Opustoszałe klasztorne budynki, wznoszące się na
zboczu wysokiej góry, nad potężną przepaścią. Po wejściu do jednego z
pomieszczeń dostrzegłem specyficzne drzwi. Choć były bardzo masywne, to jednak
delikatne naciśnięcie klamki wystarczyło, aby je otworzyć . Przed oczami
rozpostarła się górska panorama. Zrobiłem krok do przodu, aby wejść na malutki
balkon i podziwiać majestatyczne szczyty. W chwili gdy już cały znalazłem się
na balkonie, wtem z impetem powiał bardzo silny wiatr i masywne drzwi z
potężnym hukiem zatrzasnęły się za mną. Gdy odwróciłem się, zobaczyłem, że od
mojej strony nie ma klamki. Cała konstrukcja drzwi była tak solidna i szczelna,
że bez klamki nic nie mogłem zrobić, aby samodzielnie je otworzyć. W dole była
potężna przepaść, więc skok byłby śmiertelny. Pomimo wielogodzinnego uderzania,
nikt nie przychodził z pomocą. Ciąg dalszy, to już inna historia...
Co intrygującego jest w tym zdarzeniu z
drzwiami? Oczywiście to, że te same drzwi od wewnątrz można było łatwo
otworzyć, ale od zewnątrz były już całkowicie nie do otwarcia. Gdy byłem
zatrzaśnięty na balkonie, na zewnątrz już nic nie mogłem zrobić. W tym samym
czasie, gdyby ktoś przyszedł do pomieszczenia i od wewnątrz nacisnął klamkę,
bez większego wysiłku mógłby mnie uwolnić . Tak! Jeden człowiek nic już nie
mógł dla siebie uczynić, a drugi człowiek bez trudu mógł mu pomóc. Zarazem samo
czyjeś wejście do wewnętrznego pomieszczenia nie było wystarczające. Do
udzielenia wsparcia konieczne było wyzwalające naciśnięcie klamki.
Opisana sytuacja ściśle łączy się z dzisiaj
obchodzonym Wspomnieniem wszystkich wiernych zmarłych. Jest to sugestywna
metafora, która pozwala lepiej zrozumieć głęboki sens modlitwy za zmarłych,
którzy po śmierci są w stanie czyśćca. Są zbawieni, ale cierpią na skutek braku
pełnego zjednoczenia z Bogiem. W doświadczanym procesie oczyszczenia sami dla
siebie nic jednak już nie są w stanie uczynić. Drzwi do Boga, od ich strony,
już nie mają klamki. Ale cud miłości polega na tym, że drzwi jednak można
otworzyć. Mogą to uczynić osoby żyjące na ziemi poprzez modlitwę w intencji
zmarłych. To niewiarygodne. Nasze lekkie dotknięcie „modlitewnej klamki” może
być zbawienną pomocą dla zmarłych, aby mogli wejść do swego niebiańskiego
mieszkania w Domu Ojca.
I jeszcze jedno. Ludzie po śmierci kogoś
bliskiego często koncentrują się na wzruszających wspomnieniach. To
bardzo szlachetne. Jezus daje przykład takiego ludzkiego wzruszenia po śmierci
Łazarza (por. J 11, 32-45). Ale same reminiscencje nie wystarczą. To tylko jak
gdyby wejście do pomieszczenia, pozbawione istoty, którą jest zbawienne
otwarcie klamki. Gdy byłem zatrzaśnięty, gdyby ktoś wszedł do pomieszczenia,
miło o mnie myślał i nawet lampkę ku mej pamięci zapalił, ale klamki nie
otworzył, nic by nie pomógł. Jakże bolesny musi być dla dusz czyśćcowych fakt,
gdy w tych dniach niektórzy wprawdzie pojawią się na cmentarzach,
postawią znicze, coś z nowych strojów zaprezentują, ale z serca nie pomodlą się
za zmarłych. Po śmierci Łazarza, Jezus po pierwszych chwilach wzruszenia
zaczął kierować w jego intencji gorącą modlitwę. Wyprosił u Ojca dar życia.
Warto pamiętać, aby nie ulec pokusie bycia blisko drzwi i jednak
miłosiernie ich nie otworzyć.
Tak! Dzisiejszy dzień, to wielkie
zaproszenie, aby pamiętać o bezcennym znaczeniu każdej szczerej modlitwy w
intencji zmarłych. Oni już sobie nie pomogą, ale my możemy bardzo ich wesprzeć
w wejściu do Nieba. Modlitwa za zmarłego jest naszym największym darem dla
niego. Najpotężniejszą moc ma Msza Święta. Ale każde „modlitewne naciśnięcie
klamki” ma zbawienną wartość.
Z głębi serca, pomódlmy się więc w intencji
zmarłych: Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a światłość wiekuista niechaj
im świeci. Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen.
2 listopada 2014 (J 11, 32-45)