pożądanie zostaje zaspokojone. Szczytem radości staje się obraz drugiego, który doznaje ulgi ukojenia. 

Zarazem nie postrzegam siebie jako Dawcy Absolutnego. Precyzyjnie mówiąc, czynię z siebie jedynie pośrednika, poprzez którego sam Jezus obdarza Boskim zaspokojeniem. Wówczas „Boskie Pragnę”, wypowiedziane przez Chrystusa na Krzyżu, urzeczywistnia się „tu i teraz”. W konkretnym słowie i geście.  Staję się środkiem, poprzez który Bóg obdarza zbawiającą Boskością.  Pożądanie umniejsza drugiego i sprowadza go do nicości. Postawa miłości wywyższa i wypełnia kochaną osobę Pełnią Boskiej Obecności. Człowiek dający się „spożyć” i „wypić”, prawdziwie miłuje. Poprzez takiego człowieka pragnący Jezus może w doskonale czysty sposób kochać, zbawiać i uszczęśliwiać…    

18 kwietnia 2014 (J 18,1 - 19, 42)