Czy możemy dokładnie we wszystkim
naśladować Jezusa? W pierwszym odruchu odpowiedź wydaje się pozytywna.
Niektórzy, w imię swej "pobożności", tak sądzą i wedle tego przekonania
czynią. Wszak Jezus jest Boskim Wzorcem. W niektórych jednak
przypadkach takie „pobożne naśladowanie” okazuje się paradoksalnie sprzeczne z
nauką samego Jezusa, zapisaną w Ewangelii. W rezultacie, zamiast duchowej
głębi, ma miejsce obłudna powierzchowność. Jak to możliwe?
Dobrą sytuacją, która pozwala rozjaśnić
zasygnalizowany problem, jest ewangeliczny epizod, gdy Jezus po wielokroć mówi
do uczonych w Piśmie i faryzeuszy „biada” (por. Mt 23, 13-22). Bez owijania w
bawełnę, Mistrz wypowiada wobec nich ostre stwierdzenia: „obłudnicy”, „Głupi i
ślepi!”. Czy to oznacza, że my też mamy prawo w ten sposób zwracać
się do innych ludzi?
Otóż zdecydowanie nie! Trzeba bowiem uświadomić
sobie, że istnieje radykalna różnica pomiędzy Jezusem i każdym z nas. Jezus jest
Bogiem i Człowiekiem, w którym nie ma żadnej niedoskonałości. Jest doskonałym
wcieleniem Miłości i Mądrości. Jeśli chodzi o nas, jesteśmy tylko ludźmi, w
dodatku „wyposażonymi” w wielorakie grzechy i umysłowe ograniczenia. W tym
świetle, trzeba rozróżnić dwie odmienne grupy Jezusowych słów i postaw: do
naśladowania przez ludzi i zarezerwowane tylko dla Niego. Przykładem pierwszej
grupy jest zaproszenie do niesienia życiowego krzyża. Jezus daje nam doskonały
przykład, który warto naśladować. Generalnie, im bardziej naśladujemy Jezusa w
podejmowaniu miłości ukrzyżowanej, tym lepiej. Przykładem drugiej grupy
zachowań jest wspomniane radykalne napiętnowanie obłudnej postawy uczonych w
Piśmie i faryzeuszy. Otóż jest to zachowanie zarezerwowane zasadniczo dla Jezusa
jako tego, który jest Bogiem-Miłością i Doskonałym
Człowiekiem. Jeśli ktoś ośmiela się rugać innych określeniami
„obłudniku”, „głupcze”, „bezbożniku” to znaczy, że uważa się za doskonale
miłującego Boga i Człowieka. Oczywiście nikt normalny takich deklaracji raczej
nie czyni. Ale takie jest rzeczywiste przekonanie na swój temat człowieka,
który koncentruje się na osądzaniu innych ludzi. Jest to grzech pysznego
ubóstwiania siebie i znak ślepoty duchowej. Ślepota taka polega na tym, że
autor „boskiej wypowiedzi” nie widzi swych grzechów i braków. Jest to żałosna
iluzja bycia doskonałym, jak Bóg. Tak właśnie zachowywali się uczeni w Piśmie.
Zewnętrznie prezentowali się jako nieskazitelni. Śrubowali różne wymogi moralne
wobec prostych ludzi, a następnie ferowali osądzające wyroki, ubolewając nad
„bezbożnością ludu”. W rzeczywistości jednak sami nie czynili tego, czego od
innych wymagali.
Tak więc, kto nie uważa się za Boga i nie chce
wraz z faryzeuszami otrzymać „zimnego prysznica”, niech dąży do rezygnacji z
formułowania „boskich” wyroków odnośnie obłudy i głupoty konkretnych ludzi.
Istnieje bardzo prosta zasada: im ktoś jest bardziej obłudny w oczach Bożych,
tym bardziej dostrzega obłudę u innych ludzi. Im bardziej ktoś jest
wewnętrznie czysty, tym bardziej jest w stanie dostrzec przejawy czystości w
innych duszach.
Ale to nie oznacza wymazania ze swego słownika
pojęcia „obłudnik”. Kto realnie uznaje się za nędznego grzesznika, często
będzie mówił: „Ty obłudniku!”. Ale adresatem tego „komplementu” będzie własne
pyszne ego. Podkreślmy mocno: własne ego! Takie wołanie przynosi zbawienne
skutki. Po pierwsze, nie mamy potem już czasu i ochoty, aby wyżywać się na
nie-swojej duszy. Kto już realizuje tę drogę, dobrze wie, że twórcze
przezwyciężanie własnej obłudy wymaga naprawdę bardzo dużo energii. Po drugie,
stając w prawdzie, nawiązujemy relację z Jezusem-Prawdą. Gdy Jezus słyszy, jak
wołamy na modlitwie: „Panie, miej miłosierdzie nade mną obłudnikiem”, wówczas
stopniowo obdarza nas łaską, która daje oczyszczenie. Istnieje tu „święta
wymiana”. Im bardziej opłakujemy przejawy swej obłudy, głupoty i duchowej
ślepoty, tym obfitsze spływają na nas strumienie uzdrawiającej wody Ducha
Świętego…
25 sierpnia 2014 (Mt 23, 1. 13-22)