Wielka tragedia. Zawaliła
się duża konstrukcja budowlana. Wielu ludzi zginęło. Dużo do myślenia dają
różnorodne postawy konstruktorów. Jeden z przekonaniem twierdził, że ma czyste
sumienie i nie ma nic sobie do zarzucenia. Drugi usiłował odebrać sobie życie.
Na szczęście próba samobójcza nie udała się. Wreszcie trzeci był w stanie
powiedzieć, że czuje się odpowiedzialny za zaistniałą tragedię. Dlaczego te
różnorodne postawy tak mnie poruszyły?
Otóż każdy z nas jest
konstruktorem. Największa i najpoważniejsza konstrukcja to życie. Jest jeszcze
wiele innych mniej lub bardziej ważnych konstrukcji. Prawdziwa próba ogniowa ma
miejsce wtedy, gdy coś się zawali. Tam potężna struktura zamieniła się w
bezkształtne zgliszcza. Podobnie życie może przeobrazić się w bezkształtne
rumowisko. Te trzy postawy konstruktorów świetnie obrazują trzy modele
podejścia do życiowych zawaleń.
Pierwsza postawa jest
zdecydowanym ruchem obronnym. W żaden sposób nie dopuszczam do świadomości
własnej potencjalnej winy. Teza o czystym sumieniu od razu skierowuje ostrze na
drugiego człowieka. Małżeństwo się rozpada. Oczywiście przyczyną tego nie
jestem ja, ale współmałżonek. Kłopot z przyjacielem. To on zaczyna niszczyć,
podczas gdy ja jestem poszkodowaną ofiarą. Tu nie dopuszcza się możliwości
zakwestionowania siebie. Pewną skrajną formą tej postawy jest niedostrzeganie
zaistniałego rozpadu. Konstrukcja życia się zawaliła, a ktoś twierdzi, że
budowla nadal stoi. Istnieje już głębokie uzależnienie, ale ktoś w żaden sposób
nie chce tego dostrzec. To taka krótkowzroczna ochrona przed potencjalnym
zakwestionowaniem dotychczasowej konstrukcji życiowej.
Druga zasadnicza postawa
utożsamia się z doświadczeniem przerażenia. Dostrzegam błąd, na skutek którego
życie się zawaliło. Świadomość zaczynają wypełniać myśli o krzywdzie
wyrządzonej sobie i innym ludziom. Beznadziejne pytanie: Jak mogłem
się tak bardzo pomylić? Towarzyszy temu brak wewnętrznej zgody na prawo do
własnego błędu. Powstaje rodzaj narastającego napięcia. To napięcie podsyca
niezgoda na swą omylność i ból wyrządzonej krzywdy innym. Oczywiście akcenty
mogą w różnoraki sposób się rozkładać. W każdym razie finał jest podobny.
Jedynym rozwiązaniem po katastrofie wydaje się samobójstwo. Iluzja ucieczki od
porażającej rzeczywistości poprzez radykalną ucieczkę od życia.
Wreszcie trzecia postawa,
będąca wyrazem odpowiedzialności. Dużo by pisać. Bezcenna jest tu gotowość do
przyjęcia prawdy o własnym błędzie. Obiektywnie może to drugi okaże się winny.
Początkowo jednak w żaden sposób nie jestem pewien swego czystego sumienia.
Jestem omylny. Jeśli jestem winny, pokornie znoszę zawalenie. Staram się
maksymalnie wyciągać wnioski. Stawiam fundamentalne pytanie: Co dalej z
konstruowaniem? Tutaj jest tylko jedna możliwość. Kontynuuję, czerpiąc z
zaistniałego bagażu doświadczeń. Tragedia! Budowla w części lub w całości się
zawaliła. Co dalej zrobię?...
25 lipca 2013 (Mt 20, 20-28)