Wiele lat temu… Dotkliwe cierpienie zranionego
serca. Przeszywający do głębi ból. Marzenie, aby zamknąć oczy i już nigdy się
nie obudzić. Rozpaczliwe pytania i dołujący brak odpowiedzi. Nicość
przepalająca aż do szpiku kości. Słowem, wewnętrznie unicestwiające przeżycie,
które normalnie powinno zakończyć się śmiercią… Później pasmo porażek o
narastającej intensywności, wedle zasad ciągu geometrycznego. Czas, który na
skutek unicestwiającej grawitacji bezsensu, został całkowicie odarty z
przyszłości. Wreszcie opadnięcie tuż przed oczami paraliżującej kurtyny.
Koniec! Światła zgasły. Dalej nie ma już NIC… A potem...wydarzył się cud. Z
nicości wyłoniła się pustynna przestrzeń. A w tej przestrzeni zaistniała
pustelnia…
A puenta cudu...Nawet stan promieniujący
absurdalną nicością może przeobrazić się w niezwykłą przestrzeń nowego sensu.
Strata może po latach okazać się wielkim zyskiem. W Bożych planach, utrata
przeżywana jako beznadziejne przekleństwo może stać się nieziemskim
błogosławieństwem. Gdyby nie wcześniejsze morze cierpienia, nie
byłoby późniejszego oceanu szczęścia. Teoretycznie niby nie ma takiej potrzeby.
Bóg mógłby dać wszystko od razu. Ale praktycznie, najwyraźniej wcześniej
doświadczone cierpienie rezygnacji jest konieczne do późniejszego
szczęścia...
Tej niezwykłej prawdy doświadczył
także św. Paweł z Teb, którego dziś wspominamy. Jest pierwszym znanym z imienia
pustelnikiem chrześcijańskim. Żył na przełomie III/IV wieku w Egipcie. Jego
dzieje opisał św. Hieronim w utworze „Żywot św. Pawła Pierwszego Pustelnika”.
Tekst ten stał się swoistym „drogowskazem” dla adeptów drogi pustelniczej. Gdy
Paweł miał około dwudziestu lat, nastąpiły wyjątkowo krwawe prześladowania
chrześcijan ze strony cesarza Decjusza. Ze względu na wiarę i znaczny majątek,
nad Pawłem zawisła groźba denuncjacji. W obliczu niechybnej śmierci,
młodzieniec porzucił wszystko i udał się na pustkowie, zamieszkując w skalnej
jaskini.
Prześladowania trwały przez dwa lata. Po ich
zakończeniu św. Paweł już nie wrócił do świata; tak rozsmakował się w nowym
życiu, że postanowił pozostać w ciszy pustelni do końca swoich dni. W
postanowieniu wytrwał i spędził jako pustelnik 90 lat. Odkrył niepowtarzalne
szczęście życia z Bogiem. W ciszy samotności oddawał się głębokim modlitwom.
Żył w skrajnym ubóstwie materialnym, ale doświadczał wielkiego bogactwa
duchowego. Z czasem wyraźnie dostrzegł niezwykłe działanie
Opatrzności. Na początku utracił wszytko i udał się na pustynię z przymusu.
Niemalże namacalnie stanął twarzą w twarz ze śmiercią. Ale dzięki
tym tragicznym wydarzeniom Paweł odkrył życie, które potem absolutnie
dobrowolnie sam wybrał. Na pustelniczej drodze odnalazł skarby duchowe, wobec
których utracone w bólach dobra okazały się niewiele znaczącą stratą.
U schyłku życia spotkał się ze św. Antonim,
drugim wielkim pustelnikiem. Przeprowadzili bardzo długą rozmowę duchową, która
zapisała się na kartach historii jako przepiękny przykład głębokiego duchowego
spotkania. To niezwykłe spotkanie stało się możliwe dzięki temu, że zarówno
Paweł jak i Antoni weszli w stan radykalnego zjednoczenia z Bogiem. Oto
niezwykły owoc fizycznego odejścia od ludzi na pustelniczej drodze. Dokonuje
się wtedy zjednoczenie z Bogiem i w Bogu następuje autentyczne zbliżenie się do
człowieka. Mówiąc precyzyjniej: Duch Święty radykalnie powiększa zdolność
miłowania przez serce i poszerza horyzont widzenia rzeczywistości przez umysł.
Miejsce pustynne to zaproszenie dla wszystkich.
Najdoskonalszy przykład czerpania z jego bogactwa daje sam Jezus: „Nad ranem,
gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam
się modlił” (Mk 1, 35). Doświadczenie pustyni jest bezcenne w budowaniu
jedności z Bogiem, z drugim człowiekiem i z samym sobą. Pomaga przejść
najcięższe doświadczenia. W ciszy samotności można odkrywać sens bolesnych
wydarzeń z przeszłości i teraźniejszości. Piekło zostaje przemieniane w
Niebo…
15 stycznia 2014 (Mk 1, 29-39)