Jedno słowo Bożej modlitwy ma większą wartość aniżeli najpiękniejsze ludzkie przemowy. Nie jest to poetycka przenośnia, ale dosłowna prawda. W modlitwie człowiek wchodzi w relację z Bogiem, który przychodzi poprzez kierowane ku Niemu słowo. Słowo staje się „przewodem”, poprzez który dociera „prąd” Bożej łaski.
Wartość osoby lub rzeczy zależy od poziomu
zespolenia z Bogiem. Słowo modlitwy zyskuje wartość dzięki temu, że sprowadza
Boga z nieba na ziemię. Konkretny obszar życia pojedynczego człowieka lub całej
wspólnoty zostaje wtedy uświęcony, czyli przeniknięty świętością Boga. Im
modlący się jest bardziej zjednoczony z Bogiem, tym więcej łaski spływa poprzez
jego wołanie. Dlatego życie w Bożej obecności jest tak bardzo ważne. Wówczas
zwyczajne mówienie do Boga staje się automatycznie życiodajną modlitwą.
Działa tu także swoiste „prawo wzmacniacza”.
Wzmacniacz tym się charakteryzuje, że doprowadzony do niego sygnał wejściowy
jest słaby. Jednakże sygnał wyjściowy jest bez porównania większy, w zależności
od mocy wzmacniacza. Dzięki temu nawet słaby głos może zostać tak wzmocniony,
że wielkie zgromadzenia bez problemu słyszą silny głos w głośnikach. W
modlitwie Bóg jest tym „świętym wzmacniaczem”. Bóg sprawia, że
wejściowy sygnał ludzkiego słowa zostaje przeobrażony w uświęcone Bogiem Słowo,
które wypełnia serca wielu ludzi i ma wpływ na wiele życiowych sytuacji.
Gdy człowiek jedynie „mędrkuje”,
takie dyskusje nie mają Boskiej mocy. Jest to słowo, które nie zostaje poddane
wzmocnieniu przez „Boży wzmacniacz”. Takie słowo ma niewielką wartość, gdy nie
jest uświęcone. Wtedy nawet najwspanialsze wypowiedzi, ostatecznie nie powodują
trwałych realnych pozytywnych zmian. Otrzymujemy jasną odpowiedź, dlaczego tak
wiele rozmów pokojowych nie owocuje w postaci trwałego pokoju, powodując nawet
pogorszenie istniejących relacji. Podobnie, wiele „uczonych” dywagacji odnośnie
poprawy świata i Kościoła stanowi jedynie „bezpłodne gadanie”, które w niczym
nie prowadzi do uzdrowienia istniejącej sytuacji.
Tak więc modlitwa jednego człowieka ma już
wielką moc. Ale nie na tym koniec! Jezus zapewnia: „Jeśli dwaj z was na ziemi
zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest
w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród
nich” (Mt 18, 19n.). Ta obietnica jest wielkim zaproszeniem, aby podejmować
wspólne wołanie do Boga. Taka modlitwa jest skuteczna, gdyż wypowiadanie przez
dwie różne osoby, w imię Jezusa, takiego samego słowa, jest świadectwem Bożej
inspiracji. Modlitewne słowo jest zgodne ze Słowem samego Chrystusa. Czyli
poprzez usta modlących się mówi sam Jezus, którego Ojciec zawsze wysłuchuje.
Aby najpełniej skorzystać z owoców wspólnej
modlitwy, trzeba koniecznie najpierw uświadomić sobie dwie sprawy, związane z
fizyczną współobecnością modlących się osób. Po pierwsze, fizyczne bycie obok
siebie wcale nie oznacza automatycznie „zebrania w imię Jezusa”. Niestety,
prawda może być taka, że każdy myśli o sobie i Bóg jest traktowany tylko jako
narzędzie do realizacji własnych interesów. Niektóre rodzinne i wspólnotowe
modlitwy z tego właśnie powodu nie przynoszą owoców, a nawet prowadzą do
konfliktów i napięć. Po drugie, warunek „zgodnej prośby” i „zebrania w imię Jezusa”
wcale nie zakłada konieczności bycia w jednym fizycznym miejscu. Taką modlitwę
można jak najbardziej podejmować na zasadzie duchowej jedności, pozostając w
fizycznym oddaleniu od siebie.
Istotne jest miłujące zjednoczenie serc w
Chrystusie. Ludzie modlący się w imię Jezusa, niezależnie od miejsc fizycznego
przebywania, stają się wspólnotą, do której przychodzi sam Bóg. Ojciec posyła
wtedy Ducha Świętego, który na prośbę Jezusa obdarza darem „płodnej jedności”.
To modlitewne zjednoczenie w miłości rodzi piękne owoce, które już tu na ziemi
mają wspaniały smak. Zarazem jest to przedsmak Niebiańskiej
Rozkoszy.
13 sierpnia 2014 (Mt 18, 15-20)