Czyste czy brudne słowa?


Orzeźwiający smak krystalicznie czystej wody z górskiego potoku. Lśniący strumień, w którym tańczące promienie słońca tworzą nieziemskie widowisko. Delikatny, miarowy szum milionów kropel, które odgrywają niepowtarzalny koncert, dający głębokie ukojenie wnętrza. A może jednak zatęchła woda z zarośniętego stawu z butwiejącą roślinnością?  Czego lepiej się napić?

Przy takim zestawieniu odpowiedź jest wyjątkowo prosta. Każdy normalny człowiek wybierze rewelacyjną górską wodę, a nie jakąś tam stęchliznę. I bardzo dobrze! Nic bardziej oczywistego! Ale niestety, w życiowej codzienności niejednokrotnie pojawia się wybór dokładnie odwrotny. Zatęchłe obgadywanie za plecami, plotkowanie, brudne oczernianie. Nie ma co dalej zatrzymywać się na tym smutnym obrazie. Bez porównania bardziej interesujący jest opis, jak w przypadku rzeczywistych lub domniemanych słabości i grzechów korzystać z czystej źródlanej wody. Jezus daje nam świetną receptę, jak być krystalicznym człowiekiem z wielką klasą. Podaje konkretnie co robić, aby wydobywała się z nas woń źródlanej górskiej wody.

Słowa Jezusa są bardzo proste i bez trudu można je zapamiętać na całe życie: „Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch lub trzech świadków opierała się cała prawda” (Mt 18, 15n). Wnikając głębiej w mądrość tych słów, warto wyróżnić   następujące konkretne kroki. Przede wszystkim trzeba pokornie uznać, że moje przekonanie o czyimś niewłaściwym postępowaniu wcale nie musi być słuszne. Dlatego trzeba najpierw samemu dokładnie zastanowić się, aby uniknąć ewentualnych krzywdzących zarzutów. Spokojna refleksja w samotności to podstawa. Oczywiście na początku z nikim nie powinno się rozmawiać odnośnie zaistniałego problemu. Ewentualnie można tylko na zasadzie „tajemnicy spowiedzi” skonsultować się z zaufaną osobą, która jest dla nas autorytetem. Jednocześnie fundamentem jest wyzwolenie w sobie szczerej troski o człowieka, którego postępowanie wzbudziło nasz niepokój. Jeśli te podstawowe warunki nie są spełnione, to zasadniczo lepiej milczeć.

Po tym wstępnym przygotowaniu można przejść do pierwszego etapu rozmowy „w cztery oczy”. Karygodne jest wszelkie obgadywanie za plecami, bez powiedzenia wprost. Bezpośrednie spotkanie jest świetną okazją podjęcia trudnej kwestii. Ze szczerością trzeba wypowiedzieć, co leży mi na sercu; co niewłaściwego dostrzegam. W takiej ufnej atmosferze pryska wiele niedomówień. Zarazem napominany brat lub siostra może zobaczyć zło, z którego wcześniej zupełnie nie zdawał sobie sprawy. Dyskrecja chroni przed oczernieniem i pomaga w dalszym przyjacielskim pogłębianiu relacji. Jeśli nie potrafimy szczerze w cztery oczy porozmawiać, to lepiej milczeć, niż poprzez gadanie zatruwać atmosferę.

Jeśli jednak napominana osoba nie posłucha, to Jezus tłumaczy, aby zaprosić do rozmowy jeszcze jedną lub dwie osoby. Przy zachowaniu wcześniejszej dyskrecji, celem jest pogłębiona obiektywizacja sytuacji. To już nie jest tylko pogląd jednej osoby, ale „troskliwe świadectwo środowiska”.   Zgodny pogląd przynajmniej dwóch osób zyskuje rangę zbliżoną do obiektywnej prawdy. Po takim spotkaniu często upomnienie już skutkuje. Jeśli nie, najlepiej podjąć najpierw jeszcze gorętszą modlitwę wstawienniczą.

Dziś wspominamy w Kościele św. Maksymiliana Kolbego, który dobrowolnie oddał życie w zamian za skazanego na śmierć współwięźnia.  Zginął dobity zastrzykiem trucizny przez oprawców z obozu koncentracyjnego. Święty Maksymilianie, wstawiaj się za nami, abyśmy nikogo nie zabijali trucizną słów; wspieraj nas, aby nasze słowa były krystalicznie czyste i dawały życie …

14 sierpnia 2013 (Mt 18, 15-20)