Rozmowy udane i nieudane


Postanowili ze sobą porozmawiać. Niestety, dość szybko wymiana słów przerodziła się w emocjonalną sprzeczkę. Ostatecznie, wszystko zakończyło się kłótnią, która oczywiście nie przyniosła żadnych konstruktywnych rozwiązań... Oto smutny obrazek, który wpisuje się w krajobraz życia wielu małżeństw, rodzin, zespołów w pracy. Także z Bogiem ludzie rozpoczynają nieraz swe wewnętrzne dyskusje, które kończą się bezowocnie. Milczenie bez odpowiedzi.  

Dlaczego tak się dzieje? Otóż sama wola dyskusji, wyrażona poprzez fizyczne wyartykułowanie określonego zestawu dźwięków, niewiele jeszcze oznacza. Najważniejszy jest rzeczywisty motyw w sercu. Skala sukcesu lub porażki rozmowy zależy od rodzaju motywacji, która  wypełnia wnętrze. I nie chodzi tu tylko o pewien stan świadomych myśli i planów, ale o całe nastawienie uczuciowe i egzystencjalne człowieka. 

Wyrazistą ilustrację tej kwestii znajdujemy w pewnej ewangelicznej scenie, gdzie widzimy faryzeuszów, którzy zadali sobie nawet wiele trudu, aby odnaleźć Jezusa i z nim porozmawiać (Por.  Mk , 11-13). „Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem”, ale nic z tego nie wynikło, gdyż Mistrz „zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę”. Zdumiewające. Przecież Jezus z reguły chętnie odpowiadał na wszelkie pytania. Wielokrotnie mogliśmy być świadkami wzruszających dialogów. Dokonywał wspaniałych cudów, aby pocieszyć i umocnić. Przecież cały sens Wcielenia polegał na tym, aby przyjąć ludzkie ciało, by w ten sposób pomóc człowiekowi w przyjęcia Bożego Zbawienia. A jednak tym razem faryzeusze nic nie uzyskali. Dlaczego? 

Odpowiedź jest prosta. Dlatego, że tak naprawdę w sercu nie chcieli podjąć szczerego dialogu. Nie przyszli z pytaniami, na które pokornie pragnęli odnaleźć odpowiedź. Wręcz  przeciwnie! W punkcie wyjścia, nie było ufnego wsłuchania, ale chęć wykazania swoich racji oraz wola zniszczenia i ośmieszenia drugiego. Faryzeusze „chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku”. To zdanie wiele tłumaczy. Otóż przede wszystkim nie ma tu wdzięcznego otwarcia się na dar drugiej osoby; zamiast tego jest sprowadzenie jej do poziomu rzeczy, na której przeprowadza się „roszczeniowe testy”. Faryzejska postawa pełna jest pretensjonalności, egoistycznych żądań i snobistycznych oczekiwań. Oczekiwanie zaś  od drugiego „nie wiadomo czego” już w punkcie wyjścia jest zapowiedzią wielkiego fiaska wszelkich relacji. Ale najgorsze w tym wszystkim było zastawienie pułapki. Faryzeusze domagali się znaku, ale nie po to, aby otrzymać pomoc w podjęciu drogi wiary. Zażądali spektakularnego znaku, przypuszczając, że Jezus nie sprosta takiemu wyzwaniu. Sądzili, że „coś” spróbuje zademonstrować i Mu się nie uda. W ten sposób zostanie ośmieszony i zdyskredytowany. Jezus doskonale zorientował się w tych knowaniach i nie dał się zmanipulować. Żadnego znaku nie dał.     

W kontekście tego zdarzenia, warto uświadomić sobie, że rozmowa może być owocna tylko wtedy, gdy z obu stron występuje czysta motywacja. Chodzi o wzajemne stawianie pytań, które odzwierciedlają autentyczne poszukiwanie obiektywnej prawdy i pragnienie poznania drugiego. Jezus zawsze chętnie podejmował rozmowę i odpowiadał, gdy dostrzegał takie szczere nastawienie serca. W naszej modlitwie, jeśli szczerze pragniemy wzmocnienia naszej wiary, jak najbardziej możemy prosić o znak. Bóg, widząc czystość naszego serca, na pewno udzieli optymalnej odpowiedzi. 

Warunkiem owocnej rozmowy jest ufne otwarcie serca na wewnętrzny świat drugiego. Niezbędna jest autentyczna troska o budowanie wzajemnego pomostu porozumienia. Pragnę bardziej poznać, aby głębiej zrozumieć i kochać. Nie chcę wykazać swej wyższości, ale pokornie otwieram się na bogactwo drugiego. Takie spojrzenie pozwala dostrzec nowy obszar prawdy, który wcześniej pozostawał niedostrzeżony. Wówczas owocem rozmowy i wzajemnych pytań staje się pogłębienie jednoczącej miłości i szacunku...

17 lutego 2014 (Mk 8, 11-13)