Mądrość czujnego oczekiwania


„Każdy dzień muszę przeżyć tak, jakby był moim ostatnim”. Jakże bezcenna myśl, którą zapisał w swym pamiętniku św. Karol de Foucauld. Słowa te wspaniale podpowiadają, jak konkretnie żyć, aby na serio potraktować Chrystusowe: „Czuwajcie”. Niestety bardzo często jesteśmy mniej lub bardziej zamroczeni. Sprawy doczesne tak bardzo pochłaniają, że wieczność jawi się jako coś mglistego i abstrakcyjnego. Nieraz znika nawet całkowicie z horyzontu spraw traktowanych na poważnie.
                Każdego dnia słyszymy o wypadkach, śmiertelnych walkach, zabójstwach. Co pewien czas uczestniczmy w uroczystościach pogrzebowych. To są konkretne sytuacje, gdzie stajemy wobec faktu śmierci. Jest wielką stratą, jeśli przeżywamy to na zasadzie, że „gdzieś tam, komuś, coś się stało”.  Życiowy realizm uwrażliwia, że kolejna informacja o śmierci może dotyczyć właśnie mojej osoby. Nie ma żadnej absolutnej gwarancji, że kładąc się spać, rano wstanę. Nie wiadomo, czy budząc się rano, wieczorem będę jeszcze w tym świecie.
                Dlatego traktowanie każdego dnia jako ostatniego jest wielką życiową mądrością. Zarazem nie chodzi o trwanie w jakimś nieustannym egzystencjalnym lęku. Jezus z miłością mówi: „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo”. Wielu ludzi ucieka od myśli o śmierci. W ich sercach rodzi się lęk, przed jakimś nieokreślonym złem, które może się wydarzyć. Takie paniczne „trzymanie się rękami i nogami” tego świata.
                Cały sposób przeżywania zależy od tego, jak postrzegamy Boga. Bóg może być rozumiany jako „zły pan”. Taki obraz powoduje, że odsuwamy spotkanie z Bogiem na możliwie najpóźniejszy termin. Najlepiej, żeby w ogóle go nie było. W sercu rodzi się chęć, aby samemu sobie być panem. Niestety, taka iluzja może trwać tylko do czasu. Moment śmierci na pewno przyjdzie i boleśnie pokaże, że tak naprawdę jesteśmy "poddanymi śmierci".
                Bóg właściwie rozumiany, to Ten, którego przeżywamy jako „dobrego pana”. Sytuacja ulega diametralnej zmianie wobec poprzedniej. Przed dobrym panem człowiek nie ucieka, ale z radością idzie na spotkanie z nim. Jeżeli wyjechał, z utęsknieniem oczekuje się jego powrotu i obecności. Dobrze rozumieć Boga, to właśnie z utęsknieniem oczekiwać na Niego. Życie staje się wtedy nieustannym czuwaniem. Czuwanie, które nie jest przykrym obowiązkiem, ale radosnym wyborem serca. Zwłaszcza na drodze życia pustelniczego wielkie znaczenie odgrywa właśnie postawa czuwania. To bardzo konkretne świadectwo miłości Boga.
                Warto  dokładniej przyjrzeć się swemu sercu. Jezus wypowiada bezcenną mądrość, która pomaga określić stan naszego wnętrza: „Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze”. O czym najwięcej i najczęściej myślę? Kogo, a może czego najbardziej oczekuję? Tu pojawia się ścisły związek pomiędzy skarbem i czasem. Człowiek znajduje zawsze czas na to, co stanowi rzeczywisty skarb. Jeśli coś tym skarbem nie jest, wtedy też będzie na to brakować czasu. Mówienie, że kogoś kochamy, tylko nie znajdujemy czasu, jest okłamywaniem samego siebie i innych.
                Kochamy Boga tylko wtedy, gdy na Niego oczekujemy. Bóg jest skarbem, gdy dla Niego zawsze mamy czas. Warto budować postawę takiego nieustannego oczekiwania na Boga. Wtedy śmierć nie będzie zaskoczeniem, ale jedynie radosnym przejściem na spotkanie z wyczekiwanym Panem.  Pan, który nie chce skrzywdzić, ale pragnie obdarzyć dobrem. Co więcej, Pan, który obiecuje, że „przepasze się” i na wieki będzie usługiwał przy stole Wiecznej Uczty... Kierujmy we wszystkim nasze serca ku Niemu ...  

11 sierpnia 2013 (Łk 12, 32-48)