Miłujące Serce ...


„Jestem najwspanialsza”. „Jestem najlepszy”. Jakże często tego typu głębokie przekonania ujawniają się poprzez słowa i gesty. W podtekście człowiek demonstruje swą samowystarczalność. Bóg  staje się jednym Wielkim Nieobecnym. Ewentualnie traktowany jest tylko jako odległa teoretyczna zasada. Pominięta zostaje prawda, że Bóg jest Miłującym dawcą życia. Zapominając o Sercu Boga, człowiek traci własne serce.
Tak! Nie można zapomnieć, że Bóg istnieje; że w Bogu bije autentyczne Serce, które odzwierciedla rzeczywistość najgłębszych uczuć i rozumień. Nie chodzi tu tylko o pewne racjonalne i uchwytne dla ludzkiej logiki wnioskowania. Rozum ma bardzo duże znaczenie. Nie może jednak przekroczyć poziomu ogólnych i abstrakcyjnych prawd. A przecież każdy jest niepowtarzalny w swoim istnieniu. Nie ma dwóch takich samych ludzi. Dlatego zwykła logika musi uznać pokornie swe ograniczenia. Serce Boga zaprasza do uznania niepowtarzalności każdego człowieka. 
Nie mam prawa, w oparciu o swe rozumowania, wypowiadać się na temat słuszności lub niesłuszności najgłębszych wyborów, które w swym sercu podejmuje drugi człowiek. Oczywiście nie oznacza to, że mam całkowicie milczeć. Nieraz wręcz konieczne jest podzielić się swym zdaniem, ale jedynie w sensie pokornej sugestii lub inspiracji do refleksji. Jeden człowiek o własnych siłach nigdy nie zrozumie drugiego człowieka. Dwa ludzkie serca samodzielnie w sposób trwały nigdy nie usłyszą w pełni wzajemnego bicia. Nawet najbardziej fizyczna bliskość tego nie umożliwia.  Czyż w takim razie pomiędzy ludźmi istnieje nieprzekraczalna bariera? Na szczęście sytuacja nie wygląda tak tragicznie. 
Miesiąc czerwiec przychodzi z pomocą. Codziennie śpiewana jest „Litania do Najświętszego Serca Pana Jezusa”. Tak! Istnieje Serce Jezusa, które w absolutnie doskonały sposób rozumie serce każdego człowieka. Wynikają z tego dwie bezcenne prawdy. Najpierw warto zauważyć, że Serce Jezusa jest bez porównania bardziej świadome bicia naszego serca niż my sami. Bł. Jan Paweł II często powtarzał, że człowiek nie może zrozumieć siebie bez Chrystusa. Tak więc tylko wsłuchując się w Serce Jezusa, można wejść na drogę autentycznego, coraz pełniejszego rozumienia samego siebie. Inaczej będę wciąż doświadczał zagubienia i swoistego „nie-bycia u siebie”. 
Następnie zwracając się do Serca Jezusa, wchodzę na drogę, która realnie prowadzi do serca drugiego człowieka. To prawdziwy cud. Bez Jezusa, mogę być tuż obok drugiego i niestety doświadczać głębokiego braku jedności i zrozumienia. Zarazem mogę być fizycznie bardzo daleko i świetnie czuć, o co drugiemu chodzi.
Poprzez modlitwę Serce Jezusa objawia z miłości tajemnice serca drugiego człowieka. Następuje szczęście wzajemnego wejścia „na jedna falę”. To misterium spotkania serca drugiego człowieka w Sercu  Jezusa jest  szczególnie skarbem na drodze powołania pustelniczego. Potoczne poglądy postrzegają często pustelnika jako odizolowanego od ludzkich problemów i oderwanego od codziennej szarej rzeczywistości. To całkowicie błędne podejście. Pozostając na poziomie czysto naturalnym, zachodziłby rzeczywiście stan izolacji. Ale przecież istnieje Bóg.  Bóg, o którym świat zapomina: „kamień, który odrzucili budujący, ten stał się kamieniem węgielnym. Pan to sprawił i jest cudem w oczach naszych”(Mk 12, 10-11). Pustelnik, odchodząc od świata fizycznie, może bardziej zatrzymać się i wsłuchiwać w Serce Boga. Wszak to wsłuchiwanie się stanowi istotny sens powołania pustelniczego. Można wtedy usłyszeć bijące ludzkie serca, podążające przez życie w wirze świata. W Sercu Jezusa autentycznie spotyka się serce człowieka.

3 czerwca 2013 (Mk 12, 1-12)