Pragnienie i modlitwa


Wiele lat temu, jeszcze przed wejściem na drogę pustelniczą, uświadomiłem sobie specyficzne pragnienie. Przychodziło niespodziewanie. Było nagłym zaskoczeniem albo pojawiało się delikatnie i ulegało stopniowo wzmocnieniu. Doskwierało, wyzwalało wewnętrzne cierpienie, a nawet generowało poczucie absurdu. A czego sprawa dotyczy?...

 Otóż spotykając ludzi, odczuwałem nieraz takie intensywne pragnienie, aby dać coś dobrego. To wspaniałe móc przyczynić się do radości drugiego człowieka. Nieraz drobnostka może rozświetlić szarość, a nawet czerń przeżywanych chwil. Często jednak nie miałem konkretnej możliwości. Blokowała mnie nieśmiałość lub obawa, że mogę być nie zrozumianym. Ktoś mijany na ulicy; niby blisko, a jednak daleko. Bohater czyjejś głęboko poruszającej opowieści. Osoba, która wywoływała zainteresowanie jedynie poprzez wygląd swej twarzy, przedstawiony na zdjęciu.

 Z kolei, gdy istniała okazja, aby powiedzieć dobre słowo lub zrobić coś dobrego, mimo wszystko rodziła się myśl, że to jeszcze nie jest to, o co by chodziło. To był pewien rodzaj głodu dawania miłości, który nie znikał nawet po zaistnieniu konkretnej aktywności. Ewentualne dobre uczynki wobec spotkanych osób nie zmieniały istoty problemu. Ból z powodu nieudzielonej miłości wprawdzie zmniejszał się, ale zarazem w najgłębszej warstwie wciąż pozostawał. Towarzyszyło temu przykre odczucie, że prawda o tym, że każdy człowiek jest bliźnim, pozostaje dla mnie jedynie piękną teorią. Wreszcie pojawiło się wewnętrzne olśnienie…

 Tak! „Olśnienie” nie jest sformułowaniem na wyrost. Doświadczyłem światła, które dało intensywne zrozumienie. Jakie? Przecież jest potężna możliwość dawania dobra poprzez modlitwę. Jeżeli choć trochę tak naprawdę wierzę, to o wiele więcej mogę dać poprzez słowo szczerej modlitwy niż przez niejeden wielki czyn. Św. Jan od Krzyża, św. Faustyna i wielu innych mistyków niestrudzenie powtarzają, że jedno słowo czystej miłości ma większą wartość niż najpotężniejsze dzieła bez miłości. Niezwykłe odkrycie wewnętrzne, które otwiera nowe perspektywy istnienia i obdarowywania. Otrzymane przeświadczenie o mocy modlitwy stało się bezcennym darem na pustelniczej drodze.

Tak. To wielkie marnotrawstwo nosić w sobie odczucie braku i pozostawać na poziomie stwierdzenia, że istnieją „pragnienia absurdalne”. Sens braku polega na tym, aby przeobrazić go w rzeczywistość spełnioną. Cel ten pozwala zrealizować modlitwa. Jak najbardziej realnie mogę dać konkretne dobro poprzez modlitwę. Mocą Boga dokonuje się wtedy realny przepływ dobra do serca człowieka, którego modlitwa dotyczy. Jak to się dzieje?

Oczywiście to wielkie misterium. Ale coś można powiedzieć. Otóż Bóg jest w głębi istnienia każdego człowieka. Gdy kieruję modlitwę do Boga, to On w odpowiedzi wypełnia dobrem serce drugiego człowieka. Coś niezwykłego. Mogę w ten sposób dać o wiele więcej niż tylko poprzez ludzkie słowo lub czyn. Istnieje nawet niebezpieczeństwo, że tam, gdzie działamy, możemy zatrzymać się jedynie na poziomie iluzji ludzkiej skuteczności. Jakże często brakuje gorącej modlitwy za przyjaciela lub kogoś z rodziny.

 Odkrycie dawania dobra poprzez modlitwę stało się wielką pomocą i świetlaną inspiracją na drodze życia pustelniczego. Pragnienie dobra przestało być absurdalne z powodu swej niewykonalności. Tęsknota nabrała smaku realizmu. Głód obdarowania miłością zyskał możliwość zaspokojenia. Co ciekawe, najczęściej gdy druga osoba otrzymuje od Boga wymadlane łaski, to na poziomie świadomości nie zdaje sobie sprawy z genezy tego, co się dokonuje. Cóż to będzie za spotkanie w Niebie, gdy wszystko dobro się objawi?

 Widzę twarz, wypowiadam modlitwę. Słyszę opowieść o ludzkiej tragedii, kieruję słowo modlitwy. Pojawia się myśl o kimś, angażuję modlitewnie swe serce. To piękna sprawa być narzędziem, przy pomocy którego Bóg może dokonywać swych dzieł w ludzkich sercach. Przedziwna tajemnica przepływu strumienia  Bożych łask. W perspektywie życia wiecznego jedno szczere słowo modlitwy bardziej pomoże aniżeli potężne ludzkie czyny… Chwała Panu!... 

22 lipca 2015 (J 20, 1.11-18)