Często praktykujemy w życiu bardzo niebezpieczny sport. Aż dziw bierze, że
cieszy się tak wielką popularnością. Otóż sport ten polega na tym, że bierzemy
kamień, rzucamy dokładnie w górę, i potem czekamy, przekonani, że jakoś to
będzie. A potem jak kamień spada i
rozbija głowę, to jest wielkie zdziwienie. Nawet żal do Boga, że zamiast
płatków miłości zrzuca z Nieba raniące kamienie. Brak brania pod uwagę, że jak
kamień się do góry pionowo rzuci, to potem ten kamień spadnie. I jak w tym
samym miejscu stoimy, to na własne życzenie dostajemy. Smutne niedostrzeganie
relacji pomiędzy przyczyną i skutkiem.
Tymi rzucanymi kamieniami są wszelkie inicjatywy, które podejmujemy w
życiu, pokładając ufność tylko w swych własnych siłach. Przedsięwzięcia w życiu
osobistym, rodzinnym i zawodowym. Takie przedsięwzięcia „rzucone”, oparte na
sobie, a nie na Bogu, po czasie powracają i rozbijają nam głowę. W Ewangelii
widzimy Piotra, który pewny siebie mówi do Jezusa: „Życie moje oddam za
Ciebie”. (J 13, 37) Mistrz podchodzi do tego buńczucznego wyznania ze spokojnym
realizmem. Stawia dające do myślenia pytanie: „Życie swoje oddasz za Mnie?” (J
13, 38). Po czym przepowiada Piotrowi, że kur trzy razy nie zapieje, a zaprze
się Go.
Pomimo śniegu idzie już wiosna. Okres roku dodatkowo sprzyjający miłosnym
wyznaniom. Kolejne pary będą sobie w różnych konstelacjach wyznawać gotowość do
wzajemnego oddania życia za siebie. Pełne przekonania słowa: „dla ciebie
wszystko”. I co potem? Niestety w większości przypadków powtórka Piotrowego
scenariusza. Najbardziej bolesne jest to w przypadku par, które wstępują na
ślubny kobierzec. „ Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że
cię nie opuszczę aż do śmierci”. I co potem? Często po pewnym czasie sytuacja
diametralnie ulega zmianie. „Oddam za ciebie życie” przeobraża się w „twoje
życie mnie nie interesuje”, a nawet „zniszczę ci życie”. Rożne życiowe wersje
Piotrowego zaparcia się w wykonaniu współmałżonków. Mąż zapiera się żony. Żona
zapiera się męża. Spory, oskarżenia. W jakże wielu relacjach pomiędzy kobietą i
mężczyzną początkowy „stan miłości” przemienia się w „stan obojętności” lub
nawet w „stan nienawiści”. Rzucony nierozważnie kamień spada po pewnym czasie i
boleśnie rozbija głowy.
Co jest tym bezmyślnie rzucanym w górę kamieniem? Jest nim skrajnie
nierozsądna obietnica oparta tylko na własnych ludzkich siłach. Bóg nie jest
brany na serio pod uwagę. Stanowi co najwyżej
tradycyjny element wystroju. Życie jednak podlega oddziaływaniu Złego.
Szatan realnie istnieje i niszczy miłość. Oparcie się tylko na sobie, brak
szczerej modlitwy zawsze skończy się przegraną.
Człowiek sam nigdy z szatanem nie wygra. Szatański atak może być
przezwyciężony tylko przez Boga. Tylko z Nim człowiek jest w stanie zwyciężyć
zło, grzech, śmierć. Dlatego Jezus Chrystus przychodzi i proponuje nam swoją
zbawienną pomoc.
Gdy kamień spadnie i porządnie rozbije głowę, historia na szczęście się nie
kończy. Jest szansa na otrzeźwienie.
Warto wtedy odkryć, że potrzebna jest moc Boga. Piotr zapłakał i wyciągnął
wnioski. Wszedł na drogę autentycznej miłości, która moc czerpie z Miłości.
Chodzi o to, aby wszelkie życiowe inicjatywy poprzedzane były pokornym wołaniem
o Boże Błogosławieństwo.
Wielki Tydzień. Niech ten Wielki Wtorek pomoże nam dostrzec własną
kruchość. Niech otwarcie na Bożą obecność i pomoc nieustannie towarzyszy nam na
drodze indywidualnego i wspólnego z innymi życia.
26 marca 2013 (J 13,
21-33.36-38)