Uzdrawianie rodzinnej historii


 Nasza obecna sytuacja... To skutek aktualnych decyzji i zachowań. Ale nie tyko! To, co obecnie doświadczamy, jest także konsekwencją przeszłości, bliższej i dalszej. I tu rzecz wielkiej wagi! Nie chodzi tylko o osobistą historię. Czy nam się to podoba, czy też nie, jesteśmy mocno zanurzeni w strumieniu naszej historii rodzinnej.

Nieraz można spotkać się z intencją modlitewną: „O odcięcie więzów międzypokoleniowych”.  W przypadku ciągłych kłopotów, sprawiających wrażenie „klątwy rodowej”, u niektórych osób powstaje myśl, aby „ostrzem modlitwy” odciąć się od przodków. Nie jest to dobry kierunek. Takie odcięcie byłoby równoznaczne z odrzuceniem Stwórcy, który nam taką, a nie inną rodzinę stworzył. Jesteśmy zaproszeni do zaakceptowania i pokochania swej rodziny. Zarazem jest faktem, że przodkowie mogli „dać nam w spadku” różne „nieciekawe rzeczy”, włącznie z wpływami demonicznymi. To skutek bardzo poważnych grzechów, niepowierzonych Miłosierdziu, które nieraz pozostają owiane tajemnicą. Choć nieznane, to jednak wciąż oddziałują, zatruwając strumień rodzinnej historii. Wobec takiego niebezpieczeństwa, głębokiego znaczenia nabiera specjalna modlitwa, której precyzyjny sens brzmi:  „O uzdrowienie więzi międzypokoleniowych”. Tym razem akceptujemy rodzinę, zarazem z miłością powierzając ją uzdrawiającej mocy Bożego Miłosierdzia. Jest to logika głęboko ewangeliczna.

Dar uzdrowienia rodzinnej historii jest możliwy dzięki Jezusowi Chrystusowi.  W tym względzie wiele światła daje nam rodowód Jezusa, który czytamy dzisiaj w Ewangelii na rozpoczęcie drugiej części Adwentu, bezpośrednio przygotowującej do Bożego Narodzenia (por. Mt 1, 1-17). Ewangelista respektuje mądrość Wschodu, która przywiązywała wielką wagę do genealogii rodzinnej. Liczne rodziny przechowywały starannie swoje drzewa genealogiczne. W rodowodzie św. Mateusza Jezus ukazany jest jako ten, który ma dobrze udokumentowane prawo do królewskich i mesjańskich obietnic, udzielonych Abrahamowi i Dawidowi. Jednocześnie, gdy dokładnie prześledzimy historię przodków Jezusa, to znajdziemy tam wiele czynów chwalebnych, ale także wiele grzesznych zachowań, piętnowanych przez proroków. 

Uderzające  jest to, że Boski Zbawiciel przychodzi jako Człowiek należący do zwyczajnej rodziny, mającej  swój konkretny rodowód. Zarazem Jego przyjście i obecność mają Boski, absolutny charakter. Dzięki temu Jezus może uzdrawiać zarówno pojedynczych ludzi, jak i całe rodziny. Im bardziej zaprosimy Jezusa, aby wszedł do „rodzinnego strumienia”, w którym jesteśmy, tym bardziej doświadczymy uświęcającej mocy Jego Obecności. Z kolei wzrost „rodzinnego dobra” tworzy bardziej optymalne środowisko dla rozwoju konkretnych osób.

W modlitwie za rodzinę fundamentem jest akt głębokiej wdzięczności za swych przodków; nawet gdyby znane były jakieś mroczne historie. Już samo dziękczynienie jest uzdrawiającym aktem uwielbienia Boga Stwórcy. Następnie  warto błagać, aby Pan uzdrowił wszelkie duchowe choroby, które na zasadzie swoistej dziedziczności zostały nam przekazane przez przodków.  Chodzi o uwolnienie od negatywnych konsekwencji wcześniej popełnionych grzechów, które nie zostały poddane Bożemu Miłosierdziu. Przykładowo poważne problemy generuje aborcja, zdrady, molestowanie seksualne, demoniczne praktyki, przekleństwa. Każdy przodek odpowiada indywidualnie za swój grzech, ale niestety skutki mogą oddziaływać także na potomków. Modlitwa o uzdrowienie historii rodzinnej ma głęboki sens, gdy w rodzinie panuje „brak jedności i pokoju”, „dziwny chaos”, "ciągłe kłótnie i podejrzenia", „wzajemna złośliwość”, „nieustane podskórne napięcie”. 

 Adwent to czas, gdy Bóg na nowo pragnie narodzić się nie tylko w życiu osobistym konkretnego człowieka, ale także w określonej „rodzinnej przestrzeni i historii”. Sprawa jest wielkiej wagi. Chodzi nie tylko o własne dobro. Pięknym Bożonarodzeniowym „prezentem”, w przypadku konieczności, będzie modlitwa o uzdrowienie historii rodzinnej.  Dzięki takiemu wołaniu potomkowie, zarówno  w sensie fizycznym jak i duchowym, doświadczą zmniejszenia, a nawet uwolnienia od cierpień, których jeszcze my musieliśmy doznawać, nie mając osobistej winy. Każdy człowiek, mający miłość w sercu, z pewnością pragnie takim darem obdarzyć swych potomków.  

17 grudnia 2014 (Mt 1, 1-17)