Piekielne zmagania



Jak to się skończy?... Istnieją dwie delikatne strefy graniczne, gdzie ważą się losy dalszego życia. To obszary, gdzie rozgrywa się walka pomiędzy dobrem i złem. Wszystko się może zdarzyć. Wielka pokusa polega na poczuciu, że już nic się nie zmieni. Ale tak nie jest…

                Najpierw chodzi o stan, gdy zaczyna świtać myśl, aby zerwać z dotychczasowym złem. Jest to autentyczne otwarcie serca na nowe życie. We wnętrzu zapada szczera decyzja, aby opuścić „krainę ciemności” i wejść do „przestrzeni światła”. Np. po latach bez Mszy świętej i bez sakramentu pokuty, serce wypełnia pragnienie, aby ponownie przekroczyć „progi kościoła”. Po okresie bycia na manowcach życie wedle zasad wiary staje się priorytetem. Zniewalający nałóg przybiera postać „malutkiej przeszkody”, która z pewnością zostanie przezwyciężona. Pozostaje tylko „jeden krok”… Wtedy właśnie następuje potężne uderzenie, że powstała Nadzieja jest tylko chwilową fanaberią. Dawna beznadzieja usiłuje zachować „grzeszne status quo”, okrutnie przeklinając lub dyskretnie wypraszając zaistniałą Nadzieję. Gwoździem do trumny staje się myśl, że Bóg już nie czeka. Stracił cierpliwość… Tak więc trzeba porzucić mrzonki o poprawie i żyć bez zmian jak dotąd...

                Drugi stan dotyczy sytuacji, gdy powyższa pokusa została przezwyciężona. Nastąpiło zerwanie z określonym grzechem i pojednanie z Bogiem. Wnętrze rozświetla blask nowego życia. Na początku wszystko przypomina „wiosenną porę”. Emocjonalna fascynacja stwarza wrażenie trwałości „nowego świata”. Tym razem rdzeniem pokusy jest wtłoczenie iluzorycznego przekonania, że „potężna twierdza uzyskanej wiary” jest teraz już nie do zdobycia. Jest to śmiertelnie niebezpieczny mit, gdyż tak naprawdę świeżo uzyskane dobro jest kruche, niestabilne i podatne na szybkie zniszczenie. Taki stan ducha przypomina złamaną rękę, z której dopiero zdjęto gips. Niektórzy runęli, gdyż zbyt szybko uwierzyli w swą „bardzo silną wiarę i miłość”...

 W tych zmaganiach ważne przesłanie niesie Wielka Sobota. W "Składzie Apostolskim" wyznajemy: "...umarł i pogrzebion. Zstąpił do piekieł. Trzeciego dnia zmartwychwstał...". Tak więc dziś kontemplujemy zstąpienie Jezusa do piekieł. Jest to czas po śmierci Wielkiego Piątku, ale jeszcze przed zmartwychwstaniem (Wieczorna liturgia w sobotę przynależy już do Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego). Obecność Jezusa w piekle oznacza m.in. doskonałe zjednoczenie się z każdym człowiekiem, który przeżywa „piekielne zmagania” w przechodzeniu „od zła do dobra”. Jezus wszystko po ludzku odczuwa w sobie, zarazem umacnia swą Boską Obecnością i daje Nadzieję na definitywne zwycięstwo. Jezus jest w piekle nie jako zesłany, ale jako pragnący wydobyć z piekła (w sensie otchłani, a nie w sensie stanu ostatecznego odrzucenia Boga). Można to przyrównać do sytuacji, gdy kapłan „idzie do więzienia”, ale nie jako skazany, lecz jako wolny człowiek, aby skazanym dać wyzwalające słowo i Ciało Jezusa. Błogosławieni więźniowie, którzy przyjmują ten zbawienny dar na drodze ku Dobru.

Wielka Sobota zaprasza, aby dzielnie i pokornie kontynuować podjętą walkę duchową. Nawet z najbardziej piekielnej otchłani zła możemy wydostać się do niebiańskich przestworzy dobra. Jest to możliwe dzięki Jezusowi, który zstępuje do piekła, bierze nas za rękę i Boską mocą wyciąga na wolność z dawnego więzienia. Nigdy nie możemy rezygnować. Zarazem gdy smakujemy radości nowego życia, po wyjściu z wcześniejszego więzienia, bądźmy czujni. Zło będzie usiłowało na nowo nas zniewolić, a nawet jeszcze bardziej. Na ziemi żadne dobro nie jest trwałe. Jesteśmy dopiero w drodze do ostatecznego Zmartwychwstania. To oznacza, że nie można jednej swej dłoni podawać drugiej swej dłoni w geście pysznej samo-gratulacji. Wciąż od nowa i coraz mocniej trzeba ściskać dłoń Jezusa, który wydobywa nas z piekła doczesnych walk. Im więcej dobra, tym ludzka i Chrystusowa dłoń potrzebują silniejszego wzajemnego zacisku. Kto tak czyni, pięknie zdąża do wiecznej Chwały Zmartwychwstania w Chrystusie...

4 kwietnia 2015 (Mk 16, 1-8)