Lęk czy wiara?


Jesteśmy u progu Wielkiego Tygodnia. Przed nami dni wypełnione wielkim duchowym bogactwem. Nie chodzi tylko o przeżycie pewnego pobożnego misterium. Ograniczenie się do liturgicznej pobożności byłoby wielką stratą. Tak naprawdę otrzymujemy niepowtarzalną szansę  dotknięcia najgłębszych prawd odnośnie ludzkiego życia, w świetle Bożej Mądrości i Miłości. „Człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa”, powtarzał bł. Jan Paweł II. Przypatrując się temu, co spotkało Jezusa, otrzymujemy światło odnośnie sensu wielorakich doświadczeń w naszym codziennym życiu. 

Już dziś warto wzbudzić w sercu pokorną postawę człowieka, który szuka Zbawczej Prawdy. Od tego zależy konkretny owoc Wielkiego Tygodnia. Uczestnictwo w świętej liturgii automatycznie nie przybliża do Boga. Tragiczny paradoks polega na tym, że rezultatem słuchania Słowa Bożego może stać się nawet oddalenie od Boga. Tak się dzieje, gdy  zamiast ufnej wiary w Jezusa występuje lękliwa „wiara w siebie i o siebie”.  

                Tak! Serce  może być wypełnione w głębi lękiem o siebie lub pragnieniem prawdy. Przy zniewoleniu lękiem, rzeczywistość jawi się jako pasmo nieustannych niebezpieczeństw. Trzeźwość umysłu i miłość w sercu zanika. Człowiek szuka wtedy egoistycznie najlepszych rozwiązań dla siebie. Konkretną pokusą staje się „myślenie katastroficzne”. Nawet, gdy nie ma realnego niebezpieczeństwa lub mają miejsce jak najlepsze wydarzenia, w głowie powstaje wyobrażenie jakiejś wielkiej katastrofy, która może nastąpić.  Widać to u faryzeuszy i arcykapłanów. Wobec cudownych znaków Jezusa, świadczących o Jego Zbawczej Boskości, nie odpowiedzieli postawą wiary, miłości i nadziei. Wręcz przeciwnie, pojawiło się klasyczne myślenie człowieka zalęknionego o siebie: „Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród” (J 11, 48). 

Oczywiście były to obawy pozbawione racjonalnych podstaw. Późniejsza postawa Piłata pokazała dobitnie, że Rzymianie nie chcieli mieszać się w religijne dylematy, których za bardzo nie rozumieli. Nie istniała groźba jakiegoś militarnego odwetu Rzymskiego Imperium wobec pokojowej misji Jezusa.  Zniewoleni lękiem, przedstawiciele Wysokiej Rady wymyślili sobie niebezpieczeństwo, które wtedy wcale nie groziło z powodu Jezusa. Tak naprawdę motorem działań była obawa o utratę własnej władzy religijnej nad ludzkimi duszami wobec coraz większej ilości wierzących w Jezusa jako Mesjasza i Boskiego Zbawiciela. Potwierdzeniem tego jest fakt, że pomimo dokonanych niezwykłych znaków, Jezus nigdy przez władze żydowskie nie był postrzegany jako ktoś, kto mógłby pomóc w zrzuceniu jarzma rzymskiej niewoli. Nie skorzystano z Jego mądrości. Zamiast  tego, celem stało się obsesyjne przekonanie: „pojmać i zabić”. Oto przykład do jak wielkiego zaślepienia prowadzi egoistyczne zniewolenie lękiem o siebie i o swoje prywatne lub grupowe interesy.  

Gdy obiektywna prawda jest ważniejsza od lęku, wówczas w głowie powstaje całkowicie odmienny obraz otaczającej rzeczywistości.  Przede wszystkim człowiek jest w stanie realistycznie ocenić wszelkie zagrożenia i szanse.  Potrafi dostrzec światła nawet w największych ciemnościach.  Tym razem na plan pierwszy wysuwa się myślenie w stylu: „otworzyć oczy i uwierzyć”. Serce staje się wrażliwe na Prawdę. Taka wiara otwiera serce na dar pokoju. Im większe otwarcie, tym więcej do wnętrza może wniknąć światła Ducha Świętego. I rzecz wielkiej wagi! To nie jest jakieś oderwane od rzeczywistości „bujanie w pobożności”. Duch Święty daje człowiekowi trzeźwość umysłu, siłę woli i równowagę uczuć. To wszystko pozwala optymalnie działać w konkretnych zewnętrznych uwarunkowaniach. Nawet najbardziej doczesne sprawy z codziennego życia są wówczas sensownie podejmowane. Zamiast katastroficznego lęku, życie przenika Ewangeliczna Odwaga, której najdoskonalszy przykład dał sam Jezus Chrystus. Wielki Tydzień to kolejna bezcenna życiowa szansa! Egoistyczny lęk o siebie czy ufna otwartość na Prawdę? 

12 kwietnia 2014 (J 11, 45-57)