Kim jest chrześcijanin? To człowiek, który
podejmuje krzyż swojego życia. Takie określenie wydaje się pozornie oczywiste i
jednoznaczne. Niektórzy takie stwierdzenie potraktowaliby jako ogólnie znany
banał, nad którym nie ma potrzeby dłużej się zatrzymywać. Byłby to jednak
wielki błąd, gdyż tak naprawdę dotykamy szalenie trudnej kwestii. Bardzo często
niesienie krzyża rozumiane jest powierzchownie i niezgodnie z zamysłem samego
Jezusa Chrystusa. Owa powierzchowność interpretacji ujawnia się na dwa
radykalnie odmienne sposoby: bezczynna bierność lub nadmierna aktywność.
Przy pierwszym podejściu wzięcie życiowego
krzyża rozumiane jest jako bierne poddanie się biegowi rzeczy. Ideałem staje
się przyjęcie zastanej ciężkiej rzeczywistości i cierpliwe oczekiwanie na
ewentualne pozytywne zmiany. Walka z doświadczanym uciemiężeniem traktowana
jest jako odrzucenie otrzymanego krzyża. Posłuszeństwo przybiera postać
definitywnej dyrektywy, z którą w żaden sposób nie można dyskutować. W pracy
trzeba pogodzić z wyzyskiem i niesprawiedliwością. Bóg wszystko widzi i w
nagrodę za znoszone cierpienie w Wieczności obdarzy stosowną
rekompensatą. Póki co, trzeba jednak cierpliwie nieść doskwierający
ciężar. Walka „o swoje” byłaby niegodnym odrzuceniem otrzymanego krzyża.
Zakazem objęte są także wszelkie poszukiwania życiowe, które wykraczają poza
istniejące standardy. Od razu pojawia się podejrzenie, że chodzi o egoistyczne
dążenia i prywatne zachcianki.
W przypadku nadmiernej aktywności niesienie
krzyża postrzegane jest zupełnie inaczej. Tym razem wzorcowa postawa wyraża się
w zdecydowanej walce z otaczającym bezbożnym światem. Wziąć krzyż,
to być walczącym znakiem sprzeciwu. Taki bojujący chrześcijanin
nieustannie kogoś lub coś potępia, jako niezgodne z Ewangelią. W rzeczywistości
jednak, Chrystus odchodzi tu na dalszy plan; jest tylko pretekstem do własnej
wojenki, prowadzonej pod świętym sztandarem. Niestety, krzyż nie jest tu
znakiem głębokiego wewnętrznego zespolenia z Chrystusowym cierpieniem. Ten
święty symbol zostaje sprowadzony do narzędzia, przy pomocy którego człowiek
rozładowuje nagromadzone w sobie złe emocje i uczucia.
Cechą wspólną tych dwóch zewnętrznie odmiennych
zachowań jest uprzedni brak zaparcia się samego siebie w głębi duszy. Punktem
odniesienia nie jest tu Wola Boża, ale bardzo powierzchowne rozumienie dobra i
zła w Ewangelii. W rezultacie, centralne miejsce zajmuje wola ludzka, która
zamiast zaprzeć się siebie, hołduje sobie. Jezus jednak mówi wyraźnie: „Jeśli
kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój
i niech Mnie naśladuje” (Mt 16, 24). Aby człowiek zaparł się samego siebie,
musi podjąć trud przejścia z życiowej powierzchni do życiowej głębi. Tego celu
nie da się osiągnąć, absolutyzując stan biernej bezczynności lub fanatycznej
aktywności. Niezbędna jest postawa głębokiej modlitwy, która jest czasem duchowego
rozeznania i poszukiwania Woli Bożej.
W tej perspektywie wzięcie krzyża oznacza
wierność temu, co w sumieniu odkrywamy jako pragnienie Jezusa. Nie chodzi tu
jedynie o jakąś powierzchowną, religijną emocję, ale o pełen pokoju wewnętrzny
Boży głos, który wydobywa się z głębi serca. Ta wewnętrzna oczywistość staje
się wyznacznikiem zewnętrznego zachowania.
W pewnych sytuacjach Duch Święty zaprosi do
cierpliwego trwania i pokornego milczenia. Tak często wygląda niesienie
pustelniczego krzyża. Nie jest to jednak stoicka bierność, ale
święta bezczynność, która jest promieniowaniem Bożej mocy. Wszak to Bóg zbawia,
a nie nasze działanie! Podjęcie tej prawdy wymaga nieraz radykalnego
przekreślenia siebie, aż do utraty życia.
W innych sytuacjach Bóg wezwie człowieka do
zdecydowanego działania. Takie niesienie krzyża może oznaczać
pełne determinacji zaangażowanie w walkę o swoje
powołanie. Najczęściej, jeśli ktoś otrzymuje powołanie pustelnicze, musi
stoczyć długi bój z różnymi przeciwnościami. Bierne oczekiwanie oznaczałoby
najczęściej zmarnowanie Bożego daru, którego podjęcie trzeba nawet okupić
krwią.
8 sierpnia 2014 (Mt 16, 24-28)