Pozory mogą mylić.
Fałszywa moneta jest tym bardziej niebezpieczna, im bardziej przypomina
prawdziwą. Jeżeli podróbka jest słabej jakości, wtedy można łatwo ją rozpoznać.
Oszustwo bez problemu zostaje wykryte. Dużo trudniej, gdy falsyfikat jest
bardzo dobrze wykonany. Łudzące podobieństwo do oryginału stwarza wielkie niebezpieczeństwo
doraźnie udanego fałszerstwa. Niezależnie jednak od umiejętności zakłamania,
fałszywa moneta zawsze pozostanie fałszywą. Zewnętrzna forma nie świadczy o jej
wartości, ale wewnętrzne źródło, z którego pochodzi.
Ta metafora
uwrażliwia nas na kwestię prawidłowej oceny wartości czynów. Zasadniczo
dostrzega się niewłaściwość zachowań, które od razu zewnętrznie rzucają się w
oczy jako złe. Jeżeli ktoś bez skrupułów
porzuca swą rodzinę, to od razu widać zło takiego czynu. Czarno na
białym widać, że dokonuje się moralne zło. Jeśli dla kogoś przykazania nie
są ważne, to wtedy zły duch zbytnio się
nie męczy. Prosta pokusa wystarczy do osiągnięcia niszczącego celu.
Sprawa dla szatana
nieco się komplikuje, gdy ktoś pragnie być w swoich oczach i przed innymi
dobrym człowiekiem. Wtedy trzeba jakoś te dobre pragnienia obejść. Mechanizm
pokusy polega wówczas na tym, że zewnętrznie pozwala się człowiekowi robić coś
dobrego. W sensie zewnętrznego czynu może to być nawet postawa wysoce
chwalebna. Wewnętrznie jednak motywacja jest w rzeczywistości zła. Najczęściej
ta niewłaściwa motywacja jest ukryta pod dobrymi pozorami.
Dobrym przykładem
są tutaj zagraniczne wyjazdy do pracy w niektórych rodzinach, zwłaszcza młodych
(oczywiście w wielu przypadkach wszystko jest zasadniczo w porządku). Jeden z
małżonków udaje się za granicę, aby zarobić na utrzymanie rodziny. Zewnętrznie
wyjazd jawi się jako wyraz wielkiej troski o żonę/męża i dzieci. Wewnętrznie
jednak prawda nieraz jest inna. Czasami brutalnie inna. Mogą być dwa zasadnicze przypadki.
W pierwszym,
wyjeżdżający od razu wie, że rzeczywistym, najważniejszym motywem wcale nie
jest troska o rodzinę. Pod płaszczykiem troskliwego zarabiania pieniędzy, tak
naprawdę jest to dobry sposób, aby od współmałżonka i dzieci się uwolnić.
Potwierdzeniem tego staje się prowadzone potem podwójne życie. W drugim
przypadku, wyjeżdżający na początku przed samym sobą nie przyznaje się do
prawdy. Wmawia sobie, że udaje się za chlebem dla bliskich. Celebruje przed
innymi swe bohaterskie poświęcenie. Ale w rzeczywistości inne motywy są
ważniejsze. Takie zakłamywanie siebie i najbliższych może trwać nawet bardzo
długo. Z czasem coraz mniej ciągnie do
domu. Lepsze jest spędzenie czasu ze
znajomymi niż z żoną lub mężem i dziećmi w domu. Przywożone pieniądze są
jedną wielką maską. Zewnętrznie czyn wygląda jako wielkie poświęcenie.
Wewnętrznie dokonuje się wielkie zło, w postaci powolnego opuszczania własnej
rodziny.
W Ewangelii
znajdujemy epizod, który wyraziście odsłania nam tę problematykę motywacji.
Otóż po cudownym rozmnożeniu chleba wielu ludzi zaczęło zewnętrznie podążać za
Jezusem. Nawet za cenę wielkiego trudu. Chciałoby się powiedzieć, cóż za piękny
wyraz miłości. Sam Mistrz jednak nie popada w naiwną iluzję: „Szukacie Mnie nie
dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości”. (J
6, 26) Te słowa klarownie odsłaniają rzeczywisty motyw tłumu. Nie jest nim
pragnienie bycia z Jezusem, Chlebem Życia. Tak naprawdę owi ludzie zewnętrznie
szukając Jezusa, wewnętrznie poszukiwali tylko własnego egoistycznego
zaspokojenia.
Wielka
pokusa trwania w zakłamaniu i słodkich iluzjach. Jeśli ktoś pragnie iść drogą
prawdy, warto wziąć się za solidne badanie swych intencji i motywacji. Jezus
jest Prawdą. Tylko na tej prawdziwej drodze Go spotkamy… Tylko z Nim można
robić coś dobrego dla swej rodziny.
15 kwietnia 2013 (J
6, 22-29)