Motywacje i intencje


Motywacje i intencje naszych zachowań… Jakie są naprawdę? To bardzo ważne pytanie, gdyż rzeczywista treść motywacji i intencji ma pierwszoplanowe znaczenie na drodze do Nieba…

Motywacje oznaczają przyczyny, które pobudzają nas do aktywności. Motywy wyzwalają w nas energię do działania. Intencje wskazują na cel, ku któremu pragniemy zdążać. Jest to kierunek, który obieramy, aby uzyskać zamierzony efekt. Bardzo często istnieje rozbieżność pomiędzy świadomymi przekonaniami oraz rzeczywistymi „pragnieniami mobilizującymi”, które pozostają w ukryciu, starannie kamuflowane i wypierane.  

W logice światowej najważniejszy jest widzialny i mierzalny efekt. W drodze do Nieba centralne znaczenie zajmują rzeczywiste intencje i motywy; efekt ma znaczenie drugorzędne. Na wieczność pozostanie jedynie to, co było motywowane czystą miłością Boga i człowieka. Tylko to bowiem może przedostać się przez „bramę śmierci” i jako „Boże” na wieki pozostać w Bogu. Wszystko inne ulegnie unicestwieniu. Jednocześnie czysta intencja już teraz na ziemi jest bardzo ważna, gdyż pozwala uzyskać autentyczny pokój serca i eliminuje liczne niepotrzebne problemy. Wielka szkoda, gdy inwestujemy energię w coś, co potem ulegnie bezpowrotnie rozproszeniu. Dlatego warto oczyszczać swe intencje. Co to znaczy? Oczywiście trzeba eliminować intencje, o których wiemy, że są nieczyste. O wiele trudniejsza jest jednak sprawa z intencjami, które są w rzeczywistości nieczyste, ale skrywają się pod jakąś piękną maską szlachetnej czystości. Aby je oczyścić trzeba najpierw odważnie stanąć w prawdzie.  

Warto uświadomić sobie dwa fundamentalne rodzaje intencji, które pod różnymi płaszczykami są realnym motorem wielu „szlachetnych” zaangażowań. Są to względy społeczne (np. dobra opinia, popularność) oraz egoistyczne „ja”. Przykładowo, ktoś działa społecznie, ale rzeczywistym motywem nie jest troska o ludzi, lecz chęć „błyszczenia” jako „społecznik”. Dobrą pomocą w zbadaniu intencji, np. w zaangażowaniu ewangelizacyjnym, jest reakcja na czyjeś stwierdzenie w rodzaju: „Opowiadasz bez sensu”. Pokorne „dziękuję” będzie potwierdzeniem szczerego głoszenia Jezusa. Gdy jednak odpowiedzią będzie oburzenie lub zlekceważenie, to Jezus raczej nie jest tu na pierwszym miejscu.  

W przypadku egoistycznego „ja” sprawa jest jeszcze trudniejsza. Często ukrytą motywacją jest posiadanie dobrego obrazu własnej osoby. Niektórzy wkładają wiele trudu w modlitwę, aby potem dyskretnie delektować  się samopoczuciem: „Wierzę bardziej niż inni!”. Z kolei panowanie nad różnymi pożądaniami staje się powodem do pysznej samooceny: „Jestem porządny i mam silną wolę!”. Paradoks polega na tym, że ta „nobilitacja siebie” w związku z Jezusem odsuwa na dalszy plan samego Jezusa. W rezultacie dusza pozostaje niejako bez Chrystusa.   Spełniają się Jego słowa: „Lisy mają  nory i ptaki powietrzne gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć” (por. Łk 9, 57-62).

Warto podejmować starania, aby nasze intencje były czyste, czyli żeby Bóg był najważniejszy. Nie robimy w ten sposób łaski Bogu, ale sami otwieramy się na łaskę od Niego. Przykładowo, gdy idziemy na Mszę Świętą z czystą intencją, wtedy Jezus poprzez swe słowo i Komunię Świętą z radością zamieszkuje w naszym sercu. Dzięki tej uświęcającej obecności jesteśmy wypełniani Bożą mocą i Bożym pokojem. Gdy ktoś idzie tylko po to, aby „pokazać się” lub poczuć się „lepszym”, będzie to wielkie zubożenie duchowe. Podobnie z modlitwą różańcową. Najlepiej jeśli odmawiamy różaniec, aby po prostu serdecznie pobyć z Maryją i z Jezusem. Wtedy Chrystus rzeczywiście znajduje miejsce w naszej duszy i z radością obdarza łaskami nas i tych, których Mu powierzamy. Przy takiej  postawie znika próżny podtekst: „Ależ jestem dobry, bo odmawiam różaniec”. Sama czynność odmawiania różańca staje się wystarczającą motywacją, gdyż jest źródłem kojącego wewnętrznie czasu. Przesuwam kolejne różańcowe ziarenka, gdyż dzięki temu z pomocą Maryi jestem razem z  Jezusem. Cóż więcej potrzeba?...        

30 września 2015 (Łk 9, 57-62)