Wyjść za niego?


Postanowiła wyjść za mąż. Właśnie za niego. Wielokrotnie otrzymała sugestię, że jest to błędny wybór. Przesłanki, że planowane małżeństwo, to w przyszłości jedna wielka katastrofa, były aż nadto ewidentne. Niestety, zaślepienie było tak silne, że sakrament został zawarty. Wystarczyło kilka miesięcy, by wszystko rozsypało się w drobny mak. Porządnie poszarpane nerwy i głębokie zranienia na całe życie. A można było tego wszystkiego uniknąć …

Małżeństwo jest świetnym pomysłem Pana Boga. Rewelacyjnie odzwierciedla bogactwo niezwykłego życia Miłości w Trójcy Świętej. Znaczy to, że gra idzie o bardzo wysoką stawkę! Dlatego warto zdać sobie sprawę z walki duchowej, która się dokonuje. Na horyzoncie pojawia się zły duch i Duch Święty. Strategia oddziaływania jest oczywiście radykalnie odmienna.   
        
             Zły duch, w sensie niewłaściwych myśli lub konkretnego osobowego zła, podsuwa dwie zasadnicze pokusy. Najpierw dąży do tego, żeby jak najmniej i jak najgorzej przygotować się do tej wspólnej drogi życia. Stąd nieraz pochopne, pozbawione należytego przygotowania decyzje. Szczerze mówiąc, wiele związków małżeńskich nigdy nie powinno zaistnieć! Niejednokrotnie potężne problemy małżeńskie są konsekwencją wcześniejszego niewłaściwego dobrania się. I nie chodzi tu przede wszystkim o dopasowanie seksualne, ale o głębsze postrzeganie i przeżywanie różnych życiowych spraw oraz uwarunkowania rodzinne. Dlatego  lepiej nawet zrezygnować  tuż przed złożeniem przysięgi małżeńskiej, niż ją wypowiedzieć i potem nie dotrzymać. W ostateczności, jeśli trzeba, Wolą Bożą może być nawet ucieczka ze ślubnego kobierca… Chwile stresu, ale potem ocalone całe życie i może wieczność …

  Złych duch podsuwa banalizującą myśl: „Jak coś będzie nie tak, to się po prostu rozwiedziecie”. Niestety, pomysł ten jest współcześnie często wdrażany w życie. I to jest właśnie druga zasadnicza metoda szatańskiej pokusy w zaistniałym małżeństwie. Zły duch dąży do rozbicia i rozwodu. Wszak słowo diabeł oznacza „ten, który dzieli”. Doprecyzujmy, że nie ma czegoś takiego, jak rozwód lub unieważnienie małżeństwa. „Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela” (Mt 19, 6). Nawet Kościół nie ma władzy unicestwiania tego, co w mocy Boga zaistniało. Możliwe jest jedynie tzw. stwierdzenie nieważności małżeństwa. Różnica jest wielka. Rozwód lub unieważnienie oznacza, że coś istniało i zostało unicestwione. Stwierdzenie nieważności natomiast wskazuje, że coś nie zaistniało, gdyż nie były spełnione odpowiednie warunki.

              Duch Święty działa całkowicie odmiennie. Najpierw zaprasza do spokojnego, możliwie najbardziej głębokiego i wszechstronnego przygotowania się do ewentualnego małżeństwa. Jednym  z owoców może być  rezygnacja z pomysłu podjęcia wspólnej drogi. Nawet jeśli w danej chwili jest to bardzo bolesna decyzja, to chroni przed późniejszą życiową tragedią. Kościół wskazując na brak możliwości rozwodu, jednocześnie zachęca do głębokiego przemyślenia planowanej decyzji. Gdyby to było zawsze wdrażane w życie, to zasadniczo nie byłoby już potem sytuacji, które prowadzą do rozwodu. Jeśli taka Wola Boża, Duch Święty świetnie podprowadza do cudnego dnia zawarcia ślubu.

 Drugi wielki Boży owoc ujawnia się po zawarciu sakramentu małżeństwa. Duch Święty udziela wszelkich potrzebnych łask, aby wiernie wytrwać do końca życia w podjętych zobowiązaniach. Wtedy każdy dzień prowadzi do wzrostu wzajemnej miłości. Nawet, gdyby to była błędna decyzja, łaska nadprzyrodzona jest w stanie uzupełnić zaistniałe naturalne braki. Ale do tego niezbędne jest trwanie przy Bogu i gotowość do niesienia krzyża. Ten krzyż może być wielki, ale trzeba ponieść konsekwencje nierozsądnej decyzji. Wejście w „logikę rozwodu” byłoby najgorszym rozwiązaniem. W małżeństwie wolą Bożą jest zawsze „logika wierności do końca”.   

16 sierpnia 2013 (Mt 19, 3-12)