„Tak bardzo się cieszę, że Cię widzę”.
„Uwielbiam Cię słuchać”. „Mogę na Ciebie patrzeć całymi
godzinami”. To dar prawdziwie fascynujący, móc całym sobą odczuwać
od kogoś: „dobrze, że jesteś”. Szczęśliwe dziecko, które od samego początku
doświadcza radości matki z powodu swego istnienia. Niezależnie, co się wydarzy
w przyszłości, już na zawsze zachowa pierwotny blask radosnej akceptacji.
Niestety, nie zawsze tak bywa. Tak wiele sytuacji, gdy dominuje smutek i
przerażenie. Do podświadomości dziecka dociera komunikat: „źle, że jesteś”.
Złość matki zostaje odebrana jako nienawistne wołanie całego Wszechświata: „nie
chcemy cię, wróć do nicości!”. Tak zaczyna się bolesna historia wielkiego
cierpienia wielu ludzi.
Dlatego absolutnie niezależnie od sytuacji
poczęcia, dziecko zawsze powinno być przyjęte z radością; otoczenie zaś winno
radośnie wesprzeć rodziców. W pewien sposób zrozumiałe, gdy ktoś neguje
Ewangelię i postępuje inaczej. Przerażający jest jednak fakt, gdy niektórzy
chrześcijanie, w imię porządnej moralności, prezentują smutek i cały kanon
negatywnych uczuć. Pewna „pobożna” pani, gdy dowiedziała się o
nieplanowanym dziecku swej córki, wpadła w złość. Jak córka mogła być tak
głupia? Co powiedzą sąsiadki? Zamiast radości, smutek totalny. Nawet gdyby
poczęcie było aktem jakiejś gigantycznej nieodpowiedzialności,
to pierwszą reakcją zawsze powinna być radość z nowego istnienia.
Reszta jest mniej ważna.
W tym świetle, zrozumiała jest postawa pewnego
pustelnika. Otóż dotarła do niego grupa oburzonych ludzi, gorsząc się faktem,
że jedna z niezamężnych mieszkanek ich wioski będzie mieć dziecko. Pustelnik
wysłuchawszy uważnie, poprosił o przyniesienie porządnego bata. Niektórzy z
zebranych wyrazili głębokie zadowolenie, sądząc, że grzesznica zostanie
porządnie ukarana za swe niecne zachowanie. Gdy bat dotarł, zebrani „miłośnicy
przykazań” doznali szoku. Pustelnik wziął bata i z miłością w sercu zaczął na
całego wszystkich po kolei porządnie okładać… Następnego dnia poprosił o
przyjście owej kobiety wraz z ojcem dziecka. Gdy dotarli, serdecznie ich
przywitał. Poszedł do swego ogrodu, wybrał najpiękniejszą różę i ofiarował
mamie w stanie błogosławionym. Z dobrocią w głosie i serdecznym uśmiechem,
powiedział: „Cieszmy się i radujmy! Bóg dał nam nowe życie! Niech dziecko czuje
naszą radość!”.
Tak oto ów pustelnik dał ewangeliczną
interpretację Przykazania Miłości. Od razu doprecyzujmy, że jego reakcja nie
oznaczała żadną miarą poglądu w stylu: „wszystko wolno”. Chodziło o dobre
rozumienie Ewangelii, gdzie Miłość Boga i człowieka jest najważniejsza.
Oczywiście dziecko powinno począć się w małżeństwie. Ale, skoro stało się
inaczej, to w zaistniałej sytuacji najważniejszą postawą była bezwarunkowa
radość z nowego życia. Zgorszonym "faryzeuszom" słusznie należały się
solidne baty. Stresując rodziców, krzywdzili także poczęte dziecko. Zarazem ich
smutek odsłonił brak miłości w sercu. Dlaczego?
Miłość bowiem ściśle łączy się z radością.
Najlepiej tę relację ukazuje sam Jezus. Gdy pewnego razu zachęcał do trwania w
przykazaniu miłości, wypowiedział znamienne słowa: „To wam powiedziałem, aby
radość moja w was była i aby radość wasza była pełna” (J 15, 11). Tak! Wedle
słowa Jezusa, istnieje nieodłączny związek pomiędzy miłością, poszanowaniem
przykazań i radością. Miłość wyzwala radość. Radość jest niejako sposobem
objawiania się miłości. Radość przeżywa ten, kto kocha; i ten, kto
jest kochany. Znakiem dobrej realizacji przykazań jest radość. Zachowywanie
przykazań w postawie smutku i osądzania stanowi tylko pyszny faryzeizm, który
bardziej zbliża do piekła, aniżeli do nieba. Bóg jest pełnią czystej radości.
Święty to człowiek, który wchłania w siebie Nieskończoną Radość Boga. To
wchłanianie dokonuje się poprzez Ducha Świętego. Radosne wołanie „dobrze, że
jesteś” to przepiękny znak czystej Miłości, z Boga płynącej.
14 maja 2014 (J 15, 9-17)