Wobec nowych wyzwań



Pełen entuzjazmu podjął obowiązki jako szef w nowej firmie. Otrzymane stanowisko dawało konkretne możliwości dokonywania potrzebnych zmian. Precyzyjnie opracował koncepcję najlepszych, jego zdaniem, innowacyjnych rozwiązań. Od razu przystąpił do wdrażania w życie swych świetlanych pomysłów. Oczywiście oczekiwał powszechnego aplauzu dla nowości, które uważał za zbawienne dla firmy. Ku swemu wielkiemu zaskoczeniu,  dostrzegł narastający opór ze strony zdecydowanej większości pracowników. Po niedługim czasie powstał poważny konflikt... Gdzie tkwił problem? 

Otóż warto uświadomić sobie dwa najczęstsze błędy, które pojawiają się na początku sprawowania nowych funkcji czy też w ogóle w podejmowaniu nowych życiowych wyzwań. To dwie różne odsłony mocnej koncentracji na sobie, a nie na współpracownikach i na sprawach. Bóg nie jest tu brany na serio pod uwagę. 

Pierwsza pułapka polega na zlekceważeniu dotychczasowych zwyczajów i obowiązujących zasad. Wszystko, co było wcześniej, jest traktowane jako zdecydowanie „gorsze”, a wręcz „złe”. Człowiek wpada w pyszną pokusę bycia „zbawicielem”, od którego dopiero wszelkie dobro się zaczyna. Przeszłość zostaje zanegowana. Taki szef postrzega swą wizję przyszłości jako wcielenie upragnionej przez wszystkich doskonałości.  Niestety, pyszne oderwanie od rzeczywistości najczęściej prowadzi do poważnych porażek, a przynajmniej generuje ogrom zupełnie niepotrzebnych napięć i konfliktów. 

Druga pułapka jest konsekwencją lękliwej zachowawczości  i lenistwa. Brak tu twórczej wizji przyszłości. Od podejmowania wyzwań, zdecydowanie większe znaczenie odgrywa poczucie bezpieczeństwa. W rezultacie następuje swoista „sakralizacja status quo”. Tym razem, pod pozorem pokornego uszanowania tego, co było, nic nowego zasadniczo się nie dzieje. W rezultacie karty przyszłości zaczynają wyglądać tak, jak gdyby były „kserówkami” przeszłości. Takie asekuranckie podejście prowadzi do „uśmiercania” ludzi i  spraw.  Jest to poważne zło zaniedbania i braku „życiodajnych” rozwiązań. 

Optymalny kierunek postępowania odnajdujemy w postawie Chrystusa. Po wygłoszeniu „Nowych Błogosławieństw”, wobec dotychczasowej tradycji Prawa i Proroków, stwierdza: „Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić” (Mt 5, 17).  Genialny drogowskaz! Tak wiec Jezus podchodzi do przeszłości  z wielkim szacunkiem. W pełni afirmuje i pragnie wypełnić dotychczasowe dziedzictwo zawarte w prawie moralnym Dekalogu, z którego nawet najmniejszej kreski nie zamierza usuwać. Ponadczasowe dobro zostaje w pełni  zachowane. Nie ma tu pysznej postawy w stylu: „dopiero ode mnie  idealny świat się zaczyna”. 

 Zarazem Jezus wiele lat spędził w pokornym milczeniu i wsłuchaniu w Nazarecie, obserwując i poznając realia świata, do którego pragnął przyjść jako Zbawiciel. Dzięki tej ludzkiej roztropności, oczywiście w tajemniczej jedności z Boską Mądrością, podjął swą mesjańską misję. Pięknym owocem tego stało się twórcze podjęcie przyszłości. 

W tej perspektywie Jezus usuwa wszelkie błędne interpretacje „Bożego Prawa” i dodatki, które  były przydatne w przeszłości, ale już straciły aktualność. Sednem odniesienia do przyszłości staje się podwójne „wypełnienie”. Otóż Jezus podejmuje dzieło uzupełnienia i udoskonalenia tego wszystkiego, co stanowiło dotychczasowe dziedzictwo. Nie ma tu asekuranctwa, ale promieniuje Boża kreatywność i innowacyjność. Pełnia Objawienia odsłania się w Przykazaniu Miłości, spisanym później na kartach Ewangelii.  Wreszcie największym wypełnieniem jest On Sam, Jezus Chrystus, w którego osobie doskonale spełniają się wszystkie obietnice mesjańskie i zapowiedzi zapisane w Prawie i u Proroków

Każdy, kto podejmuje nowe funkcje i wyzwania, w Ewangelii otrzymuje bezcenny przepis na najlepsze i najmądrzejsze postępowanie. Trzy świetlane zasady: uszanować przeszłość, udoskonalić przyszłość i postrzegać Zbawiciela tyko w Jezusie Chrystusie, nigdy w sobie. Panie, prowadź wszystko wedle Twej Bożej Woli… 

26 marca 2014 (Mt 5, 17-19)