Bieg pośród ludzi i rzeczy. Spojrzenia, bez dostrzegania. Ludzkie osoby,
mijane niczym przydrożne przykurzone latarnie lub tablice ogłoszeniowe z dawno
nieaktualnymi informacjami. I tak pośród tych kompletnie niezauważanych ludzi
jest „ktoś”. Początkowo, widok jego twarzy, w najlepszym przypadku, jest co
najwyżej rejestrowany jako prosty obiekt w zasięgu wzroku. Zero jakiejś
szczególnej uwagi. Tak mogą upływać dni, miesiące i nieraz nawet całe lata.
I oto pewnego dnia coś zaczyna się dziać. Jakieś słowa, drobna pomoc,
przypadkowe dłuższe spojrzenie. Wszystko zmienia się. Nieraz wręcz diametralnie
z dnia na dzień. Ta dotąd zagubiona w tłumie twarz zaczyna promieniować swą
niepowtarzalnością. Staje się zdecydowanie najjaśniejszym punktem na
horyzoncie. Bez cienia przesady, jest jak słońce wznoszące się nad
szarością oceanicznych wód. Głos
przestaje rozmywać się w potoku wielorakich dźwięków. Jego tembr swą
oryginalnością, tajemniczym sposobem zaczyna poruszać najgłębsze struny duszy.
Wcześniej najwyżej odruchowe podanie ręki. Teraz dotyk dłoni powoduje szybsze
bicie serca i dreszcz emocji.
Wcześniejsza totalna nieobecność w umyśle zaczyna przemieniać się w
wartki nie tylko strumyczek, ale wręcz potok myśli.
Słowem, realne wewnętrzne objawienie. Bezimiennie istniejący wcześniej
człowiek staje człowiekiem, którego imię zaczyna być pisane złotymi literami i
wymawiane jeszcze bardziej złotymi zgłoskami. Obecność tego wcześniej
„nieobecnego” staje się najdoskonalszym dowodem na istnienie Boga. Patrzysz na
niego i widzisz Boga. Patrzysz i nie potrzebujesz już dowodów na istnienie
Zmartwychwstałej Rzeczywistości. Doświadczenie objawienia polega na tym, że
niejako opada zasłona. Odsłania się to, co wcześniej będąc, pozostawało
zakryte. Ktoś od samego początku jest. Ale jak gdyby go nie było, gdyż
pozostawał za zasłoną. Potem ta zasłona opada i odsłania obecność tego, który
już wcześniej był. Teraz staje się
widziany w swej obecności. Chwytanie umysłem i odbieranie sercem tej prawdy o
ludzkim objawieniu jest bezcenne, aby dostrzec z wiarą Obecność
Zmartwychwstałego.
W finalnej części Ewangelii św.
Marka czytamy: „W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i
wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go
Zmartwychwstałego” (Mk 16, 14). Po zmartwychwstaniu, Jezus już nie przychodzi
na zasadzie, że Go najpierw „jeszcze nie ma” i po przyjściu „już jest”.
Zmartwychwstały jest cały czas z uczniami, ale oni początkowo go nie
rozpoznają. Jest z nimi także wtedy, gdy Go nie widzą; gdy nie ufają osobom
świadczącym o Jego zmartwychwstaniu. To
smutny dla Jezusa fakt, że będąc obecnym, jest traktowany jak nieobecny.
Podobnie jak w opisanym doświadczeniu objawienia, gdy aktualnie wyjątkowo
kochana osoba, wcześniej była całkowicie nierozpoznana i de facto traktowana, jakby jej nie było.
Z prawdy o ukazywaniu się Zmartwychwstałego płynie wielkie przesłanie.
Podobnie jak z ewangelicznymi uczniami, Jezus jest teraz także z nami.
Problemem nie jest Jego brak obecności. Problemem jest nasza wewnętrzna ślepota
i niedostrzeganie Obecności Jezusa Zmartwychwstałego. Warto w sercu otwierać
się na objawienie tej obecności. Potrzeba światła wiary dla naszej zamotanej i
zakręconej duszy. Najgłębsze Objawienie, to zyskanie świadomości obecności
Jezusa Zmartwychwstałego w naszym życiu. To doświadczenie objawienia
Zmartwychwstałego jest fundamentem. Na tym fundamencie jesteśmy zaproszeni do
odkrywania w twarzy spotykanych ludzi twarzy Zmartwychwstałego. Twarz drugiego
woła: „Zmartwychwstałem”. Szczególnie chodzi o to, abyśmy jak najpełniej
dostrzegli twarze, poprzez które Bóg pragnie nam się najpełniej i najdoskonalej
objawiać na ziemi.
Zmartwychwstały Panie, przymnóż nam wiary, abyśmy widzieli, słyszeli, odczuwali
… misterium Objawienia.
6 kwietnia 2013 (Mk 6, 9-15)