Służyć Bogu czy Mamonie?


Człowiek nie jest tylko pewną jednostką, która posiada swój numer w takiej czy innej serii danych. Człowiek jest całym wszechświatem. Codziennie od nowa toczy się walka o każdą duszę ludzką. Jest to bój pomiędzy Bogiem i szatanem. Mówiąc precyzyjnie, Bóg nieustannie promieniuje Miłością. Szatan natomiast stosuje różne przebiegłe sztuczki, aby zdobyć dla siebie konkretnego człowieka. 
Jedna z form walki polega na tym, aby zamknąć człowieka w horyzoncie doczesnego świata. Jest to usilna próba przekonania, że poza widzialną rzeczywistością tak naprawdę nie ma już nic innego. Św. Jan mówi o pokusie świata, który przyciąga swymi wielorakimi propozycjami. Wobec nieskończoności Boga, świat jest tylko nikłą kropelką. Ta doczesna kropelka może jednak zamknąć na Boga. Nie oznacza to, że poszczególne rzeczy lub możliwości same w sobie są złe. Chodzi jedynie o to, że przybierają postać wartości absolutnych, które konkurują z Wiecznością. Dlatego Jezus woła: „Nie możecie służyć Bogu i Mamonie” (Mt 6, 24). Mamona, z aramejskiego mammona, wskazuje nie tylko na pieniądze, jak potocznie jest to rozumiane, ale na wszelkie bogactwa, które mogą człowieka zaatakować i usidlić jego serce. 
 Zdecydowana większość ludzi powołana jest do życia w tym wszystkim, co stanowi specyfikę doczesności. Codzienna praca zawodowa. Fascynujące studenckie poszukiwania intelektualne. Pełne wrażeń i emocji wakacje. Radość przeżywanych relacji rodzinnych. Były okresy w historii, gdy te doczesne wartości w miarę łatwo postrzegano jako środek na drodze do wieczności. Mówiąc inaczej, świat doczesny nie jawił się jako wróg wieczności, lecz raczej jako pomocny pomost. Ale odnotować należy też czasy, gdy ujawniał się ostry kontrast pomiędzy doczesnością i wiecznością. Wyraziste przeciwstawienie świata i Boga. To zjawisko daje się zauważyć także współcześnie. Świat daje tak wielką ilość propozycji, że właściwie może całkowicie człowieka wypełniać. Ale wtedy wciąż na nowo będzie pojawiał się głód „czegoś więcej”. W tej logice ów brak zapełniany jest poprzez kolejne doraźne dobra. W ten sposób rodzi się pogoń za nowymi wrażeniami. Chęć coraz większego awansu w pracy. Rodzina postrzegana jest przez niektórych jako wartość absolutna, ważniejsza nawet od abstrakcyjnego Boga. 
W takiej rzeczywistości, gdzie świat mieni się ostateczną wartością, Bóg szczególnie zaczyna powoływać pustelników. Pustelnik otrzymuje zaproszenie, aby opuścić ten świat. Nie w sensie negacji, co w sumie sprowadzałoby się do zanegowania dzieła stwórczego samego Boga. Chodzi o pokazanie, że świat nie jest najwyższą, absolutną wartością. Teoretyczna deklaracja tego typu nie ma odpowiedniej mocy przekazu. W sumie tak wiele teoretycznych tez, które pozostają jedynie na poziomie słów. Dlatego na pustelniczej drodze potrzeba podjęcia konkretnej formy życia, która stanowi odsunięcie się od świata. Dla świata będzie to źródłem zgorszenia. Jak by nie było, następuje bowiem zakwestionowanie „światowej boskości”. Dla człowieka, który praktycznie nie wierzy, jest to droga granicząca wręcz z absurdem. Zarazem w przypadku szczerego poszukiwania Boga, powołanie pustelnicze stanowi wyraziste przygotowanie do przejścia z doczesności do wieczności. Bóg przestaje być ideą, stając się prawdziwie realną osobą, która jest obecna u źródeł życia. Oczywiście niezbadane są Boże plany. Różne źródła mówią jednak o wzrastającej liczbie pustelników. Najwyraźniej Bóg pragnie z wielką mocą wołać, że świat nie zbawi człowieka. 

          Świat jest tylko podnóżkiem Bożego Tronu. Szatan pragnie poprzez narzędzie świata pochwycić w swe macki kolejne ludzkie dusze. Bądźmy narzędziami innego rodzaju. Niechaj poprzez nas Bóg może otwierać Bramy Wiecznego Życia. Świat przeminie. Wieczność pozostanie.

          22  czerwca 2013 (Mt 6,24-34)