„Jesteś winna.
Skrzywdziłaś mnie”. Takiej oskarżającej presji została poddana pewna dziewczyna. W rzeczywistości została
wykorzystana. Padła ofiarą egoistycznego pożądania. Na szczęście zrozumiała swą
naiwność. Prysła iluzja miłości. Przejrzawszy na oczy, zdecydowanie postanowiła
zerwać chorą relację. Zyskała słuszne przekonanie, że została skrzywdzona.
Wszystko było jasne do momentu ponownego nawiązania kontaktu przez
krzywdziciela. Nie pojawiły się żadne słowa w rodzaju „przepraszam”. Wręcz
przeciwnie, zdecydowane: „to ty jesteś winna”, „skrzywdziłaś mnie”. I tu
dla wrażliwej dziewczyny zaczął się
moralny koszmar. Sumienie zostało zachwiane w swym właściwym przekonaniu.
Pierwotne zdrowe poczucie bycia skrzywdzoną zaczęło się zamieniać w oskarżający
głos sumienia „skrzywdziłaś”. Pod wpływem oskarżającego mężczyzny poszkodowana
dziewczyna zaczęła czuć się coraz bardziej winna. Jednocześnie w głębi sumienia
pulsowało pragnienie bycia dobrym człowiekiem. Emocjonalna manipulacja zaczęła
skłaniać do trwania w chorej relacji. Wykorzystana dziewczyna była gotowa znów
spełniać zachcianki pożądającego mężczyzny, aby tylko uwolnić się od
wzbudzonego przez niego poczucia winy.
Wielka jest potęga
obwiniającej presji. Do tego stopnia, że niewinny, a nawet poszkodowany zaczyna
czuć się winny. Niestety także w zwykłej codzienności rodzinnego życia pada
wiele niesłusznych oskarżeń. To powoduje wzbudzanie chorego poczucia winy. Na
przykład rodzic kieruje sukcesywnie do dziecka słowa sugerujące, że jest złe.
Mąż do żony lub żona do męża wypowiada częste oskarżenia, obwiniające
pretensje.
To bardzo
niebezpieczne moralnie zjawisko. Powoduje wzbudzanie chorego poczucia winy.
Sugestywna, sukcesywnie powtarzana opinia wywiera wpływ na sumienie, zwłaszcza
wrażliwe. Oskarżany człowiek zaczyna czuć się winny. Aby nie padały kolejne
oskarżenia, ofiara niewolniczo zaczyna spełniać żądania oskarżającego. Co
więcej, obiektywnie nie będąc winna, pod wpływem presji zaczyna w sumieniu czuć
się winna. Wielokrotnie powtórzone niesłusznie „jesteś winny” przeobraża się w
wewnętrzne przekonanie „jestem winny”.
W tym kontekście,
warto przyjrzeć się Jezusowi Chrystusowi. Dobrze czyni, ale mimo tego jest
oskarżany przez Żydów o bluźnierstwo. Grozi Mu ukamienowanie. Na pytanie,
dlaczego chcą Go ukamienować, pomimo prezentowanej dobroci, słyszy odpowiedź: „Nie
kamienujemy cię za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że ty, będąc
człowiekiem, uważasz się za Boga” (J 10, 33). Pojawia się potężna zewnętrzna
presja, która usiłuje zmusić Jezusa do odejścia od przeżywanej w sumieniu
prawdy. Żydzi wzbudzają w Jezusie
poczucie winy. Zarzucają Mu karygodne zachowanie. Oczekują, aby słuchał ich
głosu, a nie głosu swego sumienia. Gdyby Jezus przestał nazywać się Bogiem,
wtedy oskarżenia by ustały. Jezus jednak niezmiennie głosi prawdę, że jest
Bogiem. W żaden sposób nie ulega obwiniającej presji. Nie pozwala wzbudzić w
sobie chorego poczucia winy. Twardo pozostaje przy prawdzie swego zdrowego
sumienia.
Postawa Jezusa jest
bezcennym światłem dla wielu życiowych sytuacji. Punktem odniesienia musi być
prawda odczytywana w sumieniu, a nie ludzkie oczekiwania i zewnętrzne
manipulacje. W żaden sposób nie można dać sobie wmówić poczucia winy. Ktoś mnie
oskarża. Ktoś mówi do mnie „jesteś winny”. W odpowiedzi nie mogę ulec tej
sugestii. W sumieniu niezmiennie uznaję się za niewinnego. A jeśli taka jest
prawda, także za skrzywdzonego. Bezcenna jest pomoc zaufanego, kompetentnego
człowieka, który utwierdzi nas w posiadanym przekonaniu: jesteś niewinny i nie
ulegaj moralnemu szantażowi. To fundament w relacjach rodzinnych. Twardo trzeba
trzymać się głosu sumienia. Nawet jeśli padną dziesiątki oskarżeń, trzeba postępować
zgodnie z sumieniem. Trzeba być wiernym prawdzie, odczytywanej głęboko w
sumieniu.
Jezu
Chryste, Ty jesteś stróżem prawdy. Chroń nas przed popadaniem w chore poczucie
winy.
22 marca 2013 (J 10, 31-42)