Dla chrześcijanina śmierć
nie jest wydarzeniem ostatecznym. To jedynie brama, która tak naprawdę otwiera
drogę do prawdziwego życia. W przypadku niewierzącego ucieczka przed śmiercią
jest w pełni zrozumiała. Poza doczesnym życiem nie uznaje bowiem już wiecznego
istnienia. Pojawia się więc pragnienie uniknięcia śmierci jako momentu
całkowitego unicestwienia. Chrześcijanin, który nie chce umrzeć, to daje do
myślenia.
Możliwe są dwa
wytłumaczenia takiej sytuacji. W pierwszym przypadku pomimo teoretycznych
chrześcijańskich deklaracji taki człowiek jest w rzeczywistości niewierzącym. W
drugim przypadku niewłaściwie rozumie prawdę, że Bóg pragnie życia człowieka.
Gdy jako chrześcijanin stwierdzam, że pragnę umrzeć, to wypowiadam to zdanie
jako przyjaciel życia. Kocham życie w jego najgłębszym sensie, dlatego chcę
umrzeć. Jezus Chrystus powiedział bardzo wyraźnie. Kto kocha życie doczesne,
straci je. Kto ma w nienawiści życie doczesne, zyska życie wieczne. Nie chodzi
tu oczywiście o nienawiść jako zaprzeczenie przykazania miłości. Nienawiść
oznacza tu postawienie życia wiecznego ponad życiem doczesnym. Do Wieczności
zaś można przejść jedynie poprzez doczesną śmierć. Inna możliwość nie istnieje
w aktualnym stanie ludzkiej egzystencji. Kto więc nie chce umrzeć, znaczy, że
zamyka się na dar życia wiecznego. Nic nie zmienia tu tłumaczenie w stylu, że
pragnę jeszcze pożyć, ale ostatecznie zgadzam się na śmierć. To tylko
oszukiwanie samego siebie. Prawda jest dość prosta. Albo zgadzam się na śmierć
teraz i wyrażam autentyczną wiarę w Wieczność; albo nie ufam obietnicom
Chrystusa.
Z owej ufności wypływa
zarazem bardzo ważna prawda. W żaden sposób sam nie decyduję o momencie
śmierci. To zbyt złożona sprawa, aby człowiek mógł sam podjąć taką decyzję. Tak
naprawdę tylko i wyłącznie Bóg jako Absolutnie Mądra i Pełna Miłości Istota
wie, kiedy powołać do Wieczności danego człowieka. Ze strony człowieka
niezbędna jest jednak w każdej chwili zgoda na Boże wyroki. Zarazem, gdy
człowiek cierpi, to z faktu życia wynika naturalnie pragnienie śmierci. Śmierć
bowiem staje się bramą, poprzez którą następuje wejście do rzeczywistości, w
której nie ma już tego niszczącego doświadczenia. Kto chce żyć nawet za cenę
cierpienia jest masochistą. Oczywiście czymś innym jest cierpienie jako ufne
jednoczenie się z cierpieniem Chrystusa. Gdy pojawia się cierpienie i nadal
żyję, z ufnością godzę się na to. Ta ufność nie wynika z pragnienia cierpienia,
ale z pragnienia ufnego wypełniania woli Boga. Często święci dokonują tu skrótu
myślowego. Mówią, że chcą cierpieć. Takie stwierdzenie oznacza, że pragną ufnie
realizować Bożą wolę nawet w cierpieniu. To postawa ufnego posłuszeństwa
Osobie, w której miłość do końca się wierzy.
Pragnę umrzeć, aby poprzez
śmierć podjąć etap prawdziwego życia. Wielkim źródłem mocy jest prawda, że
wcześniej czy później, ale na pewno nastąpi ten radosny moment odejścia z tego
świata. Jeśli Bóg dziś zechciałby mnie powołać z tego świata, to z radością
rezygnuję z tego, co zostało wypracowane nawet z największym trudem.
Panie Jezu zabierz mnie z
tego świata. Ale niechaj w absolutnie doskonały sposób Twoja wola się dokonuje.
Nie chcę żyć ani sekundy dłużej, ani sekundy krócej, wobec tego, co ustaliłeś w
swych przenikniętych Miłością odwiecznych planach. Jezu ufam Tobie...
12 lipca 2013 (Mt 10, 16-23)