W człowieku tkwi pragnienie wielkości, mniej lub
bardziej uświadomione. Jest to zdrowa konsekwencja faktu, że jesteśmy stworzeni
„na obraz Boży i podobieństwo”. Rozwój wewnętrzny nie polega na stopniowym
unicestwianiu tego ludzkiego dążenia. To byłoby przeciwstawianiem się samemu
Bogu, który chce, aby każdy człowiek był prawdziwie wielki, czyli święty. Nie
oznacza to jednak, że tę „pierwotną tęsknotę” można pozostawić samej sobie, aby
podążała spontanicznie za głosem natury, zranionej przez grzech pierworodny.
Trzeba wyróżnić przynajmniej trzy sposoby rozumienia wielkości.
Na najniższym poziomie wielkość utożsamiana jest
z pozycją w strukturze społecznej. Nieraz jest to prymitywna chęć zdobycia
władzy, aby przed sobą samym i innymi zamanifestować domniemane znaczenie. Taka
pozycja daje świetną okazję, aby coraz większą ilość ludzi traktować jako
poddanych lub wręcz niewolników. Im piastowane stanowisko jest wyższe, tym
subiektywne poczucie bycia wielkim nabiera na sile. Niektórych bardziej pociąga
środowisko naukowe i wówczas demonstracja wielkości wyraża się poprzez
zdobywanie kolejnych tytułów. W świecie artystów bardzo mocno pociąga urok
sławy i możność wykazania się kolejnymi tysiącami wielbicieli i pełnymi zachwytu
medialnymi recenzjami. Cechą charakterystyczną jest tutaj utożsamienie stopnia
w hierarchii danej grupy społecznej z faktem „bycia wielkim
człowiekiem”.
Niestety, jest to całkowicie błędne rozumienie.
Tak wiele przypadków, gdy na takiego „wielkiego” patrzymy raczej z
politowaniem, lub co gorsza ze strachem, bo jest śmiesznym „małym człowiekiem”,
nieraz nawet niebezpiecznym dla innych. Dla zaspokojenia swej chorej próżności,
jest gotów zdążać „po trupach do celu”. Na szczęście, jest także wielu ludzi,
którzy „zaszli wysoko” i rzeczywiście są „ludźmi wielkiego formatu”. Źródłem
wielkości nie jest jednak stanowisko, ale zupełnie co innego. Cóż takiego?
Dochodzimy do drugiego i trzeciego stopnia
rozumienia wielkości, wedle chrześcijańskiej hierarchii wartości. Drugi stopień
odnosi się do sposobu przeżywania relacji z innymi ludźmi. Wielkość jest tutaj
rozumiana jako postawa służby. Głównym źródłem motywacji staje się pragnienie,
aby poprzez posiadane zdolności uczynić jak najwięcej dobra w swoim środowisku.
Władza jako taka odchodzi na dalszy plan. Centrum zainteresowania stanowi
szukanie form coraz pełniejszego i mądrego dzielenia się swoim życiem. Różne
ciekawe pomysły i niezaprzeczalne osiągnięcia stanowią ekspresję wewnętrznego
pokornego zatroskania o wzrost w świecie miłości, prawdy, dobra i nadziei.
Jednocześnie tworzone struktury lub dzieła mają na celu pomagać innym ludziom w
ich rozwoju i poczuciu jak największej godności ludzkiej. Autentyczna wielkość
wobec społeczeństwa mierzy się więc stopniem służebnego zaangażowania. Mówiąc
krótko: im więcej służby tym więcej wielkości.
Warto przyglądać się przywódcom, których
słusznie nazywamy wielkimi. Wspaniałym przykładem jest św. Jan Paweł II. Jestem
pełen uznania dla księdza Tischnera, który niestrudzenie dzielił się prawdami
filozoficznymi o Bogu i o człowieku. Piękny przykład służby poprzez niezwykłe
dzieło filozoficzne. Ale najczęściej są to ludzie bez większych stanowisk,
którzy przeszli lub przechodzą właśnie do historii jako wielcy przyjaciele ludzkości.
Świetlanym przykładem jest tutaj Matka Teresa z Kalkuty.
Wreszcie trzeba powiedzieć o trzecim, najwyższym
stopniu. Dotykamy tutaj istoty życia Jezusa. Ta najwyższa wielkość ujawniła się
na krzyżu, gdy Chrystus pokornie podjął i wypowiedział swoje bezgraniczne
cierpienie i zarazem całkowicie powierzył się Bogu Ojcu. Najwyższym wyrazem
wielkości człowieka jest pokorne przyjęcie swego aktualnego życia i pełne
ufności złożenie siebie w ofierze Jezusowi Chrystusowi. To droga świętości,
gdzie człowiek jest wielki Bożą Obecnością w swym życiu.
Panie Jezu! Udzielaj nam Ducha Świętego, abyśmy
z coraz większą miłością i mądrością służyli i w Tobie ufnie składali nasze
życie Bogu Ojcu.
25 lipca 2014 (Mt 20, 20-28)