Bóg czy deska?


Starszy człowiek w wieku około siedemdziesięciu lat. Przejeżdżał obok procesji, w której niesiono obraz Matki Bożej. Na jego twarzy pojawił się pogardliwy grymas. Po czym padło pełne ironii: „Modlą się do deski”. Dorzucił, że ciemnota zamiast uprawiać modlitewne spacery, powinna wziąć się do roboty. Smutne wydarzenie, które opowiedziała osoba jadąca wówczas razem z tym kpiącym ze świętości człowiekiem. 

U niektórych może zrodzić się chęć swoistego odwetu. Nie można dopuścić do takiego obrażania uczuć religijnych. Ależ to bezbożnik! Miłość nigdy jednak nie wchodzi na drogę niszczącej zemsty. Wszak sam Jezus Chrystus podkreślił, aby kochać swoich nieprzyjaciół. Miłość chrześcijańska zaprasza do próby zrozumienia człowieka. Dlaczego tak bardzo znieważył święty obraz i uczestników procesji? 

Wysłuchałem krótkiej opowieści o  historii życia tego człowieka. Odpowiedź znalazła się zapewne w pewnym krótkim zdaniu. „W wieku trzech lat stracił ojca”. Tak! Tu najprawdopodobniej tkwi źródło aktualnych bluźnierstw. Będąc dzieckiem stracił ojca. To wywołało wielki wewnętrzny bunt. Czy możliwe jest istnienie Boga Miłości, jeżeli traci się ojca? Dorosły nie będzie widział tu sprzeczności. Dla dziecka jest to niewytłumaczalny szok. Już malutka istota ma wolność. Może pójść drogą miłości lub nienawiści. Tutaj w sercu malutkiego dziecka pojawił się potężny żal. „Jeżeli straciłem tatę, to znaczy, że Boga nie ma lub jest okrutny”. Szatan tylko czeka na takie chwile. Wchodzi, aby rozpocząć proces oczerniania Boga. Buduje w sercu nieufność do Stworzyciela i ukazuje go jako synonim zła. Jednocześnie sam siebie przedstawia jako zbawiciela. Podsuwa myśl: „Sam sobie dasz radę. Dam Ci wszelkie potrzebne środki”. Celem takiego działania jest ostateczne zniszczenie człowieka. 

Tak wyglądała historia opisanego starszego człowieka. Obecnie ma bardzo dużo pieniędzy. Właściwie liczą się dla niego tylko pieniądze. Wykazuje sobie i innym, że nie potrzebuje jakiegoś tam Boga. Sam sobie daje radę. Bez wątpienia szatan przez kolejne lata dyskretnie „udzielał pomocy”, aby fortuna się pomnażała. Pomagał, aby zniewolić pieniądzem i zniszczyć doszczętnie wszelkie pozostałości wiary. Mając przed oczami tę historię, zupełnie inaczej spoglądam na ów akt bluźnierczych stwierdzeń o procesji. Tak naprawdę ten starszy człowiek jest ofiarą działania szatana. Najgorszą rzeczą byłoby w bezpośrednim kontakcie z nim podejść z oburzeniem w imię wiary. To jeszcze bardziej utwierdziłoby go w przekonaniu, że wszystko, co określa się jako Boże, jest synonimem zła. 

Dlatego najlepszą drogą jest proste słowo dobroci, miłości i modlitwa. Sprawa rozgrywa się o zbawienie wieczne. Powoli zbliża się koniec jego życia. Warto pamiętać  nim w modlitwie. Bardzo ważne, aby wewnętrznie zrozumiał, że utrata ojca w dzieciństwie nie jest dowodem na okrucieństwo Boga. Po ludzku na pewno tego nie wyjaśnimy. Tylko Bóg poprzez Ducha Świętego może wzniecić w sercu światło prawdy. Ze swej strony mogę jednak pomóc lub przeszkodzić w tym zbawiennym otwarciu. Nie mam bezpośredniego kontaktu z tym człowiekiem. Najlepszą pomocą będzie dobra myśl i szczera modlitwa. 

Wierzę, że mocą Boga dokona się nawrócenie. Wierzę, że ów starszy człowiek odkryje prawdziwy obraz Boga. Boga, który nie chce nieszczęścia małych dzieci. Boga, który jest pełnią Miłości…

9 lipca 2013 (Mt 9, 32-38)