Komunia i uzdrowienie


Komunia Święta… Ciało i Krew Chrystusa, największy dar na ziemi. Na Mszy Świętej, bezpośrednio przed przyjęciem Boga Wcielonego, wypowiadamy zawsze słowa: „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”. Wielka szkoda, jeśli ten „duchowy drogowskaz” jest zredukowany do mechanicznej formuły, bezmyślnie powtarzanej. Przy czym istotą problemu nie są pobożne uczucia, ale skuteczność przyjmowanej Eucharystii w obszarze ducha i ciała.
Dar nie działa automatycznie w obdarowanym. Wszystko zależy od tego, z jakim nastawieniem serca zostanie przyjęty i jak dalej będzie przeżywany i podejmowany. Wspomniana formuła jest swoistą „ostatnia podpowiedzią”, jak się zachować, aby nie zaprzepaścić wielkiej szansy. Ogólnie w mentalności istnieje raczej powierzchowna logika dwuwartościowa: „przyjmuję Komunię” lub „nie przyjmuję Komunii”. Jest to model zdecydowanie niewystarczający do adekwatnego opisu rzeczywistości. W przypadku przyjmowania Komunii Świętej trzeba wyróżnić przynajmniej dwie odmienne sytuacje: „Komunia prawie bezowocna” i „Komunia owocna”. Bezowocność ma miejsce wtedy, gdy przyjmujący zapomina o otwarciu wnętrza, realizując jedynie automatyczne „zewnętrzne podejście”. Co więcej, może to być nawet świętokradztwo, gdy człowiek jest w stanie grzechu ciężkiego i zachowuje się jak roszczeniowy pyszałek, któremu wszystko się należy. Co w takim razie jest najważniejsze?

Świetnym przykładem wzorcowej postawy jest ewangeliczny setnik, który prosząc Jezusa o uzdrowienie swego sługi, zwrócił się do Niego słowami: „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie” (por. Mt 8, 5-17). Ta bogata w treść prośba stała się inspiracją zacytowanej wcześniej formuły z obrzędu Mszy Świętej. Chrystus był pod wrażeniem głębokiej wiary pogańskiego setnika: „U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary”. Dlatego z radością uzdrowił sparaliżowanego i cierpiącego sługę. Ten epizod jest super inspiracją, co czynić, aby nie zmarnować spotkania z Chrystusem w Eucharystii.

W świetle postawy setnika warto uświadomić sobie trzy fundamentalne sprawy, aby doświadczyć błogosławieństwa poprzez spotkanie z Chrystusem, który przychodzi w Komunii Świętej. Niezbędnym punktem wyjścia jest pokora serca, przekonanie o swej totalnej niegodności. „Nie jestem godzien”, te słowa mają moc tylko wtedy, gdy odzwierciedlają rzeczywiste uniżenie w sercu. Im więcej rzeczywistej pokory, tym bardziej stajemy się jak gąbka, która obficie wchłania strumień uzdrawiających łask. Dobrze w wyobraźni paść  przez chwilę w głębokim pokłonie przed Najświętszą Hostią.

Dopiero po takim wstępie można przejść do aktu wiary, który został oczyszczony z pysznego: „Jestem dobry, mam prawo”. Rdzeniem wiary jest ufność, że konsekrowany „kawałek chleba” i „kropla wina”, są Ciałem i Krwią Boga, który ma moc jednym słowem powołać do istnienia to, czego wcześniej nie było. Jest to Boska potęga, która może dowolnie działać, przekraczając wszelkie ograniczenia. Dlatego np. osoby żyjące w związkach niesakramentalnych, a pragnące uniżonym sercem przyjmować Komunię Świętą, powinny obficie czerpać z tej prawdy. Podkreślmy! Lepiej pokornie i z wiarą przyjąć Komunię tylko duchowo, niż pysznie i nieposłusznie spożyć fizycznie, dodatkowo grzesząc.

Gdy przystępujemy do Pana, wzbudzając w sercu pokorę i wiarę, możemy liczyć na realne rezultaty w naszym życiu i tych, za których się modlimy. Ma wtedy miejsce wyjątkowe wydarzenie duchowe, które niepomiernie przekracza poziom „pobożnej praktyki religijnej”. Tylko taka perspektywa byłaby wielkim zubożeniem. Owocem działania Jezusa jest uzdrowienie duszy, a nawet nieraz i ciała. Ale tego uzdrowienia trzeba konkretnie pragnąć, z pełną determinacją, jak setnik dla swego sługi. Pięknym aktem miłosierdzia jest przyjęcie Komunii Świętej w intencji konkretnej osoby, którą pragniemy wesprzeć w jej zmaganiach. Jest to szczególnie cenne, gdy troską ogarniamy „chore duszyczki”, które póki co Chrystusa Eucharystycznego nie chcą przyjmować.

Panie, nie jestem godzien…

27 czerwca 2015 (Mt 8, 5-17)