Miłość wymagająca


Prawdziwa miłość jest wymagająca… Nie chodzi o bezsensowne obciążenia, ale o sensowne wymogi, które pomagają nieść życiowe ciężary. Miłość pokazuje prawdę, która chroni przed staczaniem się w dół i mobilizuje do tego, aby wznosić się ku górze. Fundamentalne znaczenie ma widzenie rzeczywistości w szerszej i dalszej perspektywie. Niejednokrotnie dobrem jest to, co przy krótkowzrocznym spojrzeniu  wydaje się być złem. Warto o tym pamiętać, słuchając nauczania  Jezusa, które  zawsze jest wyrazem najwyższej miłości, będącej  pomostem pomiędzy doczesnością i wiecznością; zwłaszcza wtedy, gdy wola Boża w pierwszej odsłonie budzi sprzeciw i jest całkowicie niezrozumiała w kontekście jedynie doczesnego świata.  

Jezus jest Bogiem i Człowiekiem.  Dlatego pragnie  być w życiu człowieka absolutnie na pierwszym miejscu. Nawet  rodzice i najbliższe osoby nie mogą być obdarzani większą miłością. Nie jest to zniewalająca  zaborczość, ale wyzwalające i chroniące obdarowanie. Gdy Jezus jest najbardziej kochany, wtedy serce wypełnia się Boską miłością, która umożliwia czynienie najbliższym największego dobra.  Jeśli bardziej kochamy siebie lub jakiegoś człowieka, wtedy wchodzimy w świat niszczących iluzji. Sądząc, że czynimy dobro, tak naprawdę zaczynamy wyrządzać krzywdę. Zamiast czystości  bezinteresownego dawania jest nieczystość interesownego brania.    

Szczególne znaczenie ma relacja pomiędzy miłością i krzyżem. Jezus stwierdza: „Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (por. Łk 14, 25-33). Krzyż symbolizuje to wszystko, gdzie czujemy się  tak, jak byśmy byli przebijani i zabijani. Często pierwszą spontaniczną reakcją jest chęć odrzucenia krzyża, aby pozbyć się nieznośnego  ciężaru. Nie jest to jednak właściwe rozwiązanie. Ciężar odrzucony powróci, wywołując  jeszcze większe przytłoczenie. Dlatego Jezus zachęca, aby odważnie zgadzać się na swój życiowy krzyż. Na początku jest to trudna decyzja, której pozytywne owoce nie są dostrzegane. Ale z czasem pierwotny ciężar staje się coraz lżejszy. Poprzez akt zgody i cierpliwego znoszenia doświadczanych uciemiężeń do serca dopływa moc Ducha Świętego. Duch Święty sprawia, że nawet najbardziej  przytłaczające stany są przeżywane z „duchową lekkością”. Wymóg przyjmowania i niesienia krzyża jest wyrazem głębokiej miłości. Dzięki temu stajemy się uczniami Jezusa, który tak właśnie nakazuje czynić. Taka postawa nie jest niszczącym złem, ale budującym wewnętrznie dobrem.

Miłość nie jest nieodpowiedzialną lekkomyślnością, ale odpowiedzialnym przewidywaniem.  Mówiąc obrazowo, zanim zaczniemy zalewać fundamenty, powinniśmy uważnie obliczyć, czy wystarczy nam środków na dokończenie całej konstrukcji. Trzeba opracować plan działania, który pozwoli stopniowo zrealizować całe przedsięwzięcie. To chroni przed podjęciem inicjatyw, które potem nie będą mogły być zrealizowane. Wiara w pomoc Bożej Opatrzności nie jest aktem krótkowzrocznej nonszalancji.

Należy także odróżnić rozsądną odwagę od bezmyślnej pychy. Pycha wyrusza na bój, choć z góry skazana jest na porażkę. Pokora potrafi prosić o pokój  tam, gdzie nie ma szans na stoczenie zwycięskiej bitwy. Człowiek prawdziwie miłujący będzie zachęcał do rozwiązań, które są w zasięgu możliwości. Celem miłości jest zawsze życie, nigdy śmierć.  Przy czym nie można ograniczyć się do rozumienia życia jedynie w sensie biologicznym. Najgłębiej chodzi o życie duchowe,  które przekracza doczesność  i trwa wiecznie. W tym sensie szczytem miłości jest oddanie życia, które  doraźnie powoduje śmierć. Ostatecznie jednak Bóg z tej śmierci wyprowadza jeszcze większe życie. Tak rozumiana miłość łączy się ściśle z postawą wyrzeczenia. Jezus wyjaśnia: „Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”. Sens wyrzeczenia polega na zdobywaniu wewnętrznej wolności. Wszystko, do czego jesteśmy przywiązani, powoduje zniewolenie. Miłość jest duchowym aktem, który poprzez rezygnację otwiera na Bożą nieskończoność. To, co utracimy ze względu na Boga, zostanie nam po wielokroć i wiecznie przywrócone.

Panie, prowadź nas drogą  wymagającej miłości… 

4 listopada 2015 (Łk 14, 25-33)