Fascynujący Boży scenariusz



Mały drewniany ganek. W nim duże tekturowe pudło ze starymi książkami. Kilkuletni chłopiec przegląda „skarbiec”. W pewnej chwili wyciąga starą, pożółkłą książkę. To leciwy podręcznik do nauki języka angielskiego. Rozpłomieniony wzrok pada na kartkowane z przejęciem strony. Jak wymawiać te dziwnie zapisane wyrazy? Z pomocą przychodzą kwadratowe nawiasy, zawierające zapis i transkrypcję sposobu wymawiania. Świat po raz pierwszy usłyszał totalnie niezgrabnie wymówione angielskie zdania, w wykonaniu pewnego   chłopca. W jego sercu nagle zrodziło się wielkie pragnienie, aby nauczyć się tego języka. Przeogromna wewnętrzna moc, która już u małego dziecka była w stanie wyzwolić potężny zapał do dalszego działania. Serce bijące z głębokim przeżyciem oraz pożółkłe kartki z angielskimi słówkami i zdaniami w pełni wystarczyły do rozpoczęcia ciężkiej dziecięcej pracy. Bez cienia wątpliwości, Bóg był tym, który w sercu prostego chłopca rozpalił  płomień, które rozświetlił kolejne dni blaskiem nieziemskiego zapału. Tak rozpoczęła się przedziwna historia, która po wielu, wielu, wielu latach zaowocowała niezwykłymi wydarzeniami.


Od razu doprecyzujmy, że nie chodzi o jakieś „światowe” sukcesy. W tym względzie wielka maleńkość! Brak większych zdolności językowych i dobrego słuchu był wystarczającym ogranicznikiem. Sprawa dotyczy tak naprawdę tego, co można określić mianem odejścia od tego świata. Pewnego dnia Bóg wlał w dziecięcą duszę czysty zapał po to, aby dać klucz, który po wielu latach umożliwił otwarcie przeogromnej skarbnicy pustelniczej mądrości. Skarbnica, zawierająca słowo pisane i mówione.  Brak angielskiego byłby przeszkodą, która przypomina brak wody dla rośliny na pustyni. Po prostu nie wyrośnie. Pozostanie pusta, piaszczysta przestrzeń. Ale doprowadzenie wody sprawia, że nawet  pośród najgłębszej pustyni może pojawić się przepiękny ogród, mieniący się wielobarwną zielenią.

Tak! Najpierw bezcenne teksty, wciąż nieprzetłumaczone  na język polski. Ale najbardziej fascynujące klejnoty to żywe słowa najprawdziwszych egipskich eremitów, wypowiadane po angielsku z arabskim akcentem, ewentualnie tłumaczone na angielski przez koptyjskich mnichów. To coś niezwykłego móc spijać nektar starożytnej mądrości pustyni, która z pokolenia na pokolenie od IV wieku przekazywana jest w najczystszej, nieskażonej konsystencji. Piękny język polski nie wystarczyłby, aby zrozumieć nauki mistrzów i doświadczyć misterium spotkania w miejscach, gdzie zrodził się ruch eremicki i monastyczny.

W tym wszystkim istotny jest fakt, że swego czasu w pewnym prostym dziecku zrodziła się nieziemska pasja. Ten pracowicie podjęty zapał, po wielu, wielu  latach zaowocował przeogromnymi wydarzeniami duchowymi. Przedziwna Boża reżyseria, która zarazem jest bardzo inspirującym przesłaniem, zwłaszcza dla rodziców i wychowawców. Dorosły ma wielką misję, aby z miłością i troską pomóc dziecku rozpoznać i wytrwale podjąć Boże natchnienia. Inspiracja ta początkowo przypomina delikatne nasionko, które niestety może się nie rozwinąć i coś bezcennego zostanie zaprzepaszczone.

Istnieją dwie wielkie pokusy dla dorosłych wobec dzieci. Pierwsza polega na braku zainteresowania. Brak wsparcia powoduje, że tylko nieliczni są w stanie od dziecka zdążać do odkrytego samodzielnie celu. Druga pokusa, zwłaszcza współcześnie, to swoiste wtłaczanie w dzieci ogromu różnych form aktywności. Nie jest to miłosne wsłuchiwanie się w bicie dziecięcego serca, ale egoistyczna realizacja własnych dorosłych ambicji przy pomocy dziecka. Boże plany zostają zignorowane. Jezus mówi: „I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje” (Mt 18, 5). Te słowa są zaproszeniem dla dorosłych, zwłaszcza rodziców i wychowawców, aby z troską i uwagą przyjmować dzieci nie w „swoje imię”, ale w imię Jezusa. Kto pomaga dziecku odkrywać „Boże natchnienia”, ten przyjmuje samego Chrystusa. To święta służba dziecku i Jezusowi. Taka miłująca troska w przyszłości zaowocuje wielkim ogniem Ducha Świętego. Niezwykłe plany Boga Ojca staną się faktem...     

12 sierpnia 2014 (Mt 18, 1-5. 10. 12-14)