Przemijanie i sens


Przemijanie… Wpisane jest w otaczającą nas rzeczywistość. Ale nie jest to chaotyczny zestaw przypadków. Poszczególne ciągi wydarzeń posiadają w sobie wewnętrzną logikę. Jeśli zatrzymamy się na powierzchni, pozostaniemy na poziomie pozornego bezsensu.  Gdy jednak podejmiemy głębszą refleksję nad tym, co się dzieje wokół nas, zaczniemy odkrywać tajemniczy sens.

Sens wskazuje na kierunek, w którym dokonuje się rozwój sytuacji. Dla nas, ludzi, w szczególny sposób jest to ważne w odniesieniu do historii naszego życia. Na podstawie tego, co ma miejsce „dzisiaj”, otrzymujemy „podpowiedź”, co robić „jutro”. Bóg mówi do nas poprzez konkretne wydarzenia. Największą dawkę wiarygodnych informacji nie zawierają wyobrażenia, ale konkretne fakty i zdarzenia, które mają miejsce w czasie i w przestrzeni. W ten sposób Bóg komunikuje nam swoją świętą wolę, czyli daje znaki, co robić, a czego unikać. Dzięki modlitwie w ciszy możemy usłyszeć ten Boży głos, który ujawnia się w sumieniu. Nie chodzi o fizyczne dźwięki, ale o pewne wewnętrzne przekonanie w sumieniu odnośnie sensu tego, co nas w życiu spotyka. Bardzo uważajmy na wszelkie „recepty”, które „z głowy” niektórzy usiłują nam dawać odnośnie naszej dalszej drogi życiowej, zwłaszcza w aspekcie powołania.  O wiele bardziej wiarygodne jest samodzielne przyglądanie się i nasłuchiwanie. W ten sposób odkryjemy konkretne „znaki czasu”. Dopiero w ich interpretacji mądra i doświadczona osoba może ewentualnie być pomocą.

Pewnego razu, patrząc na drzewo figowe i inne drzewa, Jezus rzekł: „Gdy widzicie, że wypuszczają pączki, sami poznajecie, że już jest blisko lato. Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, iż blisko jest królestwo Boże” (por. Łk 21, 29-33). Królestwo Boże to rzeczywistość, gdzie wszystko dokonuje się zgodnie z wolą Boga. Gdy człowiek uważnie obserwuje, analizuje i medytuje, wtedy otwiera się na Ducha Świętego, który dyskretnie pokazuje „to”, co Bóg pragnie, abyśmy robili. Wówczas bez spektakularnych fajerwerków, konsekwentnie idziemy do przodu właściwą drogą. Sukcesywnie odsłania się sens tego, co początkowo mogło nawet przytłaczać swym pozornym bezsensem.

Fundamentalne znaczenie ma „klucz”, którym posługujemy się przy interpretacji swego życia, czy też otaczającego świata. Współczesność wręcz przytłacza ogromem „najlepszych recept”. Najlepiej jednak zaufać Jezusowi, którego mądrość została spisana na kartach Ewangelii. On sam, w pełni wiarygodnie, zapewnia nas: „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą”.  W zdaniu tym ujawnia się fundamentalna prawda odnośnie czasu i przemijania. Byty materialne przeminą, ale Słowo Boże trwa i będzie trwać nieustannie i niezmiennie. Dlatego warto budować na Nim swe życie, które dzięki temu zyskuje odwieczną trwałość.

Należy to rozumieć w podwójnym sensie. Gdy kierujemy się słowem Ewangelii, w aspekcie doczesności, możemy podejmować różne zajęcia; nieraz nawet bardzo odmienne w swej zewnętrznej specyfice.  Ale w sercu jest ten sam proces duchowego rozwoju. Dokonuje się wewnętrzny wzrost poprzez kolejne, następujące po sobie zewnętrzne etapy. W drugim aspekcie, coraz bardziej już teraz na ziemi uczestniczymy w wieczności. Kto, np. trwa w Adoracji Najświętszego Sakramentu, ten z chwilą śmierci nie dozna niszczącego rozpadu, lecz będzie jeszcze pełniej kontynuował dotychczasową rzeczywistość.

Pamięć o przemijaniu zachęca nas także, aby do niczego się nie przywiązywać. Na mej pustelniczej drodze, zwłaszcza gdy wykonuję jakąś większą pracę, powtarzam sobie w sercu: „Jak skończę, mogę umrzeć”. Gdy np. robiłem drugą część muru pustelniczego, prosiłem Pana, aby dał mi życie, bym mógł skończyć tę pracę. A gdy skończyłem, w duchu wdzięczności mówiłem: „To teraz możesz mnie zabrać do wieczności”. W ten sposób chronimy serce przed ziemskim przywiązaniem i otwieramy się na Wieczne Trwanie. Zarazem, jeśli Bóg tak chce, póki co nadal jeszcze pozostaniemy na tym ziemskim łez padole…  

27 listopada 2015 (Łk 21, 29-33)