Wzrastanie w pokorze


Głowa spuszczona do dołu. Oczy skierowane ku ziemi. W niektórych sytuacjach także nałożony kaptur habitu, ograniczający pole widzenia. Jednocześnie w sercu poczucie swej nicości i uniżone wołanie: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznikiem”… Oto bezcenna pomoc dla każdego mnicha i pustelnika, który pragnie ćwiczyć swe serce w pokorze, w uznaniu swej grzeszności oraz w skupieniu na Bożym Miłosierdziu. To także cenna inspiracja duchowa dla każdego chrześcijanina. Oczywiście zewnętrzne środki są tylko pomocą do celu, którym jest przeobrażanie wnętrza wedle nauk zawartych w Ewangelii. W tym względzie Jezus, w jednej z ewangelicznych przypowieści,  wskazuje na godną naśladowania postawę celnika.  „Celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: „Boże, miej litość dla mnie grzesznika” (por. Łk 18, 9-14).

Uniżone zachowanie celnika kontrastowało z pychą faryzeusza, który w modlitwie zachwalał swe cnoty i pogardzał gorszymi od siebie. Jakże smutna „litania” faryzejskich upadków. Przede wszystkim jest to koncentracja na sobie i na swoich osiągnięciach: „Czego to ja nie zrobiłem?!”. Efektem tego jest postawienie w centrum tego, „co ja daję Bogu”, a nie tego, „co Bóg daje mi”. Bóg staje się tylko elementem układanki, której całokształt ma służyć budowaniu własnej chwały i dobrego mniemania na swój temat. Oczywiście w takim klimacie duchowym znika poczucie własnej grzeszności. Problemem staje się znalezienie popełnionych grzechów. Gdy tak jest, to wtedy nawet gdyby człowiek ujarzmił wszystkie główne słabości: obżarstwo, nieczystość, chciwość, gniew, smutek, lenistwo, próżna chwała, tak naprawdę zostaje sromotnie pokonany przez najgorszego demona, którym jest pycha. Pycha najbardziej oddala od Boga, gdyż człowiek bezwstydnie sobie przypisuje to, co otrzymał jako łaskę. Pyszny człowiek, nawet gdyby miał na swym koncie najwspanialsze osiągnięcia, nie doświadczy Bożego Wywyższenia, lecz zostanie poniżony w swej małości. Jezus stwierdza wyraźnie: „Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”.

Z tych słów wynika jednoznacznie, że każdy myślący człowiek chętnie zainspiruje się zachowaniem celnika. Ważne, aby zwrócić uwagę zarówno na postawę wewnętrzną, jak i zewnętrzną. Nawiązując do tradycji monastycznej, opuszczona głowa jest aktem pokornego uznania swej niegodności. Nie jestem godzien, aby spoglądać ku Niebu, ale zarazem otwieram me skruszone serce na bezinteresowny dar Niebiańskiego Miłosierdzia. Koncentruję się na tym, co Bóg dla mnie czyni, a nie na swych osiągnięciach. Każda udana czynność jest traktowana jako powód do uwielbienia Boga i uznanie swej niemocy. Poczucie „dobry owoc pracy” jest automatycznie przypomnieniem, aby strzec się demona pychy.

Wzrok spuszczony ku ziemi pomaga koncentrować się na pokornym wołaniu: „Panie, ulituj się nade mną grzesznikiem”. Oczywiście możliwe są różne wersje modlitwy Jezusowej. Widok oglądanej ziemi przypomina o byciu marnym prochem. Jestem nikim! Cała Nadzieja tylko w Boskim Zbawicielu.

Kaptur założony na głowę pomaga w trzymaniu opcji fundamentalnej: Jezus Chrystus. Chodzi o to, aby przysłonić wszelkie „boczne rozproszenia” i mieć serce skoncentrowane tylko na „Absolutnym Centrum”. Jest to konkretny środek ochronny, który neutralizuje wielorakie „światowe bodźce”. Kaptur wspiera serce, aby trwać w wewnętrznym skupieniu, w postawie kontemplacji Bożej Chwały. W trakcie modlitwy kaptur jest nakładany i zdejmowany z głowy, w zależności od przyjętego znaczenia gestów uwielbienia Boga.

Kaptur jest także swoistym symbolem nieustannego trwania w pustelniczej celi, która jest dla pustelnika zasadniczym miejscem spotkania z Panem, w ukryciu przed światem. „Umarliście bowiem i wasze życie jest z Chrystusem ukryte w Bogu” (Kol 3, 3). Oto doczesna droga do Wiecznego Nieba… Niechaj u końca życia Boże Miłosierdzie uczyni to, co uzna za najlepsze…  

14 marca 2015 (Łk 18, 9-14)