Dwa oblicza władzy


 W człowieku jest pragnienie władzy, które tkwi głęboko w ludzkiej naturze. Jeżeli odważnie  przyjrzymy się naszym zachowaniom, to odkryjemy, że nadrzędnym motywem jest często zdobycie panowania nad drugim człowiekiem. Na początku wszystko pięknie wygląda, ale w miarę rozwoju relacji coraz bardziej na wokandzie pojawia się kwestia, kto tu jest ważniejszy. Nie jest łatwo podążać wedle decyzji drugiego. To ja chcę decydować o wspólnym życiu, wspólnie realizowanych projektach. Powodem wielu sporów  i kłótni małżeńskich jest  konfrontacja sił i chęć odgrywania roli pierwszoplanowych skrzypiec. Nawet banalna kwestia wymiany małego żyrandola może stać się powodem zagorzałej walki o władzę w czterech ścianach zwykłego pokoju. Pod różnymi płaszczykami trwa bój o władzę na różnych frontach. 

Pogoń za pieniądzem nie sprowadza się tylko do prymitywnego posiadania. Pieniądz staje się bardzo dobrym środkiem, aby kontrolować. W różnych formach uwodzenia realnym powodem jest chęć zdobycia drugiego. Pragnienie udowodnienia sobie i innym, że jestem w stanie zawładnąć innym człowiekiem. Metody manipulacji tak naprawdę są środkiem do kierowania innymi ludźmi. 

Tak więc dążenie do panowania nad drugim jest głęboko zakorzenione w naturze człowieka. Czy w takim razie natura ludzka ma jakiś wewnętrzny defekt? Otóż istotny problem nie polega na pragnieniu władzy, ale na sposobie jej rozumienia i realizowania. W zaprezentowanych przykładach dominacja jest rozumiana w kategoriach ucisku doczesnego świata. Znaczy to, że panowanie wykorzystywane jest do tego, aby drugiego sobie podporządkować. Władza rozumiana jest jako relacja pomiędzy mną-panem i drugim-sługą. Jako pan oczekuję, by sługa realizował moje pragnienia i  dla mnie pracował. Człowiek panujący uważa, że jego roszczenia są w pełni uzasadnione. Wszak jest kimś wielkim, zaś drugi tylko kimś małym. A przecież światowa mądrość głosi, że mały powinien służyć wielkiemu.  Czy jest to właściwa koncepcja?

 Jezus Chrystus proponuje zupełnie nowy sposób postrzegania władzy. „Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą… tak jak Syn Człowieczy, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu” (Mt 20, 26.28).Rzecz wielkiej wagi! Jezus nie neguje pragnienia władzy w naturze ludzkiej, ale nadaje jej zupełnie nowy sens. Tak więc nie chodzi  o to, aby wykorzeniać pragnienie władzy, ale żeby temu pragnieniu nadać właściwe rozumienie i sposób realizacji. Prawidłowe jej sprawowanie polega na postawie służby. Podejmuję decyzję, ale na zasadzie sługi wobec pana. Powierzona mi osoba przestaje być materiałem, który formuję wedle własnego kaprysu. Nie jest marionetką, która ma podrygiwać wedle mego widzimisię. Posiadane zdolności i możliwości wykorzystuję, aby drugiemu w życiu pomóc. Jest taka formuła, która niestety często jest wykorzystywana tylko fasadowo. Ale jeśli jest podjęta z sercem, wyraża coś bardzo głębokiego. Takie proste, a jakże głębokie słowa: „W czym mogę ci pomóc?”. 

W ten sposób, celem staje się dobro powierzonego mi człowieka. Dodajmy jeszcze, że nie chodzi też o to, aby służyć czyimś zachciankom. Jezus Chrystus pokazuje, że służyć drugiemu w najgłębszym sensie, to pomagać mu odkrywać i wypełniać Wolę samego Boga. Tej trudnej sztuki możemy uczyć się od wielu świętych. Autentyczny chrześcijanin, sprawując władzę, oddaje swoje życie za powierzonego sobie człowieka: w działaniu i kontemplacji. Małżonkowie wzajemnie za siebie, rodzice za dzieci, mnisi za ludzi w świecie, szefowie za swych pracowników. Wtedy poprzez to umniejszenie i umieranie sam Bóg działa poprzez sprawującego władzę. Wszelkie sytuacje światowego ucisku znikają lub przeobrażają się w wyzwalającą Bożą obecność. 

           Władza to neutralne narzędzie. Z własnym egoizmem można nim wyrządzić wielką krzywdę.  Na szczęście, z Jezusem Chrystusem, narzędzie to pozwala służyć i tworzyć  piękne dzieła miłości i dobroci.

27 lutego 2013 (Mt 20, 17-28)