Boże zrozumienie


           „Nikt mnie nie rozumie. A właściwie, to nawet sama siebie nie rozumiem; sam siebie nie pojmuję. I jak tu żyć?”… Jakże to ciężkie doświadczenie. Trud istnienia daje się wtedy bardzo mocno we znaki. Przed oczami staje obraz rozbitka na bezludnej wyspie. Ewentualnie anonimowy tłum, w którym wszyscy „gdzieś” pędzą, co rusz potrącając zagubionego biedaka. Na jedno wychodzi. Zewnętrzne stwierdzenia, "na innej fali", niewiele pomagają. Wewnętrzny ból serca pozostaje niezrozumiany...  

Na szczęście, zawsze i wszędzie jest Ktoś, kto doskonale wie, co przeżywamy. A któż to taki? Jezus Chrystus, który „nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co się kryje w człowieku” (J 2, 13-25).  Z tej prawdy wynika, że w trudnych chwilach warto zatrzymać się przy Jezusie i po prostu być. Trwanie z myślą: „On mnie świetnie rozumie” wyrywa z przygnębienia i pokusy obezwładniającego bezsensu. Świadomość bycia rozumianym daje poczucie jednoczącej więzi z „rozumiejącym mnie”. To zaś wyzwala w głębi serca doświadczenie współobecności, co kolei daje poczuć smak bezinteresownej miłości.  

Jezus, Bóg i Człowiek, ma idealny wgląd w ludzkie wnętrze. Nieskończenie lepiej zna człowieka, aniżeli człowiek sam siebie. Pamięć o tym bardzo pomaga, gdy w głowie rodzi się myśl: „Właściwie to nie wiem, o co mi chodzi. Nie rozumiem, co ze mną się dzieje”. Najważniejsze jest to, że Jezus wszystko doskonale rozumie. Przebywanie z Jezusem pomaga coraz lepiej rozumieć samą  siebie, siebie samego i drugiego człowieka. Bóg zna idealnie każde dwa ludzkie serca, będące we wzajemnej relacji, czy też uczestniczące w zwykłej rozmowie. Poprzez modlitwę udziela ze swej Mądrości daru poznania, dzięki czemu w nadprzyrodzony sposób jeden człowiek może otrzymać „wewnętrzne widzenie” tego, co jest w drugim człowieku.

Znakiem Bożego poznania jest to, że taka wiedza zawsze służy tylko i wyłącznie ku dobremu i zachowywana jest jako tajemnica serca. Służy jedynie do modlitwy, wzajemnej rozmowy lub do działań, które mają na celu jak najlepsze wsparcie potrzebującego.  Nie znaczy to, że Boża wiedza jest jedynie podstawą do słów, które przypominają „słodkie ciasto”, nieraz wręcz mdłe na skutek przesłodzenia. Jeśli trzeba, znając duszę, Jezus bierze nawet „bicz ze sznurków”. Jest w stanie porządnie wszystko w naszym wnętrzu „powywracać” i co trzeba także „wypędzić”. Jeśli tak działa słowo Boże, to cieszmy się. Jezus zasadniczo postępuje w łagodny sposób. Ale jeśli poziom zagracenia wewnętrznego staje się śmiertelnie niebezpieczny, wtedy korzysta z radykalnych środków. Gdy na siłę zbliżamy się do krawędzi przepaści, Chrystus wręcz „odgania nas biczem”, aby uchronić przed wpadnięciem w otchłań bez wyjścia.

Ogromnie ważne, aby w takich sytuacjach nie ulec podszeptowi Złego Ducha. Widząc, że ofiara może być ocalona, będzie w akcie wściekłości wtłaczał oskarżające myśli na Jezusa i Jego proroków. Zły Duch nie ma dostępu do ludzkiego serca, ale dużo wie na podstawie tego, czym już skusił. Dla szatana posiadana wiedza o człowieku jest środkiem, aby go zniszczyć. Zniszczenie jest celem samym w sobie.

Jezus, wręcz przeciwnie, zawsze czyni dobro. Jeśli woła „weźcie to stąd”, to pragnie chronić ludzkie życie przed popadnięciem w stan „targowiska”. Zdecydowanie przemawia, aby „wypędzić” wszelkie niewierności wobec Woli Bożej. Chrystus poprzez śmierć na Krzyżu ofiarowuje swą drogocenną Krew, która jest w stanie usunąć każdy grzech. Grzech jest niejako rozpuszczony w Chrystusowej Krwi i unicestwiony. Śmierć zostaje pokonana. Dzięki temu otwiera się droga do uczestniczenia w Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.   

8 marca 2015 (J 2, 13-25)