Mnich i piękno kobiety


Doznanie olśniewającego piękna… Jakże niezwykłe doświadczenie! Zarazem jakże niebezpieczne! Fascynujące wznoszenie się do nieba lub przerażające spadanie do piekła. Mnich, zgodnie ze swym powołaniem,  jest w szczególny sposób wezwany do tego, aby nieustannie czuwać i oczekiwać na przyjście Pana (por. Łk 12, 35-38). W tym świetle powstaje pytanie, jaką postawę prezentować wobec najwyższej formy stworzonego piękna, jakim dla mężczyzny jest kobieta? Otóż mnich, prawdziwie czuwający, powinien dążyć do tego, aby nie widzieć kobiety…  Jak to rozumieć?

Przede wszystkim chodzi o to, aby w kobiecie widzieć człowieka. Poważny problem polega na tym, że piękno kobiety jest często redukowane do środka, który ma na celu pobudzać do konsumpcji i dawać zaspokojenie pożądania. Pewna opowieść  mówi o dwóch mnichach przechodzących nad rzeką, przy której stała piękna kobieta. Chciała przejść na drugą stronę, ale z powodu silnego nurtu wody nie była w stanie. Jeden z mnichów czym prędzej oddalił się, aby nie widzieć „szatańskiej pokusy”. Drugi natomiast podszedł do niej, wziął ją na ręce i przeniósł na drugą stronę rzeki. Potem  wrócił i dołączył do  swego towarzysza. Od razu ujrzał na jego twarzy przerażenie i zgorszenie. Po chwili usłyszał zarzut: „Nie  godzi się mnichowi spojrzeć na kobietę, a ty ją nawet wziąłeś na ręce! O zgrozo!”. Wówczas usłyszał odpowiedź: „Ja w sercu nie widziałem kobiety, ale człowieka, któremu pomogłem, jedynie krótko niosąc na rękach. Ty natomiast egoistycznie nie pomogłeś i co więcej, nadal ją niesiesz w myślach jako kobietę, czując do niej pożądanie”.  Mnich, który czuwa nad czystym spojrzeniem,  widząc piękną kobietę, dostrzega przede wszystkim człowieka, którego pragnie obdarować miłością, a nie kobietę jako przedmiot wyzwalający pożądanie.

Następnie cała wielka sztuka polega na tym, aby poprzez piękno kobiety doświadczyć Boskiego Piękna. Przecież najgłębszym źródłem piękna nie jest ciało, które w jednej chwili może utracić swe cudne walory. Drastycznie pokazują  to przypadki kobiet, których twarze zostały okrutnie polane kwasem i oszpecone. Tym źródłem nie jest także dusza, która może utracić swe duchowe cnoty. Ostatecznie piękno wypływa z Boga i tylko ujawnia się poprzez obecność kobiety. Każda pokorna kobieta, gdy słyszy: „Jesteś piękna!”, uwielbia Boga, a nie popada w pyszny zachwyt nad sobą. Mnich jest zaproszony do tego, aby widząc fizycznymi oczami kobietę, oczami serca kontemplować Boga. Pierwsze odczucie: „Ależ ona jest piękna!” powinno być jak najszybciej przeobrażone w myśl: „Ależ Bóg jest piękny!”. Wówczas duchowy i psychologiczny efekt jest taki, jakby mnich nie widział kobiety, ale Boga. Dzięki temu nie powstaje pożądanie i nie ma szkodliwego rozproszenia wewnętrznego. Modlitwa nie jest utrudniona, ale wręcz ułatwiona. Przy odmawianiu psalmów nie ma w pamięci ujrzanej kobiety, ale pozostaje rozbudzone przeżycie Bożego piękna. Wszyscy zyskują na takim podejściu. Bóg jest jeszcze pełniej uwielbiony. Mnich niezmiennie czuwa, wpatrując się w Boskie Piękno. A „niezauważona kobieta” w żaden sposób nie jest zlekceważona, ale doznaje wyjątkowego szacunku i obdarowania. Czyż nie jest dla kobiety czymś wspaniałym fakt, że jest z miłością traktowana jako niepowtarzalne uobecnienie i zobrazowanie Boskiego Absolutu Nieskończonego Piękna?

Wreszcie zalecane jest roztropne ograniczenie fizycznego spoglądania na kobiety. Nie jest to obojętność lub mizoginizm, ale jedna z form nieustannego czuwania tylko przed Bogiem. Zarazem jest to specyficzna metoda miłości. W ten sposób mnich składa ofiarę, poprzez którą Bóg udziela docześnie  najbardziej potrzebnych łask. Zarazem doczesna rezygnacja  z patrzenia na kobiece piękno jest formą „postnego przygotowania” do wiecznej kontemplacji Bożego Piękna i  w Bogu do jak najgłębszego obdarowywania się wzajemnym czystym spojrzeniem.      

20 października 2015 (Łk 12, 35-38)