Wielki Post i Pustynia


Wielki Post… W tym świętym czasie warto zgłębiać duchowy sens pustyni. Pustynia jest egzystencjalną przestrzenią, gdzie człowiek dochodzi do granic wytrzymałości. Życie jawi się jako ciężar nie do uniesienia. Bezsens bombarduje ze wszystkich stron. Stanem życiowej pustyni może być: nieakceptowana samotność, toksyczne związki, mobbing w pracy, kłopoty finansowe, choroby generujące dotkliwy ból.

             Także specyficznym doświadczeniem pustyni jest powołanie pustelnicze. Wtedy pobyt na pustyni oznacza dobrowolnie wybraną i pokochaną samotność, ciszę, odosobnienie oraz pogłębioną modlitwę i pokutę. Pustelnia jest na linii frontu, gdzie ścierają się ze sobą anielskie chóry życia i diabelskie szwadrony śmierci. O czym trzeba koniecznie wiedzieć, aby nie polec pośród „pustynnych burz i upałów”?   


  Bezcenną pomocą jest kontemplacja pobytu Jezusa na pustyni. W Ewangelii czytamy: „Duch wyprowadził Jezusa na pustynię. Czterdzieści dni przebywał na pustyni, kuszony przez szatana” (por. Mk 1, 12-15).  Zapis ten wyraźnie pokazuje, że pustynne doświadczenie nie jest tylko prostym zetknięciem się z dobrem i złem. Człowiek staje w obliczu Boga i zarazem szatana. Kto ignoruje obecność Wcielonej Dobroci i osobowego zła, ten ma bardzo zredukowany obraz rzeczywistości. 

Ważne, aby dostrzec swoją życiową pustynię jako miejsce, gdzie jesteśmy wyprowadzeni przez samego Ducha Świętego. Tak jest w przypadku Woli Bożej, gdy np. cierpimy na skutek ciężkiej choroby lub śmierci bliskiej osoby. Ale człowiek może także sam spowodować swe ogałacające nieszczęście. Wtedy pokorne uznanie grzechu i powierzenie się Bożemu Miłosierdziu sprawiają, że Duch Święty przejmuje inicjatywę i prowadzi w dalszych pustynnych zmaganiach.  Istota rzeczy polega na tym, aby na pustyni być jako człowiek posłany przez Ducha Świętego. Każdego „śmiałka” z własnej inicjatywy demony bezlitośnie zmiażdżą. Pustelnik wytrwa w pustelni tylko wtedy, gdy będzie przeżywał swój pobyt jako pokorną odpowiedź na zaproszenie Boga; to nie jest „wakacyjne widzimisię”.

W każdym pustynnym doświadczeniu ochronną tarczą jest modlitewna pamięć serca: „Bóg jest ze mną. Bóg widzi moje umieranie”. Ufna modlitwa pozwala przyjąć w siebie moc Ducha Świętego. Potrzebujemy tej świętej mocy, gdyż na pustyni szczególnie doskwiera osłabienie fizyczne i psychiczne. Ale najbardziej chodzi o to, że szatan widzi nasze utrudzenie i bezwzględnie to wykorzystuje; chce nas złamać duchowo. Od czasów starożytności pustelnicy i mnisi ukazują pustynię jako miejsce, gdzie diabły atakują z potężną furią. Zauważmy! Nawet Jezus, gdy znalazł się na pustyni, stał się obiektem kusicielskiej akcji szatana.

Pokusy są działaniami, które mają na celu odciągnąć człowieka od Boga. Szatan dąży do tego, aby człowiek wypełniał niewolniczo jego żądania. Posługuje się dwoma strategiami. Jedna jest „ciepłą” zachętą do pozornego dobra, które jednak potem obraca się w wielkie zło. Druga stanowi zestaw gróźb, które wpychają w szpony zła. Atak idzie poprzez kusicielskie myśli, wtłaczane do umysłu,  oraz za pośrednictwem ludzi. Jak się bronić?

Życie w pustelni wskazuje na kilka praktycznych zasad. Przede wszystkim trzeba pokochać swą pustynię. Oznacza to serdeczne uczucia wobec miejsca, gdzie prowadzimy pustynne zmagania w życiu. Dla mnie Erem jest najukochańszym miejscem na świecie. Następnie podstawą jest oddanie się w opiekę Maryi, aby ochraniała swym „świętym płaszczem”. Maryja wspiera nas w przyjmowaniu Ducha Świętego i budzi popłoch u złych duchów. Nasz Erem jest pod opieką Maryi Bramy Niebios.

Ogromnie ważna jest postawa pokory serca. Pyszałek na pustyni, to pewna samozagłada. Pomocne są także zewnętrzne znaki skruszonego uniżenia przed Bogiem. W pustelni każdego dnia wielokrotnie padam na twarz przed Jezusem Eucharystycznym obecnym w tabernakulum. Jest to akt uwielbienia, który otwiera serce na Boga i odstrasza szatana. Aniołowie pragną nas wspierać w duchowych zmaganiach. Kontemplacja przyrody uwrażliwia na piękno natury i piękno duchowe. Maryjo, Matko Pustyni, módl się za nami…  

22 lutego 2015 (Mk 1, 12-15)