„Ty mnie nie
rozumiesz”. Bolesna myśl. Kłujący ból serca. Słowa wypowiadane w tym samym
języku. Ale zamiast jedności, poczucie
hermetycznej bariery odgradzającej. Wzajemne niezrozumienie od początku trwania
relacji, narastające stopniowo, lub pojawiające się nagle po jakimś czasie.
Skąd ten krzyż we wzajemnej komunikacji? Czy coś da się zrobić?
Otóż każdy z nas
żyje w swoim niepowtarzalnym świecie. Jeżeli kierujemy do siebie takie same
słowa, to tak naprawdę nigdy nie rozumiemy ich dokładnie tak samo. Padające
słowa są bowiem osadzone w aktualnej sytuacji życiowej wypowiadającego się, w
całej jego dotychczasowej historii życia. Nieraz tak samo brzmiący fonetycznie
wyraz dla jednego przechodzi niezauważony, dla drugiego zaś jest takim ciosem,
że potem długo po nocach nie może zasnąć.
Pomocą, w
uchwyceniu tych dylematów wzajemnego zrozumienia, niech będzie pewien obraz.
Otóż dwie osoby mieszkają w różnych domach. Każdy z nich otoczony jest sadem
owocowym. Jednak pierwszy sad składa się grusz, zaś drugi z jabłoni. Gdy jedna
osoba używa słowa „owoc”, to druga to rozumie. Zna bowiem bardzo dobrze słowo
„owoc”. Ma konkretne doświadczenie jego wyglądu, smaku. Odróżnia go od innych
przedmiotów. W tym momencie istnieje jeszcze poziom wzajemnego zrozumienia.
Wypowiedziane „owoc”, nie przywodzi na myśl młotka. Ale dalej pojawia się już
różnica rozumień. Dla pierwszej bowiem osoby, w oparciu o życiowe doświadczenie
posiadanego sadu, owoc oznacza gruszkę, zaś dla drugiej jabłko. Możemy przez
pewien czas rozmawiać, posługując się słowem „owoc”. Nie zdając sobie sprawy,
myślimy w rzeczywistości o różnych owocach, o czymś innym. Ja o gruszce, a
drugi o jabłku. Ja mówiąc „gruszka”, zakładam, że drugi tak samo myśli. I to
jest błąd, bo drugi wprawdzie myśli o owocu, ale jest nim co innego, jabłko.
Podobnie w drugą stronę, mówiąc „owoc” błędnie zakładam, że drugi też myśli o
owocu w postaci jabłka, podczas gdy w jego umyśle zjawia się gruszka. Warto ten
przykład przeanalizować. Pomaga uchwycić przyczynę wielu nieporozumień.
Ale nawet przy
najlepszym wyciągnięciu wniosków, to nie wystarczy. Każdy z nas jest w odrębnym
świecie. Nawet przy najlepszych chęciach zawsze pozostanie nieprzekraczalna
bariera na drodze pełnego wzajemnego zrozumienia. Bóg jednak doskonale zna
świat każdego człowieka, każdego uczestnika rozmowy. Tylko On może stanowić
dokonały pomost na drodze wzajemnego zrozumienia.
W tym świetle,
warto zainspirować się metodą szwajcarskiego pustelnika Mikołaja z Flue,
którego dziś wspominamy. Otóż jego pustelnię stanowiło pomieszczenie, w którym
były dwa okienka. Do jednego mogli podchodzić ludzie, prosząc o radę. Po
wysłuchaniu pustelnik przechodził do drugiego okienka, które było skierowane na
dobudowaną obok kaplicę z Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Powierzał
otrzymaną sprawę i prosił o Boże światło. Następnie wracał, aby przy pierwszym
okienku udzielić odpowiedzi przenikniętej Bożym światłem. W Bogu, świetnie
rozumiał się z przychodzącymi ludźmi.
Tak więc z tym, co
słyszymy od rozmówcy, warto iść do Boga na modlitwę. Modlitwa staje się takim czasem
rozjaśniania myśli i słowa drugiego człowieka. Po modlitewnym spotkaniu z
Jezusem wcześniej otrzymane słowa stają się bardziej zrozumiałe. Dokonuje się
cud zyskania lepszego „czucia drugiego” w Duchu Świętym. W sercu i umyśle.
Pierwotne „nie rozumiem
cię” przekształca się w szczere „chcę cię zrozumieć”, by wreszcie przybrać
upragnione „rozumiem cię”. Św. Mikołaju
wspieraj nas w naszych próbach wzajemnego rozumienia się w rodzinie, w pracy, w
przyjaźni, wszędzie, gdzie trzeba.
21 marca 2013 (J 8, 51-59)