Pełni radości
mogliśmy usłyszeć: „Habemus Papam”. Nowym papieżem został Jorge
Mario Bergoglio, z Argentyny. Po raz pierwszy w papieskiej historii
przybrał imię Franciszka. Od samego początku pięknie wcielił prostotę i pokorę
tego wielkiego świętego z Asyżu. W swych pierwszych słowach wypowiedział
ujmującą prośbę: „A teraz chciałbym udzielić błogosławieństwa, ale
najpierw proszę was, zanim biskup pobłogosławi, módlcie się żeby Pan
błogosławił biskupa. Módlcie się za swojego biskupa. W chwili ciszy pomódlcie
się za mnie”. Tak sformułowanej pokornej prośby,
przed udzieleniem błogosławieństwa, w ustach nowo wybranego
papieża jeszcze nie było. Z uniżeniem pochylona głowa była jakże wymownym
gestem!
W świecie przenikniętym „wyścigiem
szczurów” wybór papieża pozwolił odetchnąć nam świeżym powietrzem. Żaden z
kardynałów nie wygłaszał deklaracji w stylu: „Jestem najwspanialszym kandydatem
na papieża!” Nie byliśmy świadkami pełnych napuszenia deklaracji „jestem
najlepszy”. Nie słyszeliśmy „najdoskonalszych programów uzdrowienia świata”.
Nowy zaś papież Franciszek I rozpoczął od ujmującej, pokornej prośby o modlitwę
za niego. Tak zwyczajnie zaprosił do podjęcia wspólnej wędrówki po drogach
życia.
Gdy
atmosfera tak często zatruta jest pychą i lekceważeniem drugiego, warto wdychać
pełną piersią ten strumień świeżego powietrza. Ten czysty strumień ma swoje
najgłębsze źródło w Jezusie Chrystusie, który wypowiada znamienne słowa:
„Gdybym Ja wydawał świadectwo o sobie samym, świadectwo moje nie byłoby
prawdziwe. Jest ktoś inny, kto wydaje świadectwo o Mnie; a wiem, że świadectwo,
który o Mnie wydaje, jest prawdziwe” (J 5, 31-32). Niezwykłe! Jezus, Bóg i
doskonały człowiek, nie wartościuje sam siebie. Nie wydaje osądu odnośnie
wartości swej osoby i tego, co w życiu robi.
Cały osąd opiera na głosie Boga Ojca.
Wybór
papieża Franciszka I to ufne podjęcie tej pokornej logiki. Bóg Ojciec
odwiecznie wydaje osąd o wartości swego Syna, Jezusa Chrystusa. Następnie Jezus
poprzez zgromadzenie kardynałów wybrał swego zastępcę na ziemi. Dlatego żaden
kardynał nie prezentował siebie jako kandydata na papieża. Po wyborze zaś
Franciszek pokornie uznał swą niegodność. Podjęcie papieskiej misji jest
owocem osądu Boga, działającego w sumieniach kardynałów. „Osądzam sam siebie za
najlepszego” i „osądzamy ciebie za najlepszego” to zupełnie co innego. Wielka
jest różnica pomiędzy podejmowaniem czegoś na mocy własnego osądu i na mocy
osądu drugiego człowieka lub grupy ludzi. Człowiek otrzymujący propozycję nie jest
„pysznym dawcą”, ale „pokornym odbiorcą”. Franciszek już od samego początku dał
tego piękny przykład.
Papież nie jest
rodzajem politycznego zwycięzcy. Jest człowiekiem, który otrzymał misję ze
strony samego Boga, za pośrednictwem ludzi. Jednocześnie cały sens wyboru
polegał na tym, aby znaleźć człowieka, który w Duchu Świętym będzie jak
najbardziej podatnym narzędziem w ręku Jezusa Chrystusa, którego zastępuje na
ziemi. Franciszek jawi się jako wybór pięknego narzędzia. Znany jest z tego, że
nie mieszkał w biskupim pałacu, ale w zwykłym mieszkaniu. Sam sobie gotował. Z
upodobaniem zajmował ostatnie miejsce.
Niech Pan Jezus działa z wielką mocą
miłości poprzez nowego papieża Franciszka. Z głębi serca módlmy się za
niego. Niech nasze wspólne wędrowanie przebiega w strumieniu Bożego
Błogosławieństwa.
14 marca 2013 (J 5, 31-47)